Raczej nie czytam romansów, kompletnie nie jest to mój gatunek, jednak po "The Love Hypothesis" zdecydowałam się sięgnąć dlatego, że jedna z moich przyjaciółek jest ogromną fanką Reylo (Rey i Kylo ze "Star Wars"), a to jako właśnie ich fanfik w alternatywnym uniwersie zaczynała ta historia (i nie da się zaprzeczyć, że Adam z wyglądu to totalnie Adam Driver ;p). No i cóż... nie żałuję, że przeczytałam, choć miałam nadzieję, że spodoba mi się ta książka nieco bardziej. Ale po kolei!
Na początek muszę powiedzieć, że uwielbiam relację między głównymi bohaterami. Ich przekomarzanie, ich każda interakcja... no coś cudownego!
Również i sami bohaterowie przypadli mi do gustu - Olive jest w porządku, Adam zaś... no uwielbiam! Tak bardzo lubię ten typ, trafił w moje gusta, nie powiem. Do tego drugoplanowe postacie stanowią fajną podporę, podobała mi się prawdziwa przyjaźń między nimi oraz to, jak całą grupą sobie pomagali i wspierali się nawzajem. No i wątek najlepszej przyjaciółki głównej bohaterki, walczącej z seksizmem, zrobiony był uważam naprawdę fajnie, autorka nie przegięła i nie przerysowała sytuacji.
To są zdecydowanie najmocniejsze elementy tej książki, wciągają i zachęcają do dalszego czytania. Z czym więc miałam problem?
Komunikacja uczuć. Bohaterowie coś do siebie czują, ale żadne z nich tego nie przyzna. Wątek już tak przerzuty, tyle razy wypluty... nie dość, że ogólnie nienawidzę tego motywu, to jeszcze po tylu razach ile był i jest on wałkowany, mam kompletnie dość. Na jednej scenie, która ten cyrk uczuciowych kłamstw rozpoczęła, zdenerwowałam się tak bardzo, że poważnie zastanawiałam się czy nie odłożyć tej książki na długie dni jeśli nie tygodnie.
Drugim najsłabszym dla mnie elementem była sytuacja z pewnym... molestantem, żeby nie spoilerować. Poza tym, że gość mi nie pasował od początku i śmierdział na kilometr, to uważam, że kompletnie był to niepotrzebny w tej książce motyw. Klasycznie wattpadowo jednak został wciśnięty i w moich oczach historia przez to traci - częściowo też dlatego, że zrobione to uważam było na wyrost. Przekoloryzowane, niemal karykaturalne. Podobało mi się, jak końcowo ten wątek zakończono - sytuację zgłoszono do odpowiednich osób, a nie jak często to w tego typu opowieściach bywa, po starciu dwóch męskich bohaterów zapomniano o sprawie - nie zmienia to jednak faktu, że mogliśmy obejść się bez całego tego motywu.
W skrócie? Jest to książka... w porządku. Jeśli ktoś lubi romanse, polecam, na pewno się wam spodoba. Jeśli to nie wasz gatunek, a sięgacie po takie historie od czasu do czasu to... znajdziecie pełno dużo lepszych. Nie mniej, bawiłam się naprawdę dobrze i w gruncie rzeczy będę wspominać przyjemnie.
Swoją drogą, mała prośba do wydawnictwa - błagam, nie róbcie nigdy więcej tych nieodklejalnych naklejek "Fenomen TikToka", "Adaptacja Netflixa już dostępna" itp., wydaje mi się, że mówię w imieniu wszystkich czytelników: nienawidzimy tych znaczków. Niszczą okładki. 🤣
We współpracy z wydawnictwem You&YA.