Do zrecenzowania otrzymałam książkę nietypową, bo praktycznie poradnikową, jednakże to nie jedyny powód jej wyjątkowości. Ale czy podobała mi się? Niezbyt. O tym za chwilę.
Michael Pollan to popularny ameykański dziennikarz współpracujący z "New York Times Magazine" i profesor dziennikarstwa na Uniwersytecie w Berkley. Od 25 lat pisze o jedzeniu, jego książki są stałymi bywalcami list bestsellerów.
Myślę, że pan Pollan faktycznie wierzy w to co pisze i zna się na tym - w końcu ćwierć wieku spędził na zagłębianiu tajników poprawnego odżywania się i obalaniu mitów żywieniowych. "Jak jeść" to poradnik konsumenta, chciałoby się dodać - świadomego. Czego? Zagrożeń, oszustw, marketingowych sztuczek, które stosują wszyscy przedsiębiorcy związani z jedzeniem szerokopojętym
Po kolei. "Jak jeść" to książka podzielona na 3 tematyczne części.
Pierwszą z nich jest "Co mam jeść?". - Radą wyjściową tego działu jest wskazówka, aby jeść jedzenie. Przewrotne, prawda? I tutaj zaczyna się podróż. Rady, każda na osobnej stronie to wyjaśnienia pokroju - "coś co podano przez okno samochodu nie jest jedzeniem" czy "unikaj produktów żywnościowych, które są reklamowane w telewizji".
Druga część zatytułowana jest "Jakie produkty mam jeść?". Odpowiedź? Głównie rośliny.
Ta część podobała mi się najmniej i momentami wzbudzała zniesmaczenie, na przykład przy poradach w guście "Nie zapominaj o małych tłustych rybkach" czy "Jedz te zwierzęta, które same dobrze jadły"; mimo, że nie jestem wegetarianką, to nie jestem nią z powodów zdrowotnych, ideowo jednak jak najbardziej popieram ten ruch, dlatego też ciężko było mi czytać takie stwierdzenia.
Część trzecia to "Jak mam jeść?" - Nie za dużo. Powinniśmy jeść wtedy kiedy czujemy głód, a nie wtedy kiedy się nudzimy. Wszystko co jemy powinniśmy spożywać przy stole i najlepiej nie samotnie. I tak dalej.
Moja opinia i wreszcie ocena? Uważam, że "Przewodnik konsumenta" nie jest ksiażką praktyczną. Może faktycznie da się zastosować do dwóch czy trzech wskazówek, może nawet dziesięciu. Może dowiedziałam się ciekawych rzeczy czy zaskakujących powiedzeń na temat jedzenia.
Wciąż jednak nie wierzę, że możliwe jest zastosowanie się naraz do chociażby połowy rad, które podsuwa nam Michael Pollan. Wtedy prawdopodobnie nie moglibyśmy zjeść absolutnie nic. Nie przesadzam! Wtedy musielibyśmy być oazami spokoju, mającymi zawsze czas na przygotowanie zdrowego posiłku, pieniądze na zakup składników, oraz najlepiej mnóstwo przyjaciół, którzy jadaliby z nami śniadanie, obiad i kolację.
Nie wierzę też, że poradnik ten może faktycznie zmienić czyjeś nastawienie do jedzenia i spowodować rewolucję w jego życiu.
Lektura nie była męcząca, całkiem przyjemna i pouczająca, ale sądzę, że na mnie nie podziała. Może dlatego, że nie czuję żadnej potrzeby zmiany w zakresie jedzenia.
A może dlatego, że już wyleczyłam się z naiwnego uważania na "pułapki żywieniowe", bo wiem, że w dzisiejszych czasach wszystko może być rakotwórcze, szkodliwe i prawdopodobnie jest oszustwem marketingowym. Nie muszę chyba podawać przykładu słynnego niezdrowego mleka czy margaryny.
Komu więc wierzyć? Może najlepiej sobie i swojemu żołądkowi.
Dziękujemy panu Pollanowi oraz grafikowi wydawnictwa "Poradnia K", bo całkiem niezłą odwalił robotę.
Smacznego! Wierzcie w siebie.