O książkach Katarzyny Michalak słyszałam i czytałam bardzo dużo. Prawie każdy z blogosfery miał już z Jej twórczością do czynienia, szczególnie, że autorka należy do bardzo płodnych twórców. Nie ma się więc co dziwić, że i ja zapragnęłam poznać jej powieści, a przynajmniej zapoznać się z choć jedną i wyrobić sobie własne zdanie o autorce. Tym bardziej, że zdania publikowane na blogach były różne – panią Katarzynę albo się kocha, albo nienawidzi. Na pewno nie można wobec niej przejść obojętnie i to był ten aspekt, który mnie najbardziej zaciekawił. Kim jest ta osoba, która wzbudza aż tyle emocji wśród czytelników? Osoba, której książki otrzymują aż tak skrajne opinie – od „rewelacyjnej” po „beznadziejną”? Mój wybór na pierwszy kontakt z pisarką i początek z nią przygody padł na „Bezdomną”. Jak tylko książka pojawiła się w mojej bibliotece i udało mi się ją zarezerwować, a potem doczekać do swojej kolejki, przyniosłam ją z miną zwycięzcy do domku i … zniknęłam na parę godzin.
Katarzyna Michalak – jak dowiedziałam się z okładki książki – jest z wykształcenia lekarzem weterynarii, a pisarką z powołania i pasji. Mieszka w wymarzonym domku na Mazowszu, ma dwóch synów i na co dzień obcuje z przyrodą i wiedzie spokojny, wiejski żywot. Jest autorką kilkunastu bestsellerowych powieści – „Bezdomna” została wydana w serii „Z czarnym kotem”, podobnie jak głośna „Nadzieja”.
Tytułową „Bezdomną” jest Kinga Król, młoda dziewczyna, która jeszcze niedawno miała wszystko – mieszkanie, pracę, męża, rodziców, dziecko. Do niedawna… Niestety, gdy poznajemy ją w pewną wigilijną noc nie ma już nic, a przede wszystkim została pozbawiona poczucia własnej godności. Kinga ma dość życia, jakie przyszło jej obecnie wieść – nie chce już być bezdomną, pomiataną i opluwaną przez ludzi. I właśnie skryła się w śmietniku, żeby nikt jej nie przeszkodził w odebraniu sobie życia. Ma garść tabletek, które uzbierała w czasie pobytu w szpitalu psychiatrycznym i butelkę wódki – wystarczające akcesoria do przeniesienia się na inny, może lepszy świat. I pewnie doprowadziłaby swój zamysł do końca, gdyby nie kot – taki zwykły bury dachowiec. Kinga nie zauważyła, że wraz z nią w śmietniku znajduje się współtowarzysz niedoli, który niczemu nie jest winny, i stwierdziła, że nie ma moralnego prawa skazać go na głodową śmierć. Ostatkiem sił próbuje uwolnić kota z pułapki i wtedy…drzwi śmietnika otwierają się i staje w nich Aśka, dziewczyna, która kiedyś była kochanką jej męża. Aśka, czyli Joanna Reszka, jest dziennikarką i pisze artykuły do znanego brukowca. Nie ma przyjaciół, z rodziną się pokłóciła i sama spędza wieczór wigilijny. I to ona ratuje życie Kindze i kotu zapraszając ich do siebie do domu na kolację wigilijną. Nie robi tego bezinteresownie i z dobrego serca, ma po prostu nadzieję na świetny temat na artykuł, temat, który przyniesie jej sławę i mnóstwo kasy. I w ten oto sposób Kinga pojawia się w domu u Aśki, gdzie gospodyni udostępnia jej łazienkę, wannę, pralkę, czyste ubranie ze swojej szafy oraz wygodne łóżko. Pewnie się zastanawiacie, jak potoczy się znajomość obu kobiet i do czego ona doprowadzi. Jedno, co mogę Wam powiedzieć, to na pewno zmieni życie bohaterek, ale w jakim stopniu – o tym przeczytajcie już sami.
„Bezdomna” porusza wiele ważnych i trudnych problemów. Problemów, o których na ogół staramy się nie myśleć i większość z nas po prostu je od siebie odpycha. Bo przecież nas nie dotyczą i nigdy nie będą dotyczyły. Czy na pewno? Uważasz, że bezdomność to nie Twój problem? Przecież wystarczy redukcja etatów i …zabierają nam wymarzone mieszkanie. Zostaje ulica…
O bezdomnych więcej myślimy zazwyczaj w czasie silnych mrozów – słyszymy wtedy przerażające informacje o tym, ile osób umarło – „zamarzło na śmierć”. Kiedy robi się cieplej problem znika. Czy znika? Czy w ciepłe dni bezdomnych nagle robi się mniej? Nie!!! Jest ich nadal tyle samo, może więcej nawet. Wielu bezdomnych opuszcza na okres ciepłych dni noclegownie, ośrodki pomocy i idzie mieszkać na opuszczone działki czy do kanałów – podobnie jak Kinga, która bardzo długo mieszkała w norze własnoręcznie wykopanej na opuszczonej działce. Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, kim jest przeciętny bezdomny Polak? Czy pomyśleliście, że ten problem może w każdej chwili dotyczyć również Ciebie…i Ciebie.. i Ciebie też. Nieważne, w jakim jesteś wieku – czy masz 25 lat, czy 48, a może 70. Przecież bezdomność nie dotyka jedynie osób z problemem alkoholowym, czy narkomanów. Bezdomność może dotknąć nawet „elit”. Kinga też miała wszystko – miała dom, a właściwie piękne mieszkanie w Warszawie; miała rodzinę – rodziców, męża; miała pracę, w której się świetnie realizowała, pracę zgodną z jej wykształceniem. I mimo wszystko znalazła się na ulicy, bo nagle okazało się, że wystarczył błąd popełniony przy spisywaniu umowy notarialnej czy półroczny pobyt w szpitalu psychiatrycznym. No cóż … podobno nic nie jest nam dane na zawsze…
No właśnie…pobyt w szpitalu psychiatrycznym – dlaczego ta młoda, mądra dziewczyna z wyższym wykształceniem tam się znalazła? I tu przechodzimy do drugiego problemu, jaki poruszyła Katarzyna Michalak w swojej powieści, problemu psychozy poporodowej i dzieciobójstwa. Może nie jest to problem na bardzo szeroką skalę, bo psychoza poporodowa dotyka tylko niewielki odsetek rodzących kobiet, ale niemniej występuje i zdarza się, że jest bardzo niebezpieczna zarówno dla matki, jak i dla dziecka. W przypadku Kingi została ona całkowicie zbagatelizowana i to zarówno przez lekarzy i personel medyczny, jak i własną rodzinę – męża, rodziców.
I tu pojawia się chyba najważniejszy aspekt powieści pani Katarzyny – aspekt łączący niejako oba wyżej wymienione problemy i zespalający je w jedną całość, której imię brzmi „znieczulica społeczna”.
Bo czyż nie jesteśmy obojętni na krzywdę innych ludzi? Właśnie często tych bezdomnych, na których patrzymy z niechęcią czy wręcz obrzydzeniem, nie zastanawiając się wcale, co ich do tej bezdomności doprowadziło. Czy zastanawiamy się, co doprowadziło kobietę do zabójstwa własnego dziecka? Nie… wszystkie mierzymy jedną miarką – zabiła, jest winna najgorszej zbrodni – zbrodni na własnym dziecku. A może wystarczyło okazać jej nieco zainteresowania, pomóc, zaopiekować się – wcześniej, zanim doszło do tragedii. I myślę, że właśnie to chciała nam przekazać Katarzyna Michalak – żebyśmy wyleczyli się z choroby, jaką niewątpliwie jest znieczulica i żebyśmy zaczęli interesować się drugim człowiekiem, bo na pewno ma szansę uratować to niejedno istnienie ludzkie.
„Bezdomna” to powieść bardzo wzruszająca, przygnębiająca, smutna, ale jednocześnie pełna miłości, nadziei, wiary i przyjaźni. Powieść, przy czytaniu której nieraz zakręci Ci się łza w oku, nawet jeśli uważasz się za silną i niełatwo ulegającą wzruszeniom jednostkę. Akcja wciągnie Cię od razu, od pierwszej strony i przeczytasz ją bardzo szybko, a potem będziesz żałowała, że już się skończyła. To powieść, po której jeszcze dość długo będziesz myślała, zastanawiała się, przeżywała, a może nawet chlipała w chusteczkę.
I tak naprawdę nieważne są pewne jej mankamenty, błędy merytoryczne, nieścisłości, nieprawdopodobne zbieżności zdarzeń, czy nawet nadużywanie wulgaryzmów. To są tak naprawdę detale, na które nie powinniśmy zwracać w ogóle uwagi. Bo najważniejsze jest to, że książka niesie ze sobą nieprawdopodobne emocje, że szokuje i całkowicie pochłania czytelnika, że zmusza do refleksji i przemyśleń, że wzrusza i doprowadza do łez, że po prostu jest…
Szczerze polecam wszystkim!!!
moja ocena: 9/10