Na książki Nicholasa Sparksa miałam ochotę już od dawna. Wiele osób poleciło mi już jego książki, od wielu usłyszałam słowa uznania dla jego prozy. Kiedy w końcu dostałam taką okazję, aby móc przeczytać książkę „I wciąż ją kocham”, nie mogłam się doczekać kiedy w końcu będę mogła się za nią zabrać. Zwłaszcza, że na okładce jest jedna z moich ulubionych aktorek – Amanda Seyfried (grała m.in. w filmie Mamma Mia!). A co z tego wynikło?
Nicholas Sparks to amerykański powieściopisarz i scenarzysta, autor licznych światowych bestsellerów, z których dotychczas sześć zostało zekranizowanych, a do paru innych prawa zostały sprzedane wytwórniom filmowym. Kiedy miał dziewięć lat, jego rodzina - rodzice, brat i siostra - przeprowadzili się z Omaha w Nebrasce do Fair Oaks w Kaliforni. Po ślubie w 1989 roku zamieszkał z żoną w Sacramento. Obecnie mieszkają z pięciorgiem dzieci w New Bern w Karolinie Północnej, USA.
John Tyree nie miał łatwego życia. Wychowany tylko przez małomównego ojca, który zbierał stare monety, szybko zaczął się buntować i schodzić na niebezpieczną i złą drogę. Ledwo kończył szkoły, na studia w ogóle nie miał zamiaru iść. Co sprawiło, że wkrótce zaciągnął się do wojska? Wizja odważnego mężczyzny, a może łatwy pretekst aby uwolnić się od dotychczasowego życia, które nie miało żadnego sensu ani celu? Tak czy inaczej, John wstępuje do oddziałów niemieckich i bardzo się zmienia. Wyruszył tam jako jeszcze niezdecydowany, marudzący i szukający tylko zabawy nastolatek, stał się tam mężczyzną umiejącym podejmować ważne decyzje. Po roku wraca do domu na dwutygodniowy urlop. Surfując samotnie po falach jego los splata się nieoczekiwanie z losem Savannah – młodej, pięknej dziewczyny, która przyjechała tutaj z przyjaciółmi, aby charytatywnie budować domy dla najuboższych. Oboje zaprzyjaźniają się i zakochują się w sobie, a uczucie, które ich łączy jest niezwykłe, bo chociaż dość świeże, to szczere i prawdziwe. Jednak po dwóch tygodniach muszą się rozstać, a każdy z nich idzie w swoją stronę – John do Niemiec między szeregi armii, a Savannah do rodzinnego domu. Obiecują sobie, że za rok ponownie się spotkają. 11 września 2001 roku, John, mimo że obiecał ukochanej rychły powrót do domu ponownie się zaciąga. Kilka miesięcy później dostaje od dziewczyny pożegnalny list w którym informuje go, że zakochała się w kimś innym. Jak potoczy się historia Johna? Czy znajdzie jeszcze miłość?
Czym jest prawdziwa miłość? Czy to tylko głębokie spojrzenia w oczy ukochanej osoby, pocałunki, uściski? Czy prawdziwe uczucie przetrwa próbę czasu? Jak zdefiniować słowo ‘miłość’? Na takie pytania musi sobie odpowiedzieć główny bohater powieści jak i czytelnik, który wkracza w jego świat. To krótkie przedstawienie fabuły nie wróży niczego szczególnego i przypomina wiele kiepskich romansideł, jakich na półkach w księgarniach jest wiele. Ale książka Nicholasa Sparksa jest czymś więcej niż czytadłem…
Oprócz wątku miłosnego, mamy w książce okazję poznać jeszcze kilka innych ciekawych tematów. Przede wszystkim wojsko – niby nic szczególnego, dla wielu to flaki z olejem, ale autor przedstawia świat walk i wojny w tak plastyczny i ciekawy sposób, że czytelnik nie czuje znużenia, a lektura nie dłuży się, ponieważ tych opisów nie jest za wiele. Drugi ważny temat, który porusza książka jest miłość ojca do syna i syna do ojca. Dla Johna jego tato był jedyną rodziną, najbliższą u osobą. Wcześniej nie dostrzegał go, zajęty własnymi sprawami, dzięki Savannah na nowo może pokochać swojego jedynego rodzica, kiedy nadchodzi choroba, na nowo zaprzyjaźniają się z sobą. Bardzo lubiłam momenty w których występowała postać pana Tyree, polubiłam go. Ojciec bohatera jest pasjonatem starych monet, więc czytający może również zobaczyć prawdziwą pasję, przeczytać kilka ciekawych fragmentów na temat numizmatyki.
Bohaterzy – to oni odgrywają w tej książce największą rolę. Świetnie wykreowani, wręcz żywi, bardzo plastyczni, ciekawi. Mają różne osobowości, charaktery. W trakcie lektury wielu z nich się zmienia, przechodzą zmianę z gorszych na lepszych. John – główna postać, to chłopak, do którego nie da się nie poczuć sympatii. Na zewnątrz twardy, ale w środku bardzo wrażliwy i ciepły. Savannah – dziewczyna pozornie właściwie całkiem inna niż on – religijna, przyjacielska, z poczuciem humoru, miła i potrafiąca bezinteresownie pomagać innym ludziom – słabszym, chorym i ubogim. Ta para odgrywa w powieści pierwsze skrzypce i są to bohaterzy, którzy zyskują sympatię czytelnika. Do tego jeszcze dochodzi cała gama bohaterów drugoplanowych – przyjaciele, rodzina. Wszyscy oni są interesującymi postaciami, wykreowanymi nie gorzej niż główne postacie.
Styl autora jest tak magnetyczny i przyciągający, że od książki nie można się oderwać. Jeśli się zacznie nie można przestać czytać, czytelnik jest ciekawy jak potoczą się dalsze losy John’a i Savanny. Język jest bardzo lekki, czyta się bardzo przyjemnie. Narracja jest pierwszoosobowa, prowadzona z punktu widzenia Johna, więc dokładnie możemy poznać myśli i uczucia jakie targają bohaterem.
Czy powieść warto przeczytać? To nie ulega wątpliwości. Wartościowa, z przesłaniem, ciekawa i wciągająca. Te wszystkie bardzo pozytywne recenzje nie kłamały, Sparks ma naprawdę świetne pióro i od jego książek nie można się oderwać. Mam zamiar również oglądnąć film na podstawie tej książki, chociaż słyszałam, że jest trochę gorszy ;) Was zachęcam więc do jak najszybszego poznania się z prozą tego autora, bo nie zawiedziecie się. „I wciąż ją kocham” to powieść o miłości, stracie, tęsknocie i bólu. Chwile, które z nią spędziłam będą niezapomniane, mam nadzieję, że wasze też takie będą!
6/6
10/10