Kocia Szajka wymiata! Coś wspaniałego! Znakomita lektura zarówno dla fanów kryminałów jak i kociarzy. Doskonale wyważona, z dużą dawką fantastycznego humoru... Nie możecie przegapić tej lektury!
Poznajcie Kocią Szajkę! Oto przed Wami Komandos, były oficer kocich oddziałów specjalnych i jego świta: Lola, Morfeusz, bracia Piksele, Bronka i Poziomka - koty zamieszkujące piwnicę jednego z domów tętniącego życiem przygranicznego Cieszyna. Koty żyją sobie spokojnie, nikomu nie wadząc. Leniuchują całe dnie i od czasu do czasu popełniają drobne grzeszki w postaci nastraszenia psa czy niegrzecznych dzieci.
Pewnego dnia do Komandosa zgłasza się komisarz Ludwik Psota. Ma on do rozwiązania nie lada zagadkę. Kryminalną zagadkę. Ktoś napadł na sklep "Społem" i ukradł wszystkie śledzie (miejscowy przysmak), które miały trafić na kanapki na przyjęcie w ratuszu. A kto lepiej sobie poradzi w rozwiązaniu zagadki zniknięcia śledzi niż kocia ekipa? No właśnie... Koty biorą sprawy w swoje ręce, czy też raczej pazury i przechodzą do mozolnego śledztwa, które prowadzi ich do zaskakującego finału...
Książkę czyta się fantastycznie. Począwszy od kociej ekipy składającej się z 7 kocich charakterów po nie byle jaką zagadkę mamy tu mnóstwo dobrej zabawy. Autorka doskonale oddała charakter kotów i we wspaniałym stylu opisała poszczególne zwierzaki. I tak mamy tu zadziornego Komandosa, który nie zważa na niebezpieczeństwo, leniwego i ospałego Morfeusza (kot idealny), pewną siebie Bronkę czy spokojną Poziomkę.
W przypadku pierwszego tomu przygód Kociej Szajki do śledztwa zostają wytypowani Bronka (moja ulubienica), która co i rusz w nerwach rzuca cieszyńską gwarą (tu chyba się najbardziej uśmiałam) oraz Morfeusz, który najchętniej położyłby się na trawie i przespał całe śledztwo. Czytając i śledząc kocie śledztwo, mając tę dwójkę przed oczami, można się zdrowo uśmiać. Bronka rozbraja mową a Morfeusz zachowaniem - dwa tak różne charaktery a potrafią ze sobą współpracować.
Jeśli chodzi o zagadkę kryminalną, to z punktu widzenia dorosłego czytelnika jest ona banalna - ja domyśliłam się rozwiązania już na samym początku, ale mój starszy syn miał niemałą zagwozdkę. Tym bardziej, że podejrzanych tu nie brakuje - począwszy od właścicielki sklepu a na samych kotach skończywszy (w końcu chodzi o kradzież śledzi!). Na szczęście Bronka i Morfeusz doskonale umieją prowadzić śledztwo i stopniowo pomagali nam rozwiązać sprawę zniknięcia śledzi. Bez nich byśmy sobie nie poradzili...
Warto podkreślić (jeśli ktoś by się sam nie domyślił), że w tej książce koty zostały zantropomorfizowane - żyją własnym życiem (jak to koty), potrafią porozumieć się z człowiekiem, ba!, potrafią przecież prowadzić śledztwo! Mają nawet własny koci internet! I Kociograma... Oraz różne gry na konsoli do gier... A w wolnym czasie lubią wygrzewać się na słońcu, urządzać potańcówki i robić szaszłyki z much. Jak widać humor tu jest specyficzny i nie każdemu może odpowiadać. Myślę, że dzieci będą zadowolone. Ja i syn bawiliśmy się świetnie!
"Kocia Szajka i zagadka zniknięcia śledzi" skradła nie tylko serce mojego starszego syna, ale również i moje. Jako kociara i fanka kryminałów jestem zachwycona tą książką. Z pewnością sięgniemy po następne dwa tytuły, tym bardziej, że książek tych nie trzeba czytać po kolei, bo każde śledztwo prowadzone jest przez inną parę kocich detektywów, więc znajomość pierwszego tomu nie jest niezbędna.
Wspaniała lektura dla najmłodszych. Przeznaczona niby dla 6-8 latków, ale myślę, że starsze dzieci będą się przy niej lepiej bawić niż te młodsze, choćby ze względu na tą antropomorfizację i internetowe nawiązania. Będzie im łatwiej wszystko zrozumieć i ogarnąć się w temacie. Ale i młodsze dzieci mogą po nią sięgać, bo „grunt to draka!”.
Polecam bardzo serdecznie!