Matematyka i fizyka nigdy nie leżały w centrum moich zainteresowań, a wręcz pokusiłabym się o stwierdzenie, że przedmioty te zazwyczaj były dla mnie czarną magią. Kiedy jednak przeczytałam, że "Nie flirtuj ze mną na fizyce" ma być romansem osadzonym wśród matematycznych i fizycznych geniuszy, poczułam duże zaciekawienie. Zastanawiałam się, w jaki sposób autorka poruszy zagadnienia naukowe i jak wykreuje bohaterów, dlatego do lektury podeszłam z dużym entuzjazmem. Co ostatecznie dostałam?
Evie to wyjątkowo uzdolniona matematyczka, której marzeniem jest przedstawić swoją pracę w Granicy- elitarnym projekcie dla wyjątkowo uzdolnionych uczniów. Jej największą przeszkodą są ataki lękowe, z którymi się zmaga, a także nadopiekuńcza mama, w której mniemaniu każdy wybitny matematyk boryka się z zaburzeniami psychicznymi. Ma jednak po swojej stronie Caleba- najlepszego przyjaciela, który jest gotowy wspierać ją w spełnianiu marzenia. Do tego skrycie darzy ją uczuciem. Evie obawia się jednak wiązać z tak bliską osobą, bo nie chce tracić relacji, którą przez te lata zbudowali. Czy mimo wszystko mają szansę na szczęśliwe zakończenie? A może to jednak Leo- nowy uczeń, także startujący do Granicy, podbije jej serce?
O ile na co dzień stronię od romansów, ten będę wspominała naprawdę dobrze. Nie jest pozbawiony pewnych schematów, ale jednocześnie autorka dodaje wiele ciekawych elementów, a cała fabuła nie wypada sztucznie. Podobało mi się, że sytuacje, które w innych książkach tego typu są rozdmuchiwane do rangi problemów nie do przebycia, w tym przypadku były traktowane bez zbędnego patosu. Bohaterowie są dobrze wykreowani, każdego z nich polubiłam, szczególnie Caleba, który okazał się przekochanym chłopakiem (lista prawie pocałunków z Evie, którą stworzył mnie rozczuliła). Jego relacja z Evie opierała się na wzajemnym szacunku i zrozumieniu i naprawdę im kibicowałam.
Oczywiście na uwagę zasługuje też wątek zdrowia psychicznego, który w tej książce jest szeroko poruszany. Cieszę się, że autorka zwróciła na niego uwagę, a jednocześnie przedstawiła osobę, która walczy o siebie i powoli wychodzi z lękowych ataków. Mamy tu przedstawione, jak nadmierna troska bliskich może mieć negatywny skutek w zdrowieniu, na przykładzie mamy Evie, która, mimo że chciała dobrze, często wpędzał córkę w jeszcze gorszy stan.
Jeśli chodzi o wątku naukowe, pojawiły się tu zagadnienia, o których nawet nie marzyłam, że je zrozumiem. Jednocześnie autorka przedstawiła je w taki sposób, że można pomyśleć, że w rzeczywistości nie są takie skomplikowane. To było ciekawe doświadczenie.
Czy "Almost kiss. Nie flirtuj ze mną na fizyce" to książka wyjątkowa i niepowtarzalna? Raczej nie. Opiera się na pewnych schematach i nie powiedziałabym, że za rok będę nadal o niej pamiętać. Czy mimo to żałuję jej przeczytania? Ani trochę. Zostało w niej poruszonych wiele ciekawych zagadnień, styl pisania i sama opowieść są lekkie i przyjemne, a wątki naukowe uprzyjemniały całą lekturę. Ja bawiłam się przy niej fantastycznie.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Literackie.