Gdy zapytać przeciętnego człowieka, z jakim typem literatury kojarzy się Jarosław Haszek, to zwykle wymienione są przygody dzielnego wojaka Szwejka i, raczej, nic więcej. A niewielu przypomni sobie, że autor przygód wojaka Szwejka był bardzo ciekawą postacią i człowiekiem o lekkim piórze. Bardziej dociekliwi, zarzucają również, że Haszek nie należał do zgranego zespołu abstynentów, jednak nikt nie chce zauważyć, że "Jest na świecie państwo, w którym weterynarz może być ministrem sprawiedliwości, a prawnik ministrem rolnictwa." (ze wstępu do zawartego w tym tomie opowiadania "Nowy pan minister rolnictwa"). I jak żyć na trzeźwo w takim państwie? To, raczej trudna sztuka.
Wybór opowiadań, który wpadł w moje ręce, pochodzi z czasów rozbuchanego stalinizmu i jest, a jakże, poprzedzony, obowiązkowymi wtedy, wymysłami oddającymi smak, panującego w tamtych latach i duszącego wszystkich, socrealizmu. Ot, znak tamtych czasów. Pretensji do autora wstępu nie mam, bo z czegoś trzeba żyć.
Autor opowiadań zawartych w tomiku, nie pozostawia jednej suchej nitki na tych, którzy powinni świecić dobrym przykładem, a wyczyniają rzeczy godne pogardy. Naśmiewa się z podwójnej moralności. Dlaczego? Przecież już biskup Krasicki pisał "I śmiech, niekiedy, może być nauką, kiedy się z przywar nie z osób natrząsa".
Humoreski rożnego typu i kalibru są, zwykle, na cenzurowanym i niewielu nauczycieli potrafi cokolwiek polecić, a zestaw obowiązkowych i dodatkowych lektur szkolnych w tym punkcie, praktycznie, nic nie zawiera. Może dlatego, że satyra bywa bronią groźną, bo mówiącą prawdę?
Żyjący wiele lat później, Marian Załucki, tak określił humor ".. dowcip to myśl, która stoi na głowie, a do was pasuje jak ulał...".
Są nieśmiertelne utwory satyryczne i do nich zaliczam, między innymi, opowiadania Haszka. Napisał ich on bardzo wiele, ale są mniej znane pokoleniu ścian telewizyjnych i miziania smart-fonów (czy jak się to tam pisze).
Z kronikarskiego obowiązku przypomnę, że "Tasiemiec księżnej pani" zawiera wstępne przygody Szwejka, łącznie ze sławnym pilotowaniem samolotu.
Satyra to jedna z najtrudniejszych sztuk literackich i jednocześnie bardzo ważna (wbrew temu co twierdzą niektórzy nauczyciele). Dziś o dobrą satyrę trudno, a opowiadania Haszka nie są zbyt chętnie wydawane. Przyroda notuje rożne anomalie, ale przedstawiania i przypominania satyr trudno się spodziewać. Próby niektórych wydawnictw niewiele wnoszą, ale chwała i za to. W rezultacie nie trzeba polować na opowiadania Haszka gdzieś po zapomnianych składach bibliotecznych czy skupach makulatury.
Te opowiadania, mimo podeszłego wieku, bywają prorocze.