Lubię klasyczną literaturę grozy i to właściwie od niej zaczęła się moja czytelnicza znajomość z literaturą klasyczną. Bardzo chętnie sięgam również po teksty, które nawiązują do mojej ulubione ulubionej klasycznej prozy. Dlatego też zainteresowało mnie "Szaleństwo Cthulhu", które jest antologią opowiadań inspirowanych "Górami szaleństwa" H. P. Lovecrafta. Ekspedycja naukowa odkrywa ruiny starożytnego miasta, ukryte w niedostępnych górach Antarktydy, a w nim ciała zadziwiających istot. Przerażająca prawda o genezie dawno wymarłej cywilizacji wymyka się wszelkim wyobrażeniom i wiedzie naukowców na skraj poczytalności.
Zbiór pod redakcją S.T. Joshiego zawiera opowiadania tak znanych autorów jak Arthur C. Clarke („Odyseja kosmiczna”), Robert Silverberg (cykl „Kroniki Majipooru”) czy Caitlín R. Kiernan („Tonąca dziewczyna”).
Jeżeli chodzi o prozę to jeszcze do niedawna stroniłam od krótkich form. Zatem raczej nie sięgałam po wszelakie antologie opowiadań. Wyjątki robiłam tylko w momencie, w którym w danym zbiorze znajdowałam tekst ulubionego autora tudzież autorki lub jeden z moich ulubionych motywów. Takie podejście nieoczekiwanie otworzyło mi furtkę do różnego rodzaju antologii, po które coraz chętniej sięgam. To właśnie dzięki temu jakiś czas temu sięgnęłam po prozę Lovecrafta oraz inspirowaną nią literaturę.
Tak jak wspomniałam na początku "Szaleństwo Cthulhu" jest antologią opowiadań nawiązującą do tekstu pt. "W górach szaleństwa" H. P. Lovecrafta, które swoją drogą otwierają całą antologię. Moim zdaniem jest to świetny zabieg, dzięki któremu czytelnik podczas lektury ma się do czego odnieść.
Czytanie powyższej książki było dla mnie ogromną przyjemnością i dość ciekawym doświadczeniem. "Szaleństwo Cthulhu" okazało się świetnym wyborem na długie jesienne wieczory, w trakcie których nie raz z zapartym tchem czytałam kolejne opowiadania. Jednak mimo tego, że poszczególne teksty robiły na mnie spore wrażenie, to nie miałam poczucia, że jakoś szczególnie wzbudzają mój strach czy niepokój. Było tak do momentu, w którym pewnego dnia mój mąż wcześniej położył się spać, a ja chciałam jeszcze chwilę poczytać, bo opowiadanie, które czytałam bardzo mnie wciągnęło. W momencie, w którym w mieszkaniu zrobiło się zupełnie cicho zorientowałam się, że to opowiadanie, które akurat czytałam zbyt mocno działa na moją wyobraźnię i nie jestem w stanie go czytać dalej - przynajmniej nie w tych okolicznościach. Zatem jak się okazało powyższa publikacja nie tylko spełniła swoją rolę, ale również sprostała wielu moim oczekiwaniom.
Moim zdaniem "Szaleństwo Cthulhu" jest obowiązkową pozycją nie tylko dla miłośników literatury grozy, ale również dla tych z Was, którzy lubią sięgać po prozę Lovecrafta. I niestety musicie mi wybaczyć, że nie wdawałam się w szczegóły, bo mam wrażenie, że jakbym to zrobiła to zdradziłabym zbyt dużo i zepsuła Wam przyjemność z lektury. Jednakże jedyne co mogę jeszcze dodać to, to, że moimi ulubionymi opowiadaniami były teksty Arthura C. Clarka oraz Roberta Silverberga, bo moim zdaniem najlepiej oddawały klimat twórczości Lovekrafta.