Drodzy czytelnicy, moją recenzją chcę zwrócić Waszą uwagę na cykl Kristen Ashley zatytułowany Rock Chick. W połowie marca do naszych księgarń trafiła już piąta jego część.
Idealnym detektywem w tej elektryzującej erotyczno - kryminalnej serii jest Lucas Stark, przyjaciel i współpracownik Lee Nigthinghale'a, nieustraszony macho, który nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć cel. Pewne fakty dotyczące życia bohatera autorka ujawniła już we wcześniejszych częściach cyklu przy okazji historii Roxie, czy Jules, ale dopiero najnowszy piąty tom przybliża czytelnikom historię Luka nawiązując do lat jego dzieciństwa i wczesnej młodości, niechlubnych związków z przestępczym światkiem i wreszcie opisując jego pracę detektywa w Nightingale Investigations. Życie mężczyzny od najwcześniejszych lat zwiazane jest z dziewczyną z sąsiedztwa - Avą Barlow. Znają się od dzieciństwa, razem dorastali i byli dla siebie wsparciem w trudnych momentach życia. Ava od wielu lat durzy się w Starku, ale jej niskie poczucie własnej wartości, docinki zawistnych sióstr i chłodny stosunek matki sprawiły, że dziewczyna nie czuje się godna zabójczo przystojnego i zniewalająco męskiego sąsiada. Jej kontakty z mężczyznami pozostawiają wiele do życzenia i ściągają same kłopoty. Kiedy Avie zaczyna grozić prawdziwe niebezpieczeństwo, kobieta kieruje swoje kroki do Nightingale Investigations i szuka pomocy u Luka. Przeszłość powraca do bohaterów i odciska swoje piętro na tym co jest tu i teraz. Od tej pory stajemy się świadkami kolejnej intrygującej i jedynej w swoim rodzaju pogoni za kryminalistami i wyścigu z czasem, który niestety nie działa na korzyść paczki z Denver. Mamy do czynienia z porwaniami, pogoniami, wypadkami, postrzałami, ale także niesamowitymi teoriami spiskowymi silnej grupy pod wezwaniem - Rockowych Lasek, które jak zwykle włączają się do akcji...
"Idealny detektyw" to powieść, która pozwoliła mi ponownie odwiedzić odlotowych i jedynych w swoim rodzaju bohaterów, z którymi zdążyłam już się zżyć dzięki poprzednim historiom. Odkąd po raz pierwszy sięgnęłam po "Córkę gliniarza" Denver, Fortnum i okolice tej klimatycznej księgarnio - kawiarni stały się moim ulubionym miejscem, do którego z przyjemnością wracam.
Tym razem jednak było trochę inaczej, coś mi nie pasowało, a lektura trwała dłużej, niż zazwyczaj...
Powieść liczy sobie dobrze ponad pięćset stron, więc miałam sporo czasu do zastanowienia. Nie bardzo wiedziałam dlaczego nie mogę się wciągnąć w wydarzenia piątego tomu, co powoduje, że odkładam książkę po kilkudziesięciu stronach i dopiero następnego dnia do niej wracam. Ta sama autorka, ten sam styl, sposób pisania, jak zwykle intrygująca fabuła i ciekawe wydarzenia, a jednak... Muszę przyznać, że udało mi się wreszcie znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. A chodzi o... przekład. W poprzednich częściach tłumaczonych przez panie Julię Grajdę, bądź Agatę Suchocką mieliśmy do czynienia z miękkim, delikatnym, kulturalnym językiem, co ma szczególne znaczenie w opisach intymnej sfery życia bohaterów oraz tzw. kontaktów damsko-męskich. Język polski jest na tyle bogaty jeśli chodzi o słownictwo i nazewnictwo, że w tłumaczeniu z angielskiego nie wszystko musi sprowadzać się do pieprzenia, kutasa i... jeszcze gorszych "ozdobników". Język jest wulgarny, ordynarny i prostacki, a dialogi pomiędzy kobietą i mężczyzną, którzy się kochają, momentami wołają o pomstę do nieba. Przekleństw naprawdę można używać z klasą, a o intymnych relacjach pisać z gustem, smakiem i finezją. Tym razem zmiana tłumaczki zdecydowanie nie wyszła powieści na dobre.
Historia Avy i Luka to kolejny ważny element dopełniający opowieść o Rockowych Laskach i Niezłomnych Facetach. Wydarzenia intrygują i trzymają w napięciu, choć moim zdaniem tym razem akcja rozwija się zbyt wolno, a zabawa "w kotka i myszkę" pomiędzy parą głównych bohaterów niepotrzebnie się przedłuża. Tym niemniej powieść na pewno warta jest przeczytania. Kolejna wizyta za oceanem dostarcza sporej dawki ciekawych wrażeń i pozwala miło spędzić czas w towarzystwie zupełnie odlotowych i totalnie zakręconych ludzi, jakich nie znajdziecie nigdzie poza Denver. Spotkanie z nimi jest gwarancją dobrego nastroju. Książka od kilku dni czeka już na Was w księgarniach. Polecam serdecznie.