Mar Zella to oryginalny pseudonim polskiej pisarki, która zadebiutowała powieścią „Hiszpański pogrzeb”. Tytuł na pewno nie kojarzy się z miłosną historią, na której opiera się fabuła książki. Dlatego też zapoznanie się z nią było nie lada zaskoczeniem.
Główną bohaterką jest Sara Sedler. Z pozoru zwyczajna kobieta, lecz skrywa ona swą małą tajemnicę. Jest wrażliwa na świat, o którym inni nawet nie śnili. Bohaterka posiada umiejętność widzenia duchów, wyczuwania aur i tego typu rzeczy. Używa swojego daru do pomocy zwierzętom ze swojej kliniki weterynarii, ale nie tylko. Jej życie toczy się powoli. Jednak pewnego dnia otrzymuje telefon od nieznanego jej mężczyzny imieniem Lew, który przewraca świat Sary do góry nogami. Niesie ze sobą smutną wiadomość, przez którą kobieta wyrusza z nim, w podróż do słonecznej Hiszpanii, by pożegnać na zawsze bliskiego jej Roberta. Przyjaciółka-duch, towarzyszy Sarze podczas tych ciężkich chwil. Aki, bo tak jej na imię pomaga w skontaktowaniu się ze zmarłym Robertem, przez co główna bohaterka zostaje wciągnięta w wir wydarzeń. Sara zostaje oczarowana przyjemną atmosferą, słonecznego kraju. A pozytywne uczucia rozbrzmiewają w jej sercu na widok Lwa. Tylko, czy lubowanie się w przyjacielu jej zmarłego, byłego mężczyzny jest dobrym pomysłem?
„Hiszpański pogrzeb” to romans z domieszką wątków paranormalnych. Możemy znaleźć w tej książce wiele ciekawych komentarzy Aki dotyczących miłości, życia, czy marzeń. Duch jest postacią sypiącą mądrościami, które są ciekawym urozmaiceniem historii. Fabuła nie jest rozbudowana. Spotykamy się z kilkoma wątkami, które nie są dokończone bądź wyjaśnione, przez co „Hiszpański pogrzeb” pozostawia uczucie pustki. Możemy się tu zauważyć z nieproporcjonalne rozłożenie akcji. W jednej chwili czas ciągnie się, przez co mamy ochotę odłożyć książkę na bok, a z drugiej bohaterka robi pięć rzeczy naraz i nie wiadomo o co chodzi. Dodatkowo z początku ciężko jest się połapać kim jest tajemnicza Aki. Gdy w końcu wczułam się w fabułę książka zaskoczyła mnie, w negatywny sposób, swym zakończeniem.
Czytanie książki nie sprawia większego problemu. Nie znajdziemy w niej trudnego słownictwa, a styl pisania Mar Zelli jest lekki i przyjemny. Pozwala wczuć się w odczucia Sary Sedler. Dodatkowo czas umilają opisy Hiszpanii, których jest nie za dużo i nie za mało. Jednak przez całą przygodę z „Hiszpańskim pogrzebem” można wyczuć, że brakuje w niej jakiegoś ważnego szczegółu, którego nie da się określić.
W książce brak oryginalności. Z każdym elementem w niej zawartym na pewno można było spotkać się o wiele wcześniej. „Hiszpański pogrzeb” nie wyróżnia się pośród tego typu literatury. Osoby zainteresowane przeżyciami młodej kobiety mogą znaleźć coś dla siebie. Wątek paranormalny, może i nie zachwyca, ale w każdym razie urozmaica czas spędzony przy lekturze.
Humor zawarty w książce w ogóle do mnie nie przemówił. Czuję, że autorce brak poczucia humoru. Jednak wszystko zależy od gustu czytelnika, prawda? Sara Sedler, jest moim skromnym zdaniem, jedną z najgorzej ocechowanych bohaterów książek z jakimi miałam szczęście się spotkać. Denerwuje, nie wie czego chce i zaprząta sobie głowę rzeczami wręcz śmiesznymi – niestety ‘śmiesznymi’ w sposób negatywny. Nie jest dość realistyczna, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Przez większość „Hiszpańskiego pogrzebu” bohaterka wykonuje czynności nieciekawe. Często powiewa nudą, chyba, że pojawi się Aki, która ratuje całość książki.
Mogę polecić tę pozycję na pewno płci pięknej, która chciałaby odpocząć od zawiłych i ciężkich książek. To lektura w sam raz na urlop, a wakacyjna atmosfera na pewno sprzyja w próbie porozumienia się z główną bohaterką. Jednak moim zdaniem „Hiszpański pogrzeb” nie jest książką, której specjalnie powinniśmy szukać.