„Deklinacja męska/żeńska” to dalszy ciąg losów Zosi Knyszewskiej. Hanna Cygler przedstawiła nam główną bohaterkę w „Trybie warunkowym”, a wszystkie części tryptyku (bo jest też „Przyszły niedokonany”) składają się na powieść obyczajową rozgrywającą się na przestrzeni kilkudziesięciu lat.
W pierwszej części Zosia jako młoda studentka anglistyki wkracza w dorosłe życie zawodowe i uczuciowe. Podczas gdy to pierwsze układa się całkiem znośnie, jednakowoż to drugie jawi się nad wyraz pogmatwane, co krok pojawiają się perturbacje różnego autoramentu (szczegółów nie zdradzę), czas płynie, emocje raz rosną, a raz opadają jak sinusoida, kluczą zawiłymi ścieżkami przeżyć, unoszą się na linii Warszawa-Londyn, mącą w głowie, by na koniec z tej przewrotnej mieszanki powstał obraz zupełnie odmienny od oczekiwanego.
W drugiej części, gdy wydawałoby się, że eliminacja jednego z głównych bohaterów pozwoli uspokoić nieco fabułę, autorka znowu wikła historię Zosi i Witka. A to wszystko ma miejsce na przełomie burzliwych lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W tle pojawiają się strajki, konspiracja, Solidarność, internowania. Bohaterowie krążą między Gdańskiem, Warszawą a Wielką Brytanią, czas mija wartko i trzeba przyznać, iż na nudę w powieści czytelnicy nie mogą się skarżyć, ponieważ wydarzenia z życia prywatnego bohaterów z powodzeniem dotrzymują kroku wydarzeniom rozgrywającym się na arenie publicznej. Nie brak tu dramatycznych sytuacji, nie brak spełnionej i namiętnej miłości, nie brak też rozterek, wątpliwości czy obaw. Po prostu samo jądro życia.
Hanna Cygler nie lubi inercji, statycznych scen, unika nadmiernych dłużyzn, nie znajdziemy tu też zbyt wiele analitycznych roztrząsań. Jej bohaterowie są w ciągłym ruchu, przemieszczają się po Polsce, jeżdżą po Europie, pracują, działają, prowadzą dom, pielęgnują przyjaźnie i na wszystko znajdują czas. Ma się wrażenie, że chwilami aż trudno za nimi nadążyć. Autorka dozuje dynamikę akcji jednak na tyle umiejętnie, aby czytelnika ani nie znużyć, ani też nadmiernie nie zmęczyć perypetiami w opowieści. Nawet kłopoty bohaterów przedstawione są w taki sposób, by raczej nie działały ani na nich samych, ani tym bardziej na odbiorcę nazbyt przygnębiająco i by ogólnie nie burzyły optymistycznego wydźwięku fabuły. Nierzadko też autorka sięga po zabawne dygresje, co nadaje pewnej swobody i lekkości stylistyce, a przykre wydarzenia od razu wydają się mniej dotkliwe. Dialogi pełne są realizmu, rozmowy rozwijają się dynamicznie i są kształtnie skrojone zarówno do charakteru rozmówcy, jak i do nastroju okoliczności.
Jak już wcześniej wspominałam, ze względu na stan licznika mojego PESELu raczej nie znajduję się w tzw. target grupie odbiorców, do których kierowana jest książka (choć niektórzy burzą się twierdząc, że grupa docelowa to wymysł stricte teoretyczny), jednak przyznam, że „Deklinację męsko/żeńską” czytało mi się przyjemniej niż „Tryb warunkowy”. Może dlatego, że Zosia dojrzała? Albo może dlatego, że łatwiej mi było zaakceptować styl książki i jej bohaterów mając pierwszą część powieści już za sobą? W czymkolwiek tkwi przyczyna, jest to w mojej ocenie akuratna lektura, gdy poszukujemy czegoś atrakcyjnego na wolne popołudnia lub wieczory, co nie będzie wymagało od nas dogłębnych przemyśleń czy analizy zachowań postaci, a co ponadto sprawi, że spędzony przy książce czas będzie obfitował w ciekawą fabułę, frapujących bohaterów oraz momenty, które nie raz i nie dwa wywołają uśmiech na twarzy. A jeśli trzeba będzie z jakichś powodów oderwać się od powieści, to z dużym zaciekawieniem wrócimy do niej po przerwie. „Tryb warunkowy” i „Deklinacja męsko/żeńska” ujęły mnie na tyle skutecznie, że gdy tylko znajdę się w potrzebie przeżywania pogodnych i ciepłych emocji ze zgrabną domieszką drobnych smuteczków, niewątpliwie sięgnę po kolejną część, czyli po „Przyszły niedokonany”.