Pacynek recenzja

Im dziwaczniej, tym lepiej

Autor: @alicya.projekt ·5 minut
2023-06-16
Skomentuj
1 Polubienie
O czym chcę wam dziś opowiedzieć? O zatopionym w mroku i strachu miasteczku, wysokiej górze, na czubku której stoi straszny zamek i o ukrytym w jego przepastnych lochach laboratorium szalonego naukowca. Ten oczywiście, jak przystało na genialnego wariata od dawna nie widział się z grzebieniem – tym bardziej z fryzjerem – i ma obłęd w oczach. Opowiem wam jeszcze o tym, że małe dziewczynki są straszniejsze od najstraszniejszych potworów, a wściekła tłuszcza zawsze uzbrojona jest w widły i pochodnie. Opowiem wam również o tym, co to znaczy tęsknić i dostać od losu najwspanialszy prezent świata: NAJLEPSIEJSZEGO przyjaciela.

Jak pewnie już domyśliliście, Guy Bass stworzył kolejną książkę o potworach. Pokazał je jednak z nieco innej perspektywy. Głównym bohaterem jego opowieści jest twór szalonego naukowca, czyli – mały bo mały i tak naprawdę niezbyt straszny – Pacynek. Prawdopodobnie profesor Erasmus poskładał go z różnych gałganków. Wskazuje na to jego angielska nazwa Stitch Head i twarzyczka ozdobiona licznymi szwami. Naszemu bohaterowi przyszło mieszkać w górującym nad miejscowością, o intrygującej nazwie Pierdziszewo, Zamku Straszydło. Jak sama nazwa miejscowości sugeruje – leży ono raczej na peryferiach Czegoś niż w Tego Czegoś Centrum. Nasz bohater wiedzie smutne i samotne niby-życie, pośród sobie podobnych stworów. Szalony naukowiec, który go ożywił, nie poprzestał bowiem na jednym eksperymencie. W wyniku jego nieustannej „pracy”, zamek aż roi się od dziwacznych, pokracznych i ohydnych tworów, takich jak: kuro-pies, czaszka z mackami i metalowymi kończynami, czaszka napędzana parą, sześcionożny ślimak… Jak to często w tego typu historiach bywa, potworem okazuje się jednak ktoś zupełnie inny niż cudaczna kreatura. Zazwyczaj jest nim z pozoru zwyczajny, przeciętny człowiek – taki sam, jakich setki mijają nas codziennie na ulicy. Tak jest i tym razem, najgorszy koszmar mieszkańców zamku ziścił się w postaci szefa cyrku Święchosława Świrr-Szukalskiego. Człowiek ów, myśląc kieszenią, wabi i mami Pacynka obietnicami, że stanie się wspaniałą i niezapomnianą atrakcją jego cyrku dziwów. Pacynek niestety daje się złapać na ten haczyk. To jednak nie koniec zła, które czyni Święchosław – porywa także dziewczynkę o imieniu Arabella i knuje intrygę w wyniku której wściekła tłuszcza z Pierdziszewa zaatakuje zamek…

Dlaczego Pacynek dał się podejść przebiegłemu Święchosławowi? Główny bohater czuje się porzucony i zapomniany. Jako pierwszy twór swego mistrza chciałby odgrywać w jego życiu jakąś ważną rolę. Chciałby by wynalazca o nim pamiętał, ale chociaż wciąż go ochrania, powstrzymując mordercze zapędy jego wynalazków, ten w zdaje się nie wiedzieć o jego istnieniu. Pacynek z nikim nie zawiera także bliższej znajomości. Każdy z potworów ma go po prostu za dobrego ducha zamku. Do czasu… Do czasu, gdy jeden z uratowanych przez niego stworów postawia się z nim zaprzyjaźnić. Żadne odmowy do niego nie docierają. Żywiołowe i kipiące niespożytą energią trójręczne (każda łapka z odzysku) monstrum, posiadające na dodatek bardzo miłe i pogodne usposobienie, postanawia za wszelką cenę pomóc naszemu smutnemu bohaterowi.

Jak łatwo zauważyć akcja tej opowiastki rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Następuje tutaj znamienne zderzenie tego, co dzieje się wewnątrz z tym, co zewnętrzne. Zderzenie to jest nieuniknione i nie da się przed nim uciekać w nieskończoność. Pacynek musi się o tym przekonać i to w nieco dramatycznych okolicznościach. Okazuje się, że nie dość, że ma przyjaciół, to jeszcze On o nim pamięta. Gdy to sobie uświadamia, wreszcie staje się gotowy na to, by zacząć żyć pełnią życia i przestać trwać w odrętwieniu. Jego relacja z Erasmusem przypomina tę mającą miejsce między rodzicem a dzieckiem, zwłaszcza w sytuacji, gdy dziecko zaczyna czuć się odrzucone, bo mama/tata przestaje mu poświęcać całą uwagę. Bajka ta w mądry i przewrotny sposób pokazuje dzieciom, że rodzice nie zapominają. Relacja z nimi po prostu musi ulec rozluźnieniu, by dziecko zbudowało nowe więzi, zdobyło nowe kompetencje społeczne i zaczęło żyć po swojemu.

Książka mimo całej straszności i rubasznego poczucia humoru niesie w sobie jeszcze inne prawdy. Dziecko dowie się z niej, że jeśli czegoś się chce, to trzeba działać i wziąć po prostu sprawy we własne ręce (nawet jeśli są one pozszywane z przypadkowych skrawków). Guy Bass pokazał to zestawiając skrajnie różne postawy (niby-)życiowe Pacynka i jego przyjaciela, bezimiennego Stwora: pierwszy biernie czeka, drugi to wulkan energii zawsze gotowy do działania. Mały czytelnik uświadamia sobie również, że potwory mimo strasznego wyglądu mogą mieć bardzo miłe usposobienie, a wyglądający „normalnie” człowiek karmiący nas gładkimi słówkami, może być zły do szpiku kości. Dlatego nie warto oceniać nikogo po wyglądzie ani ufać pięknym słówkom.

Zachwyciło mnie tempo, z jakim czyta się tę książkę: akcja pędzi jak szalona, miałam wrażenie, że nawet, gdy bohaterowie pozornie stoją w miejscu, to ta nadal pędzi na łeb na szyję z głośnym wrzaskiem. Tekst eksploduje nie tylko dynamiką, ale również poczuciem humoru, które pełne jest gier słownych i mniej lub bardziej niewybrednych żarcików. Dzięki nim, ukazany w te historii strach i potworności stają się bardziej przystępne, tracą złowrogi wyraz, stając się karykaturalne i śmieszne.

Na szczególną uwagę zasługuje także wygląd książki. Dopieszczona w najmniejszym calu po prostu zachwyca. Wystylizowana została na mroczną, starą księgę, odnalezioną w kufrze prababci. Czarno-białe ilustracje Pete Willimasona po prostu hipnotyzują. Zwłaszcza stworzone przez niego cudaczne szkarady – pokazane w pełnej krasie, ale i z przymrużeniem oka. Nie brakuje tu nawet przyjaznej dla samodzielnego czytania, nie męczącej oczu czcionki.


Podsumowanie:

Wartości edukacyjne– wypływają naturalnie z treści, że nie należy oceniać innych po pozorach i nie można zakładać z góry, że coś się nie uda, zwłaszcza, gdy się nawet nie spróbowało
Koszmarkowatość – mamy do czynienia z wyższym poziomem wtajemniczenia: paskudne paskudy i mózgi w słoikach
Estetyka – rewelacyjnie dopieszczony detal na każdziusieńkiej stronie, dodatkowo wystylizowanie całości na starą, mroczną (i nadpaloną?) oraz księgę duża czcionka – hipnotyzujący efekt, także dla dorosłego czytelnika
Pomysłowość– motyw szalonego naukowca i jego dzieła elektryzują ludzkość od wieków
Dostosowanie treści do wieku – jeżeli to nie jest pierwsza lektura z potworami w roli głównej to 7-10 jak najbardziej pasuje, zwłaszcza trafione jest nieco rubaszne poczucie humoru

Moja ocena:

× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pacynek
Pacynek
Guy Bass
8/10

Pacynek to szmaciana lalka stworzona przez profesora szalonych nauk Erasmusa. Profesor w tajemniczym Zamku Straszydło zajmuje się tworzeniem przedziwnych stworów, które stanowią zagrożenie nie tylko d...

Komentarze
Pacynek
Pacynek
Guy Bass
8/10
Pacynek to szmaciana lalka stworzona przez profesora szalonych nauk Erasmusa. Profesor w tajemniczym Zamku Straszydło zajmuje się tworzeniem przedziwnych stworów, które stanowią zagrożenie nie tylko d...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @alicya.projekt

100 pierwszych słów. Świat wokół mnie
A wy jak spędziliście Dzień Kropki?

Dla tych którzy nie wiedzą cóż to: 15 września obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Kropki, czyli święto odkrywania talentów, kreatywności, odwagi, a przede wszystkim do...

Recenzja książki 100 pierwszych słów. Świat wokół mnie
Czernie
Dekalog obecności

@Obrazek „Czernie”. Książka tak piękna jak trudna, tak trudna jak piękna. Słowem wstępu zdradzę wam, iż po cichu marzy mi się, by powieść Artura Pomiernego trafiła ...

Recenzja książki Czernie

Nowe recenzje

Dobranoc, Tokio
Dobranoc, Tokio
@deana:

,,Była już pierwsza w nocy. O której chodzisz spać, o której wstajesz? Gdzie zaczyna się dzień, a gdzie kończy?" Miast...

Recenzja książki Dobranoc, Tokio
Piękny i martwy
Zabrakło chemii
@Kantorek90:

Nie da się ukryć, że z książkami Anny Langner mam relację love-hate. Niektóre zachwycają mnie do tego stopnia, że chcia...

Recenzja książki Piękny i martwy
Pan Slaughter
Trzyma poziom!
@czytanie.na...:

Są bohaterowie, których darzymy głębokim uczuciem od pierwszego spotkania i autorzy zyskujący specjalne miejsce w naszy...

Recenzja książki Pan Slaughter
© 2007 - 2024 nakanapie.pl