O ostatniej książce z Oficyny Wydawniczej SILVER pisałam, że to remedium na smutki, a przecież „To, czego szukasz, szuka także ciebie” Pauliny Płatkowskiej również można by stosować na poprawę humoru i złapanie dystansu do siebie i świata.
Główna bohaterka, Barbara, od lat święci triumfy jako „polska Danielle Steel”. Jej książki stają się bestsellerami, jeszcze… zanim trafią na półki sklepowe😊 Do rozdawania autografów Barbara ma przygotowany specjalny długopis i ekstra na te potrzeby wyćwiczony zamaszysty podpis, a na spotkaniach autorskich publika zawsze tłumnie dopisuje. Poczytna pisarka cieszy się zasłużoną sławą, nie mniej cieszy ją luksus, którym się otacza i na który przecież sama nie bez trudu zarobiła. Mąż zbudował dla niej piękny dom z ogrodem, a w nim Świątynię Dumania (vel Dłubania) niczym z Arkadii, w której małżonka z zaangażowaniem godnym samej greckiej Safony (choć ta celowała w poezji) oddaje się rytuałowi twórczemu. Także gosposia i managerka chodzą wokół Barbary na palcach, by broń Boże nie zakłócić ulotnej weny. Nawet córka ograniczyła kontakty do niezbędnego minimum, wiedząc, że rodzicielka nie lubi, gdy zawraca się jej niepotrzebnie głowę, szczególnie gdy mistrzyni pióra z namiętnością godną królowej intryg miłosnych rozgrywa akurat kulminacyjną scenę między godzącymi się kochankami. Jednym słowem wszystko doskonale kręci się wokół Barbary, do czasu gdy ona sama zupełnie przypadkiem nie odkryje innego punktu widzenia na swoją twórczość. Określenie „tanie romansidła” zabrzmi autorce „rozchwytywanych powieści” niczym ponury dźwięk spiżowego Dzwonu Zygmunta i zostawi w jej ambicji grubą rysę w postaci… powieściopisarskiej blokady. Wygląda na to, że będzie należało sprawę przemyśleć i spojrzeć na nią z dystansu, a to oznacza, że Barbara wybierze się w Góry Sowie, licząc, że tam, z dala od rodziny, na łonie jesiennej natury nieco ochłonie i znajdzie to, czego szuka. Tymczasem okaże się, że w październiku dom pracy twórczej wcale nie zapada w zimowy sen, a wręcz przeciwnie tętni życiem – nie tylko twórczym, no dobrze, twórczym w wielu dziedzinach.
Muszę się przyznać, że początkowo postać Barbary charakterologicznie nie przypadła mi do gustu. Wyobraźcie sobie, że zmanierowana i zadufana w sobie pisarka, którą zepsuły literackie dokonania, nawet swoich najbliższych potrafi traktować z chłodnym dystansem. W trakcie lektury pomyślałam sobie (zupełnie nie wiem, skąd mi to skojarzenie przyszło do głowy), że gdyby Barbara Niechcic z „Nocy i dni” Dąbrowskiej miała zostać w XXI w. „polską Danielle Steel”, to niechybnie przejęłaby kilka cech ze sztucznie egzaltowanej Barbary Berło-Dobrzynieckiej z „To, czego szukasz, szuka także ciebie”.
Płatkowska jednak ma pomysł na obłaskawienie mojego czytelniczego serca. Burząc jedną sceną pewność siebie Barbary, a w kolejnych pokazując jej przemianę, sprawia, że egzaltowana Barbara zmuszona jest spuścić nieco z wysokiego tonu i nabiera tym samym bardziej akceptowalnych kształtów osobowościowych. Nie, nie myślcie sobie, że nagle niczym z magicznego pudełka wyskakuje cudownie odmieniona wersja Barbary. To by było nadto banalne, jednakoż zachodzi w niej pewna przemiana mentalna. Barbara siłuje się na przemyślenia z własnym postrzeganiem rzeczywistości, a w niej również i swojej roli. Płatkowska dodała jej trenerki, z których każda wprowadza inny program ćwiczeniowy. I tu znowu nie myślcie o siłowni dosłownie, bo w powieści chodzi o doświadczenia życiowe, pokonywanie barier, zmagania się z codziennością i wątpliwościami. One stanowią przecież najlepszą siłownię życia. Trenerki dla urozmaicenia są ulepione z różnej gliny – właściwie więcej je na pierwszy rzut oka różni niż łączy, a jednak Barbarze udział w takiej kobiecej zaprawie życiowej wyjdzie jak najbardziej na zdrowie. Kalejdoskop charakterów i mozaika punktów widzenia spowodują, że Barbara nie otrzyma tego, po co przyjechała, ale znajdzie to, co szukało ją. Trochę nagmatwane powiecie. Bynajmniej. To po prostu literacka namiastka życiowych wiraży, przez które każdy z nas przechodził albo właśnie przechodzi. Jeśli jeszcze Ciebie, drogi czytelniku, to nie spotkało, to wszystko przed Tobą.
Płatkowska wiele scen podszywa humorem lub nadaje im zabawną oprawę. Po dość rzutkim wstępie akcja w domu pracy twórczej nieco zwalnia tempo i układa się relaksacyjnie niczym nitki babiego lata, dzięki czemu, nawet wdrapując się z bohaterkami na Wielką Sowę, można przyjemnie odpocząć. Dla mnie atutem „To, czego szukasz, szuka także ciebie” jest miejsce akcji. Góry Sowie to jeden z bardziej uczęszczanych przeze mnie regionów, a Płatkowska właśnie tam wywiozła damską ekipę, by „(…) wszystko, co brzydkie i błahe”*) zostawiła za sobą i pozwoliła narodzić się kobiecym więziom. Panie łazikują więc po ścieżkach górskich śladami Hermanna Henkla, lokalnego propagatora turystyki. (Jeśli znacie Góry Sowie, to nie będziecie mieć problemu, by zidentyfikować trasy. A jeśli nie znacie, to może dzięki tej historii nabierzecie ochoty, by odwiedzić okolicę.) I niby zupełnie mimochodem wydreptują także drożynki do prywatnych skarbnic zasobnych w tematy inspirujące do wspólnych rozmów.
Płatkowska w „To, czego szukasz, szuka także ciebie” pozwoliła spotkać się kobietom o różnej wrażliwości, matkom o przeciwstawnych poglądach oraz żonom i kochankom o odmiennych doświadczeniach. O, nie zapominajmy też o córce z marzeniami, które nie zawsze są po myśli rodzicielki. Dzieli je (te kobiety, a nie marzenia) kilka ładnych dekad własnych przeżyć. Najstarsza w gronie liczy sobie bowiem sześćdziesiątkę z dużym plusem, a najmłodsza ma dwudziestkę nawet bez najmniejszego plusa. Jak opanować taką różnorodność? Scalać na siłę? Łączyć perswazją? Nic bardziej zdrożnego. Płatkowska przemnożyła wrażenia przez liczbę uczestniczek, a potem salomonowym rozwiązaniem, wybrała z każdego z nich to, co najlepsze. Pokazując, że nie ma jedynie słusznego wzoru na życie, nie ma też receptury na doskonałą żonę, męża czy dziecko. A nieidealne sytuacje i nieperfekcyjne charaktery stanowią czysty dowód na to, jak można, czerpiąc z przeżyć innych, przesiać je przez przetak swoich pragnień i dzięki temu korygować własne niedoskonałości.
Paulina Płatkowska w „To, czego szukasz, szuka także ciebie” daje drogowskazy, podsuwa możliwości, pokazuje też, że warto korzystać z życiowych okazji (to właściwie większość z nas wie), lecz co ważniejsze i akurat już mniej oczywiste, że warto również korzystać z życiowych dołków, wpadek i tym podobnych potknięć. Może się bowiem okazać, że wbrew pozorom zraniona duma ma podobne właściwości regeneracyjne do… stłuczonego kolana.
*) cytat z Hermanna Henkla