Gorąc za oknem, wakacje w pełni, żar leje się z nieba od samego rana. Wszyscy poruszają się, w spowolnionym tempie, bo każdy wysiłek męczy. W takie dni człowiek najchętniej usiadłby w cieniu, albo w chłodnym pomieszczeniu, klimatyzowanym, które znacznie poprawia samopoczucie. Dlatego jestem tu, w cukierni naprzeciw tajemniczego wejścia do klubu dla wybranych. Ludzie przechodzą koło niego nie mając świadomości, co jest w budynku. A czekam na panią Natalię Mielczarek, która ten klub zna od podszewki, jeśli nie od bielizny. Zna, bo go zakładała pod ksywką Gold, a teraz w nim rządzi pełnym ciałem, dosłownie.
I oto wchodzi, wchodzi kobieta, która ma wysokie mniemanie o sobie. Widać też, że jest miłośniczką złota, kocha je wręcz, co widać po biżuterii, na którą mało kogo stać, a którą ma na sobie. Ale skoro Gold, to gold, nie inaczej. Podchodzi do stoli, kelner pomaga jej zająć miejsce, po czym przyjmuje od niej zamówienie. Widzę, jak krytycznym wzrokiem ocenia cukiernię, którą zaproponowałam. Jednak spotkałyśmy się nie przypadkowo. Będziemy rozmawiać o książce „Gold”, którą napisała Natalia, o książce, która mnie mierzi i zniesmacza – czego nie ukrywam i czemu daję wyraz.
Już od pierwszej strony wiesz, co to jest za powieść. Klub sado-maso o nazwie Gold, który świadczy usługi dla wybranych klientów, panów. One to kumpele, każda z innej profesji prywatnie. Jedna to pani prokurator, inna to pani adwokat, jest i pani ginekolog, czy pani pracująca w prosektorium. Wachlarz Pań z każdej branży, które łączy klub. Tu się przebierają, a ich praca polega na … biciu i zadawaniu bólu klientom, co nazywają seksem bez dotyku. Bo to klient przecież, a one? One się wyżywają na mężczyznach za zranioną przeszłość, za doznane od nich urazy, czy porażki. Taki klub dla niewyżytych, jak sobie go zabawnie nazwałam.
Jednak klub, klubem. Prócz seksu mamy tu też szybkie samochody, wybuchające jądra jednego z panów, czy brawurowe sceny rodem z najlepszych filmów sensacyjnych, gdzie Bond mógłby odjechać w cień. I mafia, jak wisienka na torcie naiwności. Dlaczego?
„Gold” to książka dla niektórych – czytaj „wybranych”. Przedstawia silne kobiety, które poradzą sobie z każdą przeciwnością za nic mając kłody rzucane przez życie. Tytułowa pani Gold ma złotą szczoteczkę do zębów, którą zarobiła dzięki usługom swojego klubu. Pojawiają się tez panowie, oczywiście majętni, przystojni i hojni, którzy na każdą noc biorę sobie inną panią do łóżka. W myśl zasady – masz pieniądze, jesteś królem.
Treść jest naiwna, płytka i wulgarna. Dla mnie wręcz niesmaczna. Bicie i wyładowywanie osobistych frustracji na innych nie jest czymś, na co się godzę. Bicie, bo to kogoś podnieca w jakiś sposób to według mnie marny temat na fabułę, ale i na publikację. W „Gold” dochodzą do tego słabe dialogi, sceny i postaci.
To moje zdanie – nieco inne od większości, ale szczere. Nie ukrywam, że unikam tego typu książek. Są banalne według mnie, ale wiem, że znajdą się osoby, które podczas upału sięgną po „Gold”. Jest tu sama akcja i nie trzeba myśleć. Idealna lektura na dni, w których powietrze się nie rusza, nie ma żadnego powiewu, a pot leje się z ciała.
#agaKUSIczyta
@wydawnictwopsychoskok