„Wędrówka Anamaru i inne opowiadania” jest pierwszą pozycją Tomasza Mroczkowskiego, po którą sięgnęłam. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Bardzo dużo oczekiwałam po tej książce, opis na okładce zachęcał.
Po przeczytaniu: nie umiem się określić. Mam mieszane uczucia. Ale po kolei.
„PIĘĆ HISTORII. PIĘĆ MIEJSC I CZASÓW. PIĘĆ PRAWD O CZŁOWIEKU.” Tak dokładnie jest. To najlepsze streszczenie tej książki. Pięć całkiem różnych opowiadań, pięciu różnych bohaterów ze swoimi osobistymi historiami. Te historie wciągają, poruszają do głębi.
Plusem tej książki są właśnie te opowiadania. Ich treść, przekaz. Każdą z tych anegdot czytałam z zapartym tchem, z podniesionym ciśnieniem i szybciej bijącym sercem… bo są to historie przerażające, pozostawiające ślad na psychice. Bo jak tu czytać swobodnie m.in. o dziewczynce sprzedanej przez własną matkę? Jako rodzicowi, nie mieści mi się to w głowie.
Pozycja, której nie da się połknąć w jeden wieczór. Przynajmniej tak było w moim wypadku. Opowiadania zmusiły mnie do przerw pomiędzy sobą, do refleksji nad swoim życiem, przemyśleń nad postępowaniem i co tak naprawdę dzieje się ze mną, we mnie, wokół mnie. Co jest ważne? Czym się kieruję w życiu? Trzeba czytać w pełnym skupieniu, dlatego nie jest to literatura lekka i spokojna.
Książka porusza problemy naszych czasów. Pogoń za pieniądzem, brak moralności, samotność, pułapki technologii, chęć przetrwania za wszelką cenę. Tematy ciężkie, ale jakże prawdziwe. Przecież stykamy się z nimi na co dzień. Prawdy życiowe i ponadczasowe, chociaż tu, osadzone w różnych okresach historycznych.
Co mi się jeszcze podobało? Historie dopracowane w najmniejszym szczególe. Pomimo strasznych losów bohaterów, ich tragedii, autor próbuje pokazać nam także ich pozytywne spojrzenie na świat. Na tyle, ile to możliwe. To było super, bo historie same w sobie są bardzo przytłaczające.
Co mi się nie podobało? Przydługie opisy i zbyt skomplikowane zdania, niekiedy sięgające pół strony. Nie chodzi tu o język, bo słowa są piękne i zrozumiałe. Aczkolwiek przez długość zdań i mnogość porównań czasami traciłam wątek, tą ciągłość myśli. Musiałam czytać kilka razy, by „wrócić na tory”.
Podsumowując: książkę polecam tym, którzy potrafią zagłębić się w siebie. Tym, którzy lubią podumać nad przemijaniem, sensem życia. Tym, którzy nie boją się problemów i ludzkich tragedii. Tym, którzy nie oczekują lekkiej i przyjemnej lektury do poduszki.
Czy sięgnę po więcej? Myślę, że dam szansę autorowi. Jego styl pisania mnie nie zachwycił, za to pomysł na opowiadania był pierwszorzędny. Być może jest to tylko kwestia przyzwyczajenia się do sposobu prowadzenia pióra T.Mroczkowskiego.