Jeżeli czytałeś pierwszy tom „Prawdopodobieństwa” Nancy Kress, założę się, że „Gwiazda prawdopodobieństwa” jest książką, na którą wyczekiwałeś z utęsknieniem. Idę też o zakład, że przeczytasz ją w oka mgnieniu, na jednym wdechu i kolejny raz popadniesz w ogromną tęsknotę i zniecierpliwienie, kiedy pojawi się tom trzeci cyklu.
Jeśli jednak nie czekałeś na „Gwiazdę…”, oznacza to, że masz trochę do nadrobienia, a im szybciej zaczniesz, tym lepiej dla ciebie, bo ta space opera warta jest grzechu!
Jak każda porządna powieść fantastyczno-naukowa, „Gwiazda prawdopodobieństwa” zawiera mnóstwo informacji z zakresu fizyki. Nie dziwi więc (zwłaszcza po lekturze książki), że wstęp do bookazine’a napisał doktor fizyki, tłumacząc niektóre zawiłe zagadnienia laikom takim jak ja (choć w moim przypadku pojawiła się jeszcze większa pustka w głowie po przeczytaniu jego wstępu i jeszcze większe przeświadczenie, że nauki ścisłe są dla mnie terra incognita). Utwierdziłam się jednak w przekonaniu, że w przypadku dobrze napisanej książki, nawet fizyka nie jest mi straszna. Wręcz przeciwnie, da się ją oswoić.
Zacznijmy od sprawy zasadniczej. Czy trzeba znać tom I „Prawdopodobieństwa”, zanim przystąpi się do lektury „Gwiazdy…”? Niekoniecznie, aczkolwiek na pewno nie zaszkodzi. Jeśli jednak nie miało się okazji sięgnąć wcześniej po „Księżyc prawdopodobieństwa”, a koniecznie chce się poznać treść „Gwiazdy…”, można chwytać po książkę śmiało. Pomimo iż wydarzenia mocno związane są z poprzednim tomem, znajomość wcześniejszej książki nie jest konieczna. I tak wszystko wyjdzie w praniu.
Wojna z Fallerami trwa w najlepsze (a właściwie z uwagi na fatalną pozycję Ziemi, w najgorsze). Zwycięstwo obcej rasy wydaje się być przesądzone, na szczęście dla ludzi pojawia się jednak światełko w tunelu. Jednego z obcych udaje się pochwycić, rozkwita więc nadzieja, że dzięki obserwacji obcego uda się nawiązać kontakt z Fallerami, poznać przyczyny ataków na Układ Solarny, a w konsekwencji uratować go przed zagładą. Jest też cień szansy na odkrycie technologii, w której powstaje broń obcych. W tym ostatnim celu, grupa ludzi udaje się ponownie na Świat, by odkopać artefakt – broń, znaleziony w górach przez członków poprzedniej ekspedycji.
„Gwiazda…” poświęca dużo mniejszą uwagę Światanom i ich dzielonej rzeczywistości. Warto więc sięgnąć po poprzedni tom, by zrozumieć jak dzielenie rzeczywistości działa w praktyce. Ten tom, to przede wszystkim ekspedycja naukowo-wojskowa, eksponująca konflikt z Fallerami, mocno skupiająca się na zagadnieniach fizycznych. Jaki związek mają obcy z fizyką, tego dowiecie się z książki.
Dla mnie drugi tom „Prawdopodobieństwa” okazał się dużo mniej pasjonujący niż „Księżyc…”. Jak dla humanistki wzdragającej się na samą myśl o większości przedmiotów ścisłych, za dużo w „Gwieździe…” fizyki. A jednak nawet fizyka nie była w stanie obrzydzić mi lektury. Ponownie pasjonującej, ponownie zaskakującej.