Mała i podłużna, dokładnie taka, jak każdy jamnik książeczka Juliette Lagrange jest nie tylko zachwycającą ucztą dla oka każdego wielbiciela akwareli, ale też świetną opowieścią o poszukiwaniu własnych pasji i o dążeniu do ich realizacji.
Tytułowy Jamnik Jacenty mieszka w Paryżu, na piętrze urokliwej kamieniczki. W codziennym życiu towarzyszą mu ludzcy rodzice i trzej psi bracia, którzy akurat nie są jamnikami. Jeden jest nakrapianym dogiem niemieckim, drugi bernardynem, a trzeci, zdaje się, że wyżłem. Tacy duzi i silni, posiadający długie i mocne łapki bracia są dumą rodziców – w domu pełno jest pucharów i medali, które zdobyły ich pieski w trakcie zawodów sportowych.
Wszystkie pieski, poza Jacentym.
Jacenty czuje się z tego powodu przygaszony, ale nie poddaje się! Uwielbia bowiem sztukę i to w każdym jej przejawie. Kamyki? Pióra? Kasztany? Glina? Kawałek skałki? Liście i patyki? To jego świat!
Niestety. Jego ludzcy rodzice nie do końca rozumieją to, co Jacenty robi z tymi wszystkimi rzeczami i przez to stajemy wraz z nim na skraju katastrofy i rozpaczy.
,,Zostałem pozbawiony swej twórczości'', wyjawia jamnik, ,,i po wsze czasy czekał mnie los ponurego serdelka na czterech łapach.''
Tak się jednak nie stało, a wszystko to za sprawą przypadkowego spotkania z najprawdziwszym na świecie artystą-malarzem. Nie wyjawię Wam jednak tego, o co dokładnie chodziło i jak skończyła się ta historia – to musicie odkryć sami.
,,Jamnik Jacenty'' jest prawdziwie wartościową książką skierowaną do dzieci w przedziale wiekowym 6-9 lat, ale jego przygody równie dobrze mogą poznać i młodsze pociechy. A starsze już tym bardziej.
Mamy tu bowiem do czynienia z zachowaniem, które wciąż dotyczy zbyt dużej liczby rodziców, to jest z umniejszaniem zainteresowań dziecka. Pierwsze próby origami mogą wyglądać jak wymiąchany papier, ale to nie znaczy, że są śmieciem. To znaczy, że są pierwszą próbą. Czyli czymś, co należy docenić.
Mamy tu do czynienia z Jacentym, który mając zainteresowania diametralnie odmienne od swoich braci, boi się przyznać do nich rodzicom, jest bowiem przekonany, że nie tylko nie zostanie zrozumiany, ale może nawet wyśmiany? Lub, co gorsza, że przyniesie rodzinie wstyd?
Mamy też wreszcie bardzo pozytywne zakończenie – może Jacenty nie był najodważniejszym jamniczkiem w Paryżu i nie przyznał się sam do tego, że nocami maluje obrazy, ale spotkał się ze zrozumieniem, zachwytem i akceptacją dla swoich pasji. Czyli z tym wszystkim, czego tak pragnął i czego było mu trzeba.
Tym, co jest jeszcze wyjątkowo ważne w tej krótkiej opowieści jest też czas poświęcony na realizację marzeń – Jacenty dokładnie zaplanował to, jak dostanie się do artystycznej pracowni i dzień w dzień dążył do wyznaczonego przez siebie celu. A potem noc w noc zjawiał się na miejscu i uparcie ćwiczył swój talent. To w bardzo delikatny i nienachalny sposób pokazuje małym czytelnikom, że ,,praktyka czyni mistrza'' i że nic nie przychodzi ,,samo z siebie''. Że wszystko jest kwestią naszego uporu i czasu, jaki temu poświęcimy. W końcu nawet Jacenty z początku malował niezbyt skomplikowane portrety (pieski w technice kasztana), ale za to później...
Naprawdę polecam Wam opowieść o Jamniku Jacentym – to piękna, ciepła i naprawdę fantastycznie wydana książka, która zdecydowanie zapada w pamięć.