Książki Lecha Witkowskiego o autorytecie to imponujące mozaiki poglądów, ogarniające tysiące lat myśli ludzkiej. Dopiero „stając na ramionach olbrzymów”, jak określał taką postawę w nauce Isaac Newton, Witkowski ostrożnie i skromnie kreśli własne stanowisko filozoficzne i pedagogiczne. W ten godny zalecenia sposób sam staje się autorytetem od autorytetów.
Piotr Sztompka,
członek rzeczywisty PAN
Temat to arcyważny, nie tylko z racji jego historii zapisanej w dziejach filozofii, pedagogiki, sztuk pięknych, ale przede wszystkim z dwóch innych powodów: po pierwsze, pojęcie autorytetu zdaje się skupiać w sobie całą siłę ludzkiego dążenia do porządkowania świata, konstruowania obrazu rzeczywistości opatrzonego ramami i spójnymi zasadami (stąd „autorytet” pojawia się właściwie w każdej dziedzinie ludzkiego działania), po drugie – zdajemy się żyć w świecie, którego jednym z wyznaczników jest utyskiwanie nad upadkiem czy wręcz brakiem autorytetów. Decyzja o badaniu problemu autorytetu jest więc trafna, dotyka bowiem kwestii o wadze nie tylko historycznej: w istocie rozważając autorytet, dotykamy całej niezwykle złożonej konstelacji czynników określających sposób naszego „bycia razem”.
Autor jest doskonale świadomy rozległości tematyki, stąd konieczność dokonania imponującego krytycznego oglądu wielu dziedzin myśli i twórczości. Rzecz to niezbędna, ale i ryzykowna: bogactwo problematyki onieśmiela, ale i prowokuje do pytań. Czy Autorowi udało się przeprowadzić swój plan? Czytelnik oceni. Na pewno doceni natomiast (nawet jeśli będzie czytał wybiórczo, co wydaje się nieuchronne przy książce tych rozmiarów) to, że praca ta stanowi krytyczne kompendium umożliwiające zaznajomienie się z wieloma poglądami na temat autorytetu, a to z kolei może stanowić dobry punkt startowy do własnych dalszych studiów.
Tadeusz Sławek
Książka Lecha Witkowskiego jest w stanie dać satysfakcję chyba największym „smakoszom” języka polskiego. Nie będę ukrywał, że czytanie 750 stron tekstu naukowego zwykle wiąże się z wysiłkiem, zwykle czujemy się znużeni monotonią używanych słów, jednowątkową tematyką, spakowaniem zbyt dużej ilości myśli w kolejnych akapitach. W przypadku omawianej pracy tego nie ma. Jeśli język przyrównamy do klawiatury fortepianu, to można powiedzieć, że Lech Witkowski jako pianista wykorzystuje wszystkie klawisze. Dzięki temu potrafi wydobyć najdrobniejsze niuanse w analizowanych stanowiskach odnoszących się do sposobów ujmowania autorytetu.
[…] czytanie tego dzieła prowokuje nie tylko do myślenia o naszej kondycji umysłowej, ale również wywołuje ferment emocjonalny, skłania do samooceny. Jest to więc moje osobiste świadectwo, że Lech Witkowski nie pracował daremnie. Jestem przekonany, że jego znaczący tekst będzie prowokował do refleksji wielu innych czytelników. A przy okazji będzie także uczył szacunku do humanistyki, a więc skłaniał do czytania, myślenia, czytania i znów do myślenia, czyli odnajdywania przyjemności w poznawaniu dawnej i współczesnej kultury symbolicznej.
Stanisław Zbigniew Kowalik