Wyobraźcie sobie, że nagle w waszym w zasadzie spokojnym i poukładanym życiu nieoczekiwanie pojawia się osoba, której największym celem jest je zniszczyć i doprowadzić do tego, że opuszczą was wszyscy przyjaciele, a najbliżsi przestaną wam ufać. Osoba, której nigdy wcześniej nie spotkaliście, której nie znacie i której motywy są wam niewiadome nagle staje się waszym największym koszmarem. Brzmi absurdalnie, prawda? Taka była moja pierwsza myśl, gdy zapoznałam się z opisem tej książki, a jednak coś mnie do niej przyciągnęło, co nie pozwoliło wyprzeć tego tytułu z głowy. Muszę przyznać, że jestem bardzo z tego faktu zadowolona, ponieważ zapoznałam się z naprawdę interesującą i wciągającą powieścią.
Katy Rivers to nastolatka, która ma dwie wierne przyjaciółki, na których zawsze może polegać oraz chorą matkę, która wymaga jej opieki. Jej życie praktycznie nie różni się niczym od życia wielu innych dziewczyn w jej wieku, dopóki nie pojawia się w nim Genevieve – rówieśniczka wyglądająca zadziwiająco podobnie do Katy, jednak zdecydowanie niemająca dobrych zamiarów. Jej celem bowiem stało się uprzykrzenie życia Katy, która dopiero co zaczęła zaznawać szczęścia dzięki Merlinowi – chłopakowi, który jest wyraźnie nią zainteresowany. Kim jest Genevieve? Jakie ma zamiary i dlaczego tak bardzo chce zniszczyć jej życie? Bohaterka zaczyna prowadzić swoje własne, prywatne śledztwo i staje twarzą w twarz z bolesną i okrutną prawdą dotyczącą jej przeszłości.
Już od pierwszych stron urzekł mnie klimat tej książki, który do bólu przypominał mi mglisty, ponury dzień, kiedy to ma się największą ochotę na spędzenie go pod ciepłym kocem i najlepiej z jakąś dobrą książką w ręku. Pomimo tego, że jest w tej powieści sporo zabawnych i pozytywnych scen to tak naprawdę do ostatniej strony czułam taką ciężką, okrytą ciemnymi chmurami atmosferę, która minimalnie przypominała mi klimat książki „Piękna ZŁAlicja” Rebecki James. Oczywiście obie powieści się różnią, jednak porównanie to przyszło mi na myśl już niemalże na samym początku tej lektury.
Autorka posługuje się bardzo fajnym, lekkim językiem, który jest młodzieżowy, ale nie do przesady, kiedy to po kilku stronach można go mieć dosyć. Oczywiście zdarzały się drobne potknięcia, niektóre zdania brzmiały „kulawo” i nienaturalnie, jednak mogę to uznać jako drobne przypadki, które da się zliczyć na palcach jednej ręki. W większej mierze styl autorki jest przyjemny, umożliwiający natychmiastowe wciągnięcie się w książkę i towarzyszenie bohaterce w jej przygodach.
Nie nazwałabym tej książki w żaden sposób przewidywalną, jednak nie mogę ukryć, że kilka razy można domyślić się, w jakim kierunku potoczy się akcja, chociaż konkretne wydarzenia i tak nie są oczywiste. Taka książka jak „Jad” nie mogłaby być w całości nieprzewidywalna, bo według mnie zdecydowanie nie należy ona do typu całkowicie zaskakujących lektur, jednak pomimo tych kilku domysłów akcja jest zagadką, a bohaterowie nieprzewidywalni – jednak czy w tym pozytywnym stopniu? Musicie ocenić sami, ponieważ w jednym momencie pewien wątek przybiera obrót o 180 stopni i nie dla każdego może on okazać się zadowalający.
Bohaterowie tej książki to fantastyczne postacie, których nie sposób nie polubić. „Jad” to książka tego typu, w której nawet „zły charakter”, czyli w tym przypadku Genevieve, jest możliwy do polubienia – w większym lub mniejszym stopniu. Bardzo zżyłam się ze wszystkimi postaciami tej powieści i bardzo ciężko było mi odłożyć ją na półkę, wobec tego jestem pewna, że jeszcze kiedyś do niej powrócę. Ot, żeby odświeżyć pamięć po wspaniałej lekturze i na nowo przeżywać wydarzenia dotyczące Katy, Luke’a – jej przyjaciela, do którego zapałałam natychmiastową i ogromną sympatią oraz reszty bliskich głównej bohaterce osób.
Domyślam się, że niektóre osoby mogą zrezygnować z przeczytania książki S.B. Hayes gdy przeczytają o tym ponurym klimacie panującym w jej powieści. Wiadomo jednak, że każdy odbiera daną lekturę inaczej, dlatego mam nadzieję, że nikt nie zrazi się moimi słowami, gdyż nigdzie nie wspomniałam, że atmosfera ta wywoływała we mnie negatywne odczucia. Wręcz przeciwnie, spotęgowała ona moje zadowolenie wobec tej powieści i jestem pewna, że jej klimat będzie za mną chodził jeszcze przez długi czas. A „Jad” oczywiście bardzo gorąco polecam.