Cena krwi (jak zresztą głosi okładka i wszelakiego rodzaju źródła poza nią) stała się inspiracją dla twórców serialu Więzy krwi. Cóż, nie miałam okazji tego serialu oglądać, ale rzecz jasna nie jest to żadną przeszkodą by książki nie przeczytać.
Sądzę, że najtrudniejszym i najbardziej wyczerpującym momentem jest początek. Postaci,e jakby upchnięte niedbale do jednej szuflady, musimy rozpoznać i uporządkować znacznie później. Chcąc nadać akcji szybkość i zwrotność zabrano jej charakterystykę postaci, czy cokolwiek co by mogło nam je na początku przybliżyć. Imiona niemiłosiernie plączą się i przeplatają, nie dając szansy by je uporządkować. Przez to nie wczuwamy się w sytuację bohaterki, co skutkuje brakiem motywacji, by kontynuować.
Jednak, jak się okazuje, kontynuacja czytania błędem nie jest. Czytelnik powoli stwarza własną charakterystykę do bohaterów i potrafi odtworzyć ich zachowania w wyobraźni. Wątki są coraz ciekawsze, a zaangażowanie czytelnika rośnie razem z poznawaniem książki od zupełnie innej, lepszej, strony. Poznając coraz lepiej bohaterów, poznajemy coraz lepiej książkę.
"Jak ona śmie jeszcze żyć, kiedy powiedziałem, że ma umrzeć."
Jak już wspomniałam, dopiero po przeczytaniu całej książki, możemy uznać że znamy bohaterów. Jednak to nie główna bohaterka ujęła mnie za serce. Za mistrzowską postać uznałam… Normana – złego, szalonego nieudacznika, która za wszelką cenę chce pokazać światu swoją wyimaginowaną pozycję. Wybuchowa mieszanka (niepasujących?) cech charakteru. Pedantyczne zło? Demoniczny kujon? Może właśnie to, że wykreowano postać nader rzadko spotykaną (bo o złym inteligentnym i szalonym naukowcu słyszał każdy co najmniej kilka razy a o demonie myjącym zęby po każdym posiłku – już nie), wykorzystując tak nietuzinkowe możliwości, uczyniło ze mnie “wielbicielkę” tej postaci.
Myślę, że zbyt dużo poświęcono, by książka miała wartką i wciągająca akcję. Sądzę, że właśnie te zabrane elementy jeszcze ją spowolniły, na skutek powstających niedomówień. Brakowało mi opisów wyglądu, zachowań – opisów w ogóle. Choć może nie powinnam na to narzekać – w końcu ze względu na styl to bezsprzecznie kryminał; z małą mieszanką fantastyczności. A może wampiry naprawdę istnieją? ;)
Urozmaiceniem akcji były wspomnienia Henry`ego – wampira, syna Henryka VIII. Przeróżne wydarzenia, które miały miejsce w teraźniejszości przywoływały je (ku mojej uciesze) sprzed kilkuset lat. Myślę jednak, że przytoczenie sytuacji ze szczegółami było tu nie na miejscu. Chyba, że wampiry mają pamięć doskonałą (chociaż… według mnie koliduje to z próbą “uczłowieczenia” wampira w książce).
Podsumowując, Cenę krwi z pewnością poleciłabym czytelnikom, którzy przepadają za kryminałami, za tym specyficznym stylem pisania, bądź byliby choćby odrobinę zainteresowani tym gatunkiem. Jednak jeśli chodzi o fanów fantasy, czy paranormalnych pozycji… nad tym bym się zastanowiła. Cena krwi to zdecydowanie inna “półka”, przestępstwem byłoby ją porównywać do fantastycznych światów czy romansów paranormalnych. Choć mówią, że dla odważnych świat należy. Może jednak warto zyskać nowy punkt widzenia na wampiry i na… pragnienia ludzi?