Jeśli ktoś kazałby mi się zdeklarować, czy jestem rozważna czy romantyczna to bez wahania odpowiedziałabym że rozważna. Daleka jestem od egzaltacji, miłosnych uniesień i przysłowiowych motyli w brzuchu. Dla mnie miłość to coś co wymaga ciężkiej pracy na co dzień, a jednym z jej najpiękniejszych przejawów jest ugotowanie przez moją "drugą połówkę" obiadu czy odkurzenie mieszkania a nie otrzymanie kosza czerwonych róż z jakiejś okazji (czy bez).
Na liście moich lektur raczej nie mają szans pojawić się romanse, bo to nie moja estetyka ale muszę przyznać że "Narzeczona Schulza" Agaty Tuszyńskiej dotknęła tej wrażliwej części mojej duszy i przez trzy wieczory delektowałam się przepiękną, nieszczęśliwą historią miłosną wybitnego artysty i jego narzeczonej.
Józefina Szelińska (Juna) była przez cztery lata narzeczoną Brunona Schulza. Ona: skromna, przepiękna, wykształcona nauczycielka języka polskiego. On: dużo starszy, chuderlawy, nauczyciel rysunku i prac ręcznych starający się ze wszech miar zyskać miano artysty (pisarza, rysownika).
To historia pisana z perspektywy Juny, szaleńczo zakochanej, której jednak miłość przegrywa z potrzebą bycia artystą Schulza. Aby tworzyć potrzebował on skupienia, samotności, a jego związek z Szalińska od początku właściwie był skazany na przegraną.
Bruno Schulz potrzebował jej miłości, opieki, podziwu jakim go darzyła. Sam też pewnie ją kochał co jednak nie przeszkadzało mu romansować z innymi kobietami i fascynować się prostytutkami które tak często rysował.
Związek rozpadł się po czterech latach jednak Juna do końca swych dni pielęgnowała pamięć o artyście i robiła wszystko aby ocalić go od zapomnienia sama pozostając w cieniu .
Ta książka pokazuje jak wielka może być miłość. Że to uczucie jest czasami silniejsze niż śmierć. Jak ciężko kochać i żyć z artystą, który jest trochę "nadczłowiekiem". To też opowieść o szaleństwie i okrutności wojny, która niszczy wszystko.
Jestem zauroczona tą opowieścią. Agata Tuszyńska wykonała ogromną pracę starając się dotrzeć do informacji na temat Juny i jej związku z Schulzem. Nie ukrywa jednak, że w wielu wypadkach musiała posłużyć się własną intuicją i wyczuciem aby odtworzyć relacje tej pary co uważam nie powinno być zarzutem, bo autorka mówi o tym wprost już na początku powieści.
Z pewnością sięgnę po wcześniejszy książki autorki. Jestem oczarowana jej stylem i wnikliwością. Pani Tuszyńska swoją powieścią obudziła moją skrywaną romantyczną naturę.