"Godziny bez snu nie pojawiają się bez powodu".
Uwikłanie czytelnika w psychodeliczną rozgrywkę to z pewnością nie lada wyzwanie, ale jak pokazuje ta książka, wyzwanie serwujące ogrom emocji. Klimat wywołujący dreszcze i pewną dozę niepokoju w połączeniu z zagadką, jaką raczy nas autorka, na dłuższy moment spędzi wam tytułowy sen z powiek. I co najważniejsze, pojawi się więcej pytań niż odpowiedzi, czego z pewnością nie zapomnicie.
Ewelina Miśkiewicz to absolwentka filologii polskiej ze zdobytą specjalizacją krytyczno literacką, autorka serii obyczajowej pt. "Babski wieczór". Kocha zwierzęta, dobrą kawę i lubi długie spacery. Jej pasją jest czytanie oraz pisanie, poprzez które ukazuje losy kobiet w połączeniu z trudnymi tematami. Aktualnie mieszka w Tarnobrzegu.
Luiza chce być zwyczajna, dlatego zbliżając się do czterdziestki, pracuje w markecie. Od czasu do czasu widuje się z dorosłą już córką Zoją, a także ze swoim przyjacielem. Rutyna zapewnia jej stabilność i odciąga od tego, co wypełnia jej umysł. Przymusowy urlop w pracy skłania kobietę do odwiedzenia matki. Przyjazd do domu rodzinnego po dwudziestu latach nieobecności, pomaga Luizie dotrzeć do prawdy związanej z powtarzającym się w jej życiu snem.
Ależ to była dobra opowieść! Kameralna, mocno psychodeliczna, zaskakująca i równie niepokojąca, jak sen gnębiący Luizę, zwaną Lu. Ewelina Miśkiewicz serwuje bowiem czytelnikowi już od pierwszej strony historię kobiety, która intryguje tajemnicą, swoistym pierwiastkiem czegoś niedookreślonego. W toku rozwoju akcji, która funduje kilka odczuwalnych zakrętów, by na końcu odurzyć twistem fabularnym, postać protagonistki nabiera nowego charakterologicznego rysu. Od początku wiadomo, że coś jest nie tak, więc odkrywanie krok po kroku, genezy całej tej nietuzinkowej historii, zapewnia sporo literackiej przyjemności.
"Sen przychodzi na ranem" to niewątpliwie powieść psychologiczna, zawierająca w sobie elementy prozy obyczajowej i tradycyjnego dreszczowca. Taka hybryda gatunkowa w połączeniu z niezwykle trafną pierwszoosobową narracją głównej bohaterki, wyzwala odczuwalne przez niemal całą książkę, poczucie niepokoju. Autorka wchodząc w głowę Lu, jeszcze bardziej zbliża czytelnika do zagadkowego umysłu i jednocześnie pozwala niejako utożsamić się z bohaterką, co wzmacnia wydźwięk zaskakującego finału pokazującego, co jest prawdą, a co ułudą.
Ewelina Miśkiewicz w swojej książce skupia się na pokazaniu, jak zaburzone potrafią być relacje pomiędzy najbliższymi sobie osobami. Mowa tu o konfiguracji Lu i jej matki, a także Lu i jej córki. Do tego wszystkiego nie oszczędza bohaterów tego psychodelicznego dramatu i dorzuca traumę z przeszłości. Autorka uświadamiając czytelnikowi fakt, że przez całe życie nosimy w sobie dzieciństwo, buduje opowieść przesiąkniętą wieloma emocjami, wśród których przeważa zrozumienie i złość.
"Sen przychodzi na ranem" to niełatwa, ale jakże ważna, opowieść o mroku spowijającym ludzką duszę. Opowieść tajemnicza od pierwszej do niemal ostatniej strony, fundująca prawdziwy rollercoaster emocjonalny i zaskakujący finał. To także historia o ucieczce od własnego cierpienia, która przeraża i jednocześnie w pewnym stopniu intryguje. Mówiąc wprost, szkoda czasu na sen, przeczytajcie tę książkę.