Insygnia. Wojny światów recenzja

"Insygnia. Wojny światów" - S.J. Kincaid

Autor: @Tenshi ·3 minuty
2013-03-08
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

S.J. Kincaid jest autorką, która nie idzie na łatwiznę i nie bazuje na utartych schematach tak jak wielu współczesnych autorów. Właśnie dlatego jej pierwsza powieść, "Insygnia. Wojny światów", jest tak oryginalna i wyróżniająca się na tle innych powieści młodzieżowych. Zarówno z tym tytułem, jak i z samą autorką, miałam sporo do czynienia jeszcze przed polską premierą, więc wiedziałam, czego się spodziewać. Wiedziałam też, że będzie to wyjątkowa książka. I nie myliłam się.

Tom Raines nigdzie nie zagrzewa miejsca. Żyje z dnia na na dzień, koczując w hotelach i jedząc niezdrowe fast foody u boku nadużywającego alkohol ojca-hazardzisty. Tom chciałby być kimś wyjątkowym - niestety, za sprawą nałogów ojca nie ukończył nawet szkoły podstawowej. Umie za to dobrze grać.

W dobie trzeciej wojny pozaziemskiej, odgrywającej się za sprawą dronów w kosmosie, takie umiejętności są jednak w cenie. Toma dostrzega generał Marsh i werbuje go do szkoły, która zajmuje się szkoleniem rekrutów do walk w przestrzeni kosmicznej. Jest tylko jeden szkopuł: by trafić do szkoły, trzeba pozwolić rządowi na wszczepienie sobie do głowy mikroprocesora neuronowego, który wzmacnia funkcje mózgowe...

Wygląda na to, że zakochałam się w tej książce. Serio, czytało mi się ją naprawdę przyjemnie, a fakt, że dotyczyła ona czegoś nowego, o czym do tej pory nie czytałam, jeszcze bardziej potęgował tę przyjemność. Autorka miała świetny pomysł, do realizacji którego naprawdę się przyłożyła! Dzięki temu mogłam dokładnie poznać akademię i rządzące nią zasady, a także zrozumieć ideę wojny pozaziemskiej. A na prawdziwe bitwy przyjdzie jeszcze pora. Na razie takowych brakuje, ale pamiętajmy, że to dopiero wstęp do serii.

Choć bardzo mi się podobał świat ukazany w szkole rekrutów i relacje między nimi, to jednak bardziej zafascynował mnie świat gier wirtualnych. Bohaterowie w trakcie szkolenia uczestniczą w tzw. symulacjach. Podłączają swoje mikroprocesory do wirtualnej rzeczywistości i niejako przenoszą się w różne miejsca. Tam nie ma znaczenia, kim jesteś. Możesz walczyć przeciwko samurajom albo wziąć udział w wojnie Wikingów. Wszystko jest możliwe. Jest to absolutnie fascynujące, gdyż rekruci mogą brać udział w realnych wydarzeniach, a także w takich, które nie miały miejsca, dajmy na to, odwiedzając Kamelot i dwór króla Artura. Dajcie mi możliwość wzięcia udział w bitwie o Helmowy Jar lub Bitwie Pięciu Armii, a bez szemrania dam sobie wszczepić choćby i cały komputer stacjonarny, skaner i drukarkę.

Bohaterowie powieści są wykreowani w sposób niezwykle wyrazisty i kładący nacisk na ich indywidualne cechy. Choć uzbrojeni w mikroprocesory neuronowe powinni być na ścisłość tacy sami, różnią się od siebie pod wieloma względami i tak naprawdę na każdym kroku byli w stanie mnie zaskoczyć. Autorce udało się nadać im cechy, z którymi byłam w stanie się utożsamić i nawet naczelna antagonistka Toma, tajemnicza Meduza, wzbudziła moją sympatię. A rzadko się zdarza, bym bezproblemowo polubiła wszystkie postaci, które są istotne - w mniejszym lub większym stopniu - dla rozwoju fabuły.

Mało Wam jeszcze plusów tej lektury? Dobrze, to podam Wam jeszcze jeden! Książka jest momentami tak zabawna, że zaśmiewałam się do rozpuku ze łzami w oczach. Zwłaszcza, gdy rekruci ćwiczyli programowanie i atakowali się nawzajem wirusami, które mieszały w głowach i kazały poszkodowanym wydawać dziwne odgłosy. Naczelnym dowcipnisiem jest, a jakżeby inaczej, Tom, więc nie zdziwcie się, gdy najśmieszniejsze momenty dotyczyć będą jego poczynań. Dla mnie humor jest niezwykle istotny, dlatego bardzo cenię sobie autorów, którzy potrafią mnie rozśmieszyć. S.J. Kincaid zdała u mnie egzamin na szóstkę.

A na koniec ostatni plusik: wydanie. Okładka jak zwykle jest piękna i jak zwykle ładniejsza od zagranicznych. Błędów i literówek w zasadzie brak i tylko jedno może stanowić mankament tej powieści. To dopiero pierwszy tom! A na drugi pewnie sobie trochę poczekamy... Dobrze, że fizycznie kolejna część już istnieje, więc na ścisłość może nie będzie to aż tak długo, jak mi się wydawało.

"Insygnia. Wojny światów" to tytuł nader intrygujący i oryginalny. Z pewnością pozostawia konkurencję daleko w tyle. A przy Tomie Rainesie nawet Neo z "Matrixa" wymięka. Myślę, że warto przekonać się na własne oczy, jak dobrą i wciągającą książką okazała się najnowsza pozycja od Wydawnictwa Literacki Egmont. Od siebie polecam pierwszy tom "Insygniów" z całego serca.

Ocena: 6/6

Moja ocena:

Data przeczytania: 2013-03-08
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Insygnia. Wojny światów
Insygnia. Wojny światów
S. J. Kincaid
8.7/10
Cykl: Insygnia, tom 1

Tom Raines chciałby być kimś wyjątkowym. Niestety jego życie jest wyjątkowo… nudne – to nieustająca wędrówka od kasyna do kasyna z ojcem, pechowym hazardzistą. Tom zarabia na nich obu, wyzywając innyc...

Komentarze
Insygnia. Wojny światów
Insygnia. Wojny światów
S. J. Kincaid
8.7/10
Cykl: Insygnia, tom 1
Tom Raines chciałby być kimś wyjątkowym. Niestety jego życie jest wyjątkowo… nudne – to nieustająca wędrówka od kasyna do kasyna z ojcem, pechowym hazardzistą. Tom zarabia na nich obu, wyzywając innyc...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Wojny od zarania dziejów przynosiły niesamowite straty. Ginęli ludzie, płonęły wsie i miasta, po ziemiach panoszyły się głód i choroby. Ale nikt nie spodziewał się, że postęp techniczny doprowadzi do ...

@RoXwellPL @RoXwellPL

„Teraz zaczął jednak rozumieć, od czego są przyjaciele: przypominają, że w gruncie rzeczy nie jest tak źle. Że trzeba umieć śmiać się z samego siebie.” Nieznana przyszłość. Trzecia Wojna Światowa to...

@Nerezza @Nerezza

Pozostałe recenzje @Tenshi

Wszechświaty
Teoria wieloświatów

Nic dziwnego, że Leonardo Patrignani napisał Wszechświaty - książkę z fabułą opartą na teorii wieloświatów. Sam jest przecież człowiekiem-orkiestrą: pisarzem, aktorem d...

Recenzja książki Wszechświaty
Król, królowa i królewska faworyta
Z ekranu telewizora na kart książki

Tudorowie na stałe wpisali się na karty historii jako dynastia niezwykle barwna i kontrowersyjna. Na poczynania jej członków oczy zwracała cała Wielka Brytania. Po dziś...

Recenzja książki Król, królowa i królewska faworyta

Nowe recenzje

25 grudnia
Pięć dni do świąt.. i do miłości
@Mirka:

@Obrazek „W święta możemy poczuć się jak dzieci.” Pięć dni to niewiele, by zdarzyło się coś wielkiego, zwłaszcza w...

Recenzja książki 25 grudnia
Szczęście pisane marzeniem
Szczęście pisane marzeniem
@dzagulka:

„Po najczarniejszej nawet nocy wstanie pełen nadziei świt, a szczęście nieśmiało zapuka do drzwi, pisane cichym marzeni...

Recenzja książki Szczęście pisane marzeniem
Przestrzeń, czas i ruch
Zaproszenie do fizyki
@Carmel-by-t...:

Po pozornie rozczulającej deklaracji z pierwszego rozdziału (str. 42): „Przyczyna tego, że fizyka wydaje się bardzo ...

Recenzja książki Przestrzeń, czas i ruch
© 2007 - 2024 nakanapie.pl