Powieść „Gra” to pierwsza część serii „Dolina” autorstwa niemieckiej pisarki Krystyny Kuhn. Pozycja ta w idealnym momencie weszła na polski rynek wbijając się w młodzieńcze gusta, spragnione historii strasznych i tajemniczych, doprawionych niewielkim wątkiem paranormalnym.
„Gra” opowiada historię rodzeństwa Julii i Roberta, którzy w okolicznościach niewiadomych dla czytelnika przybywają do elitarnej uczelni położonej w odciętej od świata dolinie Kanadyjskich Gór Skalistych.
Na samym początku nie sposób nie zauważyć pewnych inspiracji, którymi sugerowała się autorka. Samo miejsce akcji do złudzenia przypomina odcięty od świata hotel Overlook znany z powieści „Lśnienie” Stephena Kinga. Dodatkowo u Krystyny Kuhn pojawia się motyw „żyjącego budynku”, który od samego początku zdaje się obserwować bohaterów. Kolokacje te nie rażą, ponieważ rozwój wydarzeń jest zupełnie inny niż u pana Kinga, ale też nie wprowadzają dodatkowego smaczku, na który liczyłam. Lubię nawiązania intertekstualne i zawsze chętnie przyjmuję odwołania do innych dzieł kultury. Nie narzekam jednak. Zwłaszcza na początku, bo nie wypada!
„Gra” to od samego początku jedna wielka tajemnica. Autorka od pierwszej strony buduje napięcie grozy i informuje czytelnika o tym, że do samego końca zmagać się on będzie z pewnymi niewyjaśnionymi sprawami z przeszłości bohaterów. Tajemnice, z którymi spotyka się czytelnik są dwie. Pierwszą zapewnia konwencja kryminału (a może thrillera – trudno powiedzieć jednoznacznie z czym mamy do czynienia w przypadku „Gry”); wraz z bohaterami staramy się rozwikłać sprawę tajemniczego morderstwa oraz jego okoliczności. Autorka jednak na tym nie poprzestała, sprawiając, że stopień zapętlenia powieści jest jeszcze większy. Swoją tajemnicę ma też główna bohaterka. Jej sekret poznajemy niespiesznie, po kawałku. Trzeba przyznać – zabieg ciekawy, myślę jednak, że brak tej dodatkowej tajemnicy nie umniejszyłby walorów powieści. Faktem jest jednak, że wszystkie dodatkowe, ciemne sprawki wprowadzają do powieści wiele tajemniczości, ponadto zostały bardzo ciekawie rozwiązane, a to duży plus.
Powieść pełna jest niedopowiedzeń, czytelnik otrzymuje niewiele danych, a te nieliczne, które uda mu się zapamiętać wprowadzają do dezorientacji i niepewności. Do samego końca nie wiedziałam jak rozwiąże się akcja, co chwilę byłam czymś zaskakiwana. Zarówno sceneria, jak i wydarzenia w powieści wywoływały u mnie dreszcze i niepokój. Kilkukrotnie byłam zestresowana do tego stopnia, że przewracałam kilka kolejnych stron, aby poznać zakończenie danego rozdziału.
Zdecydowanie najsłabszym aspektem powieści jest język. Czytałam kilka recenzji, w których zarzuty spadły na Bogu ducha winnego tłumacza. Niesłusznie. Wina leży po stronie autorki, która jakby uparła się, żeby swoją powieść zamerykanizować. W książce co chwilę pojawiają się doprowadzające do szału angielskie wtrącenia i zwroty. Po co? Nie wiem. Być może autorka myślała, że przez to będzie bardziej ‘cool’ i ‘trendy’. Poza tym zwróciłam uwagę na kilka błędów rzeczowych (w jednym zdaniu Julia wkłada kopertę do kieszeni, w następnym koperta wypada jej z dłoni).
Książkę czyta się na jednym wdechu i właśnie to wynagradza nam wszelkie inne niedociągnięcia. Uwielbiam powieści od których nie sposób się oderwać, a nawet jak już się uda, to cały czas myśli się o rozwiązaniu przedstawionej w książce zagadki.
Zdecydowanie zachęcam do sięgnięcia po „Grę”. Dolina to bardzo ciekawe miejsce, które wchłonie niejednego czytelnika.