Wywiad rzeka z wybitnym historykiem przeprowadzony przez innego historyka. Mówiąc o swoim życiu, podkreśla przede wszystkim prof. Paczkowski jego normalność, zwyczajność, brak ekstremizmów. Na przykład w czasach stalinowskich w liceum był członkiem ZMP, bo wszyscy byli, ale nie pamięta żadnej komunistycznej indoktrynacji.
A potem studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim, ale przede wszystkim prowadził życie towarzyskie i chodził po górach, to była jego wielka pasja. Co ciekawe, napisał pracę magisterską i doktorską pod kierunkiem Henryka Jabłońskiego, znanego komucha, w swoim czasie Przewodniczącego Rady Państwa.
Intensywnie żył Paczkowski w latach 80. był wtedy mocno zaangażowany w działalność konspiracyjną jako współwydawca Archiwum Solidarności, imponującego wielotomowego dzieła, w którym opublikowano mnóstwo bezcennych dokumentów i relacji; do dzisiaj służy historykom i dziennikarzom. Wydawał też książki historyczne, przemycał dokumenty i pieniądze z Zachodu, rozdzielał niezależne od władz stypendia dla naukowców, a na dodatek był prezesem Polskiego Związku Alpinistycznego. Imponująca aktywność! To były dziwne czasy, z jednej strony beznadzieja i bieda, z drugiej jasność moralna, wiadomo, kto był nasz, a kto wróg.
Trochę mówi Paczkowski o swojej długoletniej pracy w IPN, ale rozmowa w pewnym momencie urywa się, jakby nie chciał się wypowiadać o nowej polityce historycznej. W sumie szkoda.
Ten wybitny historyk za mało mówi o metodologii swojej nauki, twierdzi tylko „staram się dążyć do opisania tego, co było – rzeczywiście istniało. Opis uzupełniam o własne wnioski, oceny; uważam jednak, by rozgraniczyć te oceny od możliwie obiektywnego opisu.” (s.321). Inna jego ważna uwaga: „Uważam również za błąd warsztatowy przedstawienie w jednoznacznie czarnych barwach postaci, której autor nie lubi albo potępia jej światopogląd. Klasyczny przykład to Julia Brystigierowa. Czegóż to o niej nie napisano! Utytułowani badacze wypisywali androny o tym, że 'Krwawa Luna' własnoręcznie torturowała więźniów. Nikt nie potrafił jednak tego udowodnić.” (s.322). To bardzo istotne, bo coraz więcej jest ostatnio zacietrzewionych historyków, którzy wręcz dyszą miłością lub nienawiścią do opisywanych postaci; dla mnie to badacze niewiarygodni, bo przestają być obiektywni. Na szczęście są jeszcze historycy niezacietrzewieni, jak prof. Paczkowski.
Jak już wspomniałem, prof. Paczkowski to człowiek, spokojny, koncyliacyjny, szukający kompromisów, jak sam o sobie mówi: „Jestem konserwatywnym liberałem ze skłonnościami lewicowymi” (s.409). Znamienne, że na wybieralnym stanowisku szefa Polskiego Związku Alpinistycznego przetrwał 20 lat, sam odszedł, bo uznał, że czas by młodsi przejęli pałeczkę.
Dużą wartością książki są krótkie biogramy osób, które wspomina Paczkowski w swojej gawędzie, a że jest bardzo towarzyskim człowiekiem, to dostajemy masę ciekawych informacji.
Książka jest pięknie wydana, uwagę zwracają ciekawe fotografie, a jednak pozostawia pewne uczucie niedosytu.