Film zaraz będzie w kinach, więc warto sobie przypomnieć dzieciństwo, zwłaszcza że jest to wartościowa książka i dla dzieci, i dla dorosłych.
"Kajtuś czarodziej" nazywany jest polskim Harrym Potterem, ale myślę, że to nie jest właściwe porównanie, ponieważ na zupełnie inne sprawy położony jest nacisk. Zdecydowanie więcej podobieństw widzę z Pinokiem niż bohaterem książek J. K. Rowling. Ale po kolei.
Antoś, na którego wołają Kajtuś, jest ruchliwym i ciekawym świata chłopcem, uczniem szkoły podstawowej, pewnie 2-3 klasy. Ma trudności z zachowaniem dyscypliny, rozrabia, daje się podpuszczać kolegom, zadaje nauczycielom niewygodne pytania. Początkowo jego przygody i wybryki nas bawią, potem jednak robi się poważniej. Pewnego dnia bowiem Kajtuś postanawia zostać czarodziejem. Ćwiczy intensywnie i w końcu mu się udaje. Cudownie? Wcale nie. Książka Korczaka to utwór o spełnionych marzeniach, które okazują się nie takie wspaniałe, jak tego oczekiwaliśmy. Kajtuś zdobywa sławę i bogactwo, ale nie daje mu to szczęścia. Bo tak naprawdę jest to opowieść o poszukiwaniu sensu życia. O samotności, wytrwałości, tęsknocie za bliskimi. Piękna, mądra i trudna. Korczak nie oszukuje, że sukces łatwo osiągnąć, mówi, że wymaga on pracy nad sobą, ale też właściwej hierarchii wartości. Pokazuje, że świat nie jest idealny, że jest na nim wiele zła i cierpienia, z którym wszyscy możemy i powinniśmy walczyć. Dzisiaj wszyscy oczekujemy, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie i bardzo ciężko pogodzić się z tym, że wcale nie będzie, a rzeczy materialne nie są sensem życia. Dzieciom wychowanym w kulturze posiadania jeszcze trudniej niż nam, urodzonym w ciężkich czasach PRL-u.
Dziś mówi się bardzo dużo o prawach dziecka, ucznia. Bardzo słusznie, ale niestety najczęściej zapomina się o obowiązkach. Korczak mówi o jednych i drugich. I robi to w bardzo specyficzny sposób, który może budzić pewne trudności. Opowiada swoją historię tak, jakby opowiadało ją dziecko, z jego perspektywy - bardzo prostym, czasem wręcz dziecinnym językiem, prawie bez opisów, z ograniczoną narracją w dialogach, w czasie teraźniejszym. To powoduje, że traktujemy tekst jak napisany dla młodszych dzieci. A treść, moim zdaniem, skierowana jest do dzieci 10-letnich (ciekawi mnie film, bo ma być bez ograniczeń wiekowych). W moim wydaniu z lat 80. jest informacja, że to lektura dla 5 klasy - ta wskazówka zgadza się z moją intuicją.
Kolejna ważna sprawa to podejście do innych ras - bardziej przypomina podejście Sienkiewicza niż współczesne. Kajtuś ma służącego Murzynka, czarny bokser kaleczy język itd., dlatego w szkole (po przebojach z "W pustyni i w puszczy") raczej nie będzie ta książka lekturą. Tym bardziej warto przeczytać "Kajtusia" z własnymi dziećmi, bo to zdecydowanie książka do wspólnego czytania i rozmawiania o niej. Wtedy na bieżąco można prostować stereotypy i doceniać mądrość Autora. Zdecydowanie warto!