,-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.''
Są książki, które polecają wszyscy dookoła, wystawiają najwyższe oceny, a gdy je czytamy, czujemy się oszukani, bo okazują się nudne, mało oryginalne i na pewno nie takie, jakimi je wszyscy opisywali. Ale są jeszcze powieści, które nie bez powodu otrzymały niezliczoną ilość nagród i zostały przedstawione jako te najlepsze roku poprzedniego. To lektury, które zapadają na długo w pamięć, wywołują w czytelniku wiele skrajnych emocji i często opowiadają o trudnych, bolesnych tematach, których sami unikamy. Gwiazd naszych wina należy do tej drugiej grupy, a na dodatek ma wiele innych plusów, które sprawiają, że czasami warto zaufać rekomendacji New York Timesa, czy chociażby Wall Street Journal.
Hazel jest szesnastolatką, która ciężko choruje i żyje dzięki pewnej terapii, która nie uratowała jej życia, a przedłużyła je. Całe dnie spędza z książką w ręku lub na oglądaniu America’s Next Top Model. Nie jest podobna do swoich rówieśniczek i nie ma tych samych priorytetów co one, nie uczęszcza do szkoły, nie koleguje się z nikim. Zamyka się w sobie i zamiast walczyć, zaczyna się poddawać. Wtedy wkracza jej mama, proponując aby poszła na spotkanie grupy wsparcia dla chorej młodzieży. Dziewczyna oczywiście się buntuje, ponieważ uważa, że nie potrzebuje tego i wszystko jest z nią w porządku. Jednak kiedy zauważa, że jej argumenty nie przekonują nikogo, postanawia tam pojechać. Wtedy właśnie w jej życiu następuje nagły zwrot - na spotkaniu poznaje tajemniczego i seksownego chłopaka, który cały czas się na nią gapi. Augustus nieustannie ją czymś zaskakuje, a ponadto ma niezwykłe poczucie humoru, dzięki któremu Hazel odzyskuje wiarę w siebie i zaczyna dostrzegać to, na co wcześniej nie zwracała uwagi. Bohaterka zadaje sobie pytania, na które będzie szukała odpowiedzi: Czym są choroba i zdrowie? Co znaczy życie i śmierć?
Od kilku miesięcy czytając zagraniczne blogi i oglądając vlogi, natykałam się na recenzje książki Johna Greena The Fault in Our Stars, w których dosłownie wszyscy polecali, zachęcali i pozytywnie się o niej wypowiadali. Później obejrzałam trailer, który wrzucił Bukowy Las na swoją tablicę i właśnie wtedy dowiedziałam się, że powieść ukaże się za kilka miesięcy w Polsce! Bardzo byłam tym faktem podekscytowana, ponieważ słuchając tyle zalet tej historii, miałam ogromną ochotę, zagłębić się w losy głównych bohaterów i odkryć to, co sprawiło, że świat zwariował na punkcie Hazel i Augustusa. Powieść tę wyróżniono wieloma nagrodami, przetłumaczono na kilkadziesiąt języków i na jej podstawie nakręcono film. A to tylko część sukcesów Gwiazd naszych wina.
John Green jest znanym autorem bestsellerów, jego debiutancka powieść Szukając Noel porównywalna jest do Buszującego w zbożu. Publikował jeszcze inne, ale to ta wydana jako ostatnia [Gwiazd naszych wina], przyniosła mu ogromną popularność. Otrzymał wiele nagród literackich, m.in.: Edgar Award, Printz Honor i Printz Medal. Obecnie mieszka z żoną i synem w Indianapolis.
Nikogo nie zdziwi na pewno to, że napiszę o tej książce same dobre rzeczy, prawda? Sięgając po tę pozycję miałam wysokie oczekiwania, ponieważ już sam fragment wzbudził we mnie pewne emocje, a jeszcze przed tym, wszystkie razem wzięte opinie. Spodziewałam się wspaniałej historii z równie wspaniałymi bohaterami i innymi elementami i taką też otrzymałam. Fabuła jest z pewnością nietypowa, bo mimo że temat ten wałkowany jest od dawna i wielu autorów próbuje na różne sposoby, pisać na jego podstawie jakieś historie, to ta tutaj pomimo tego jest inna. Jest opowiedziana zupełnie na nowo, całkowicie innym sposobem, który powinien zachwyć wszystkich. Przede wszystkim autor odważnie i wnikliwe prezentuje nam oblicza choroby, dzięki czemu możemy z bliska przyjrzeć się o co w tym chodzi i uzmysłowić sobie, że wcześniej nie mieliśmy tak bliskiego kontaktu z kimś chorym. Bo właśnie takie się ma wrażenie czytając Gwiazd naszych wina. Wspomnieć trzeba też, że nie spotkamy tutaj nieustannego smutku i pewnej melancholii i rozważań o śmierci - pisałam, że powieść czymś różni się od innych. Jest nie tylko odważna, wnikliwa, ale też dowcipna.
Bohaterowie są kolejnym silnym atutem tej powieści, dzięki niesamowicie interesującej kreacji. Stanowią solidną podstawę historii, ponieważ autor wykreował ich na nietuzinkowe i podchodzące do swojego życia z pewnym dystansem osoby. Są z pewnością bardzo realistyczni, mają swoje wady i zalety - dzięki temu łatwo jest nam zrozumieć ich sposób myślenia. Dowiadujemy się od nich, co może sprawić im przykrość, bo to ''normalni'' ludzie zazwyczaj nieświadomie popełniają błędy, które osoby chorujące odbierają całkowicie źle. Jako naciągane współczucie, bo tak wypada, nagłe czułości, bo dzięki temu poczują się lepiej. Tak to nie działa. Hazel jest całkowitym przeciwieństwem dziewczyn, które na co dzień widuję, ponieważ posiada swoje dwie strony - jedną całkowicie zamkniętą, poetycką, drugą - zwyczajnej nastolatki, która namiętnie ogląda America’s Next Top Model i pewnego dnia zaprzyjaźnia się z intrygującym Augustusem. Chłopak nieustannie rozbawiał mnie swoim poczuciem humoru, ale w połączeniu z Hazel wprowadzali w melancholijny klimat, gdzie zastanawiałam się nad odpowiedziami na pytania, które co chwilę sobie zadawałam. Warto zwrócić uwagę również na Isaaca (przyjaciela Augustusa), który potrafi przyłączyć się do tej dwójki i tworzyć zgrany zespół, który w swoim towarzystwie czuje się najlepiej.
Gwiazd naszych wina to powieść, która porusza do głębi. Przedstawia życie na pozór zwyczajnych nastolatków, ale taszczących za sobą ogromny ciężar - nieuleczalną chorobę, która zatruwa im całe życie. John Green odważył się przedstawić tę historię nie tylko w sposób, który zmusza do refleksji, ale też taki, gdzie będziemy mogli się pośmiać wraz z postaciami i poczuć się przez chwilę szczęśliwi jak oni. Kiedy przeczytałam ostatnie pięćdziesiąt stron, nie wiedziałam czy mam wstać, czy siedzieć czy płakać. Powiedziałam: Wow, to było piękne! Czy polecam? Oczywiście! Jest to niezwykła, głęboka, zabawna i zmuszająca do tego, aby podnieść głowę i ujrzeć to co mamy, zamiast narzekać na brak jakiejś rzeczy. Zachęcam naprawdę z całego serca do przeczytania historii, która zmienia patrzenie na świat i uzmysławia nam, czym tak naprawdę jest choroba, zdrowie, życie i śmierć..