Igrzyska Śmierci recenzja

Wyobrażaliście sobie kiedykolwiek jak może wyglądać przyszłość ? Suzanne Collins ukazała przyszłość w zupełnie inny sposób - sposób jakiego sobie nie wyobrażaliście. Książki typu science-fiction mają to do siebie, że zazwyczaj mają bardzo rozwiniętą fabułę. "Igrzyska śmierci" ma jeden główny wątek jednak w książce cały czas coś się dzieje.

Katniss Everdeen mieszkająca w dwunastym dystrykcie wraz z mamą i młodszą siostrą Prim pokazując swoje poświęcenie zostaje trybutem w tytułowych igrzyskach śmierci. Trafia tam razem z Peetą Mellarkiem. Oboje muszą stanąć do walki razem z 22 innymi trybutami aby przypomnieć ludzkości, że to Kapitol ma władzę. Zgodnie z zasadami wygrać może tylko jedno z nich. Co zrobi Katniss żeby przetrwać ?

Książka jest napisana prostym językiem nie trudnym do zrozumienia. Autorka ma świetny styl. Jako, ze Suzanne Collins swoją karierę zapoczątkowała pisząc scenariusze do bajek dla dzieci musiała bardzo się kryć ze swoim talentem, bo książka jest według mojej oceny świetna i warta każdej poświęconej jej minuty.

Cały czas czytając tą powieść miałam oczy szeroko otwarte wręcz czułam atmosferę bijącą z areny głodowych igrzysk. Na podstawie tej lektury powstał film, który ma jedną zasadniczą różnice co do książki - książka jest świetna film niestety już gorszy. W filmie pominięto wiele wątków oraz co mnie najbardziej zdenerwowało kilka wątków zostało dodanych.

Każdy kto lubi tego typu książki od razu zakocha się w historii Peety i Katniss, jednak dla osób, które wolą wampiry i wilkołaki ta lektura też sie nada, ponieważ myślę, że nawet takim osobom powinna się spodobać. Polecam szczególnie młodzieży jak i dorosłym.

W ogólnej ocenie lektura jest przyjemną odskocznią od wampirów i istot nadprzyrodzonych. W mojej ocenie 9/10.