Trochę przeczytałam dokładnie, a trochę przekartkowałam, gdyż lektura w mojej ocenie należała do żmudnych. Że nie rzuciłam tej książki nie skończywszy, to tylko dlatego, iż doceniam jej sposób napisania. Bardzo dobry sposób napisania. Fabuła opiera się na misternej zagadce kto zabił Eleganta oraz na historii miłosnej przepięknej córki miniaturzysty, która ma dwóch wielbicieli i synów, z których jeden miał wyraźne skłonności do sadyzmu. Całość przypomina Baśnie z tysiąca i jednej nocy' oraz 'Pamiętnik napisany w Saragossie'. Jest tutaj narracja z wielu punktów widzenia i ciągłe wodzenie czytelnika za nos. Ale nie to było tak nudne, bo jednak książka opisuje dosyć barwne czasy i ręczne ilustrowanie ksiąg. On, autor opisuje to w sposób ciekawy.
Ale mnie to znudziło dosyć szybko. Troszkę dziwaczna narracja z punktu widzenia kartki papieru i drzewa to jednak już sztuka dla sztuki. Ale z szacunku dla dobrze napisanej prozy doczytałam do końca. Nie był to czas stracony, bo i książka bardzo dobra, no i opowieść o islamie o wiele lepsza artystycznie niż 'Szatańskei wersety'. Po prostu Pamuk ma o wiele lepszy warsztat artystyczny i chyba większe obeznanie w historii sztuki niż Rushdie, i nie kłóci się z islamem. O ile 'Szatańskie wersety' były próbą dyskusji z islamem, to 'Nazywam się Czerwień' jest dyskusją na temat roli sztuki i artystów w islamie, tego jak ma się wolność sztuki do zasady, żeby nie malować wizerunków zwierząt i ludzi oraz tego, żeby się wyróżniać od sztuki zachodniej. Tutaj jest to malarstwo weneckie. Podczas przypominających 'Imię róży' wędrówki mistrza miniatury do skarbca z księgami szacha czytelnik poznaje zasady miniatury islamskiej, tego skąd się wzięła, jakie wpływy wykorzystywała, czym się kierowali autorzy i jaka była naczelna zasada tej sztuki.
Zabijano się w tej książce dlatego, że malarstwo uznane za heretyckie groziła śmierć. Ponadto autorzy miniatur musieli dążyć nie do indywidualizmu, ale do tego, żeby jak najbardziej naśladować wzorce. Wszystko to jest jednak przesadne, szczególnie w oczach europejskiego czytelnika. Chociaż z drugiej strony religijne malarstwo bizantyjskie też było podporządkowane wzorom i dążyło do perfekcji w sposób, w jaki opisano to w książce. Sztuka średniowiecza w Europie też nie była indywidualistyczna. Nie znamy autorów dzieł. Więc hipokryzją byłoby się dziwić tej książce, która jest powieścią historyczną. Trzeba docenić, że autor oddał bogactwo historyczne i kulturowe islamu i stworzył dzieło szkatułkowe, pachnące orientem. Jednakże trochę mnie to znudziło, ta lektura, i nie mogę powiedzieć, że książkę czytałam z taką przyjemnością jak czytałam 'Hamidę z zaułka Middak' Mahfuza.