Mickey James ma siedemnaście lat, właśnie rozpoczyna studia na Uniwersytecie Hartlanda i trafia do uczelnianej reprezentacji hokeja. Przed nim kariera zawodnika NHL. Taki wybór to kontynuacja rodzinnej tradycji hokejowej Jamesów. Ale chłopak wcale nie jest pewien, czy chce iść tą drogą. Dręczą go wątpliwości, jest emocjonalnie rozdarty między lojalnością wobec rodziny a możliwością realizacji własnych pragnień, możliwością bycia sobą. W środowisku hokejowym – maczystowskim i homofobicznym – wszelkie odstępstwa od przyjętej normy są niemile widziane, tymczasem Mickey jest biseksualistą.
Obawa przed ujawnieniem orientacji w połączeniu z depresją sprawiają, że chłopak trzyma się na dystans od kolegów z drużyny, zamyka się w sobie. Pociechę znajduje w rozmowach z siostrami i przyjaciółką z dzieciństwa. Podczas treningów i meczów Mickey spotyka się natomiast ze swoim odwiecznym rywalem, Jaysenem Caulfieldem, co go dodatkowo stresuje. Wydaje się, że kolega z drużyny szczerze go nienawidzi. I mogłoby to nawet stanowić impuls motywujący do lepszej gry, gdyby… Gdyby nie fakt, że Jaysen pociąga Mickeya. Wzajemna niechęć chłopaków powoli topnieje, a potem przeradza się w fascynację.
❄️❄️❄️
„Nie wychowano go na zawodnika. Sam się zdecydował na taką, a nie inną karierę. Zanurzył się w niej, zatopił, chłonął ją przez skórę, krew, kości- wszystko z własnej woli”.
„Icebreaker” autorstwa A.L. Graziadei.
Jest to cudowna książka w klimacie sportowym, a także idealny przykład relacji hate to love.
Bhaterami tej pozycji jest dwójka młodych chłopaków, sportowców i rywali. Cała fabuła obraca się właśnie wokół nich.
Mickey i Jaysen są w tej samej drużynie hokejowej. Obaj niezwykle uzdolnienie i aspirujący do zawodowej kariery hokejowej. Stąd też ich rywalizacja.
W książce ich historia zaczyna się właśnie od wzajemnej niechęci i powoli przeradza się w zrozumienie, aż w końcu w uczucie bardziej słodkie i ciepłe.
Jednak poza sportowym motywem, który przyznam, jest dość fajnie zarysowany, gdyż nie ginie w tle, ani nie przytłacza, niepotrzebnymi informacjami pojawia się także inny bardzo ważny wątek.
A dla mnie takim wątkiem jest poruszenie tematu choroby, jaką jest depresja i z jaką boryka się jeden z naszych głównych bohaterów.
Depresja to choroba, która bywa przerażająca. Zabiera całe szczęście i nie pozwala się cieszyć niczym. Autorka w dość autentyczny sposób ukazała, tę przypadłość nic nie koloryzując ani nie ukrywając. Jednocześnie tak zagrała tym tematem, by dać do myślenia, a nie odstraszyć.
Dlatego także ta książka bardzo mi się spodobała. Wzruszyła mnie, a jednocześnie rozgrzała od środka.
Naprawdę uważam, że lektura ,,Icebreaker” ma do zaoferowania kilka ważnych przesłań.
❄️Nie bój się prosić o pomoc.
❄️Nie bój się być szczęśliwym.
❄️Nie bój się kochać kogo, tylko zechcesz.
❄️A przede wszystkim na narzucaj na siebie zbyt wiele i żyj, tak jak chcesz, a nie tak by spełniać cudze oczekiwania.
Kochani gorąco polecam wam tę książkę. Jestem przekonana, że podbije nie jedno serce.