Autor: Aglaja Veteranyi
Tytuł: "Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze?"
Wydawnictwo: Czarne
Stron: 192
„Zawsze mieszkamy gdzie indziej. Czasami wóz jest tak ciasny, że prawie nie możemy się minąć. A potem cyrk daje nam wóz z toaletą. (…) Choć czasami mieszkamy w luksusowych pokojach z lodówką w pokoju i telewizorem. Raz mieszkaliśmy w domu, gdzie po ścianach biegały jaszczurki. Postawiliśmy łóżka na środku pokoju, żeby te gady nie mogły wleźć pod kołdrę (…)
NIE WOLNO NAM NICZEGO POKOCHAĆ.
Przyzwyczaiłam się, wszędzie umiem tak się urządzić, żeby się dobrze czuć.”
Szukałam tej książki parę lat. Niestety nakład nie był wznawiany, a od dawna jest wyczerpany. Na allegro, gdy książka pojawiała się z rzadka, ceny osiągały horrendalne rozmiary. Nie mogłam jej znaleźć w żadnej księgarni. Również w okolicznych bibliotekach. Zawsze, gdy poszukiwałam tego tytuły, wyskakiwał mi jedynie audiobook. Raz nawet zaczęłam go słuchać, ale przerwałam po kilku zdaniach. To nie było to, potrzebowałam słowa pisanego, bo w nim tkwi główna siła tej powieści.
Po przeprowadzce znalazłam debiutancką powieść A. Veteranyi dostępną w kilku filiach mojej biblioteki. No i przyszedł ten czas, że nareszcie trafiła do moich rąk. Teraz mogę podzielić się z wami wrażeniami z lektury tej niezwykłej książki. Ale najpierw kilka słów o samej autorce, które są konieczne dla odbioru całości.
Aglaja Veteranyi to postać niezwykle tragiczna. Urodziła się w Bukareszcie i dorastała w rodzinie artystów cyrkowych, co wiązało się z wędrownym trybem życia. Rodzina uciekła z Rumunii, uzyskując azyl w Szwajcarii. Tam pomieszkiwali w hotelach i wozach cyrkowych, nigdzie nie zagrzewając miejsca na stałe. Pisarka długo była analfabetką, dopiero w szwajcarskiej szkole z internatem nauczyła się pisać i odtąd niemiecki stał się jej językiem literackim.
Ukończyła studia aktorskie i pracowała jako aktorka, równolegle pisząc. Powieść, o której zamierzam napisać kilka słów, została bardzo ciepło przyjęta przez krytykę i nagradzana. Niestety, autorka nie doczekała wydania swojej drugiej książki („Regał ostatnich tchnień”). Popełniła samobójstwo w 2002 r.
Traumatyczne doświadczenia pisarki znajdują odzwierciedlenie w prozie. Bohaterką powieści jest dziewczynka, wychowująca się w cyrku. Jej ojciec jest klownem, a mama wykonuje pokazowy numer: wisi za włosy, żonglując piłeczkami czy płonącymi pochodniami. Dziewczynka ma również przyrodnią siostrę, która opowiada jej historię o tytułowym dziecku gotującym się w mamałydze zawsze wtedy, gdy nasza bohaterka boi się o swoją matkę, w czasie jej pokazu. Siostra tłumaczy, że wyobrażenie sobie bólu doznawanego przez owo dziecko musi rozproszyć lęk o śmierć matki. To nie pomaga – w wizjach dziewczynki jej matka wciąż spada na ziemię.
„TYLKO ZANIM SIĘ URODZIŁAM, BYŁAM KIMŚ.”
Książka to bardzo niepokojąca, naznaczona wykorzenieniem, wyobcowaniem, lękami, przeczuciem śmierci. Opowieść o dziecku odartym z poczucia przynależności, pozbawionym własnej tożsamości. Najbardziej jednak uwagę zwraca styl autorki, który ja pokochałam już dawno temu, mając przed sobą próbkę i dla którego szukałam tej książki tak zapalczywie. Tekst jest nieregularny i lapidarny: czasami na stronie znajduje się po prostu tylko kilka zdań. Veteranyi bawi się też czcionką, krzyczy (i to rozpaczliwie) wielkimi literami dla podkreślenia pewnych pytań, ważnych kwestii, myśli. Taki układ jest zamierzony i wpływa na świadomość czytelnika. Pozwala czytać między wierszami, doszukiwać się kontekstów. Nie wszystkim może przypaść do gustu, ale przyznam, że do mnie zdecydowanie trafił.
Autorka unika banału, pisząc o trudnych, patologicznych wręcz rodzinnych zależnościach. Broni się dzięki stosowanym niedopowiedzeniom i skromności. Jej myśli mogą być odbierane wręcz jako niezrozumiałe, gdyż nie ma co ukrywać – momentami książka bywa surrealistyczna. Ale to wszystko buduje nastrój grozy i tajemniczości, jaki wiąże się z przeżyciami dziecka dorastającego w ezoterycznym świecie areny cyrkowej.
„CZY JUŻ W CZASIE SPADANIA UMIERA SIĘ ZE STRACHU?”
Bohaterka, podobnie jak sama pisarka, trafia w końcu do szkoły, gdzie zauważa braki w swoim dotychczasowym wychowaniu i początkowo ma wielkie trudności z dostosowaniem się do nowych warunków. Jednak w książce ważniejsze od fabuły jest to, co się dzieje we wnętrzu bohaterki: jak wpłynęło na nią osobliwe dzieciństwo i dokąd może ją zaprowadzić. Trudne cyrkowe doświadczenia na zawsze pozostawią w jej psychice pewną skazę. Bo choć cyrk kojarzy nam się jako miejsce, w które rodzice zabierają dzieci dla rozrywki w letnie weekendy, tak naprawdę dzięki książce odkrywamy jego drugą, mroczną stronę.
Polecam wszystkim wrażliwcom, którzy nie boją się oszczędnych form i zmierzenia się z momentami niejasnym tekstem.
Ocena: 5/6
PS A mamałyga to taka narodowa rumuńska potrawa, z mąki albo kaszy kukurydzianej :)