Zbrodnia, w której ginie kobieta i dwie córki. Tragedia rodzinna, gdy mordercą okazuje się ich rodzony brat. Szybki proces i równie szybki wyrok - dożywocie. Akurat w czasie, gdy wycofano karę śmierci. Skazać pomogła go najmłodsza siostrzyczka - jedyna, która przeżyła masakrę i była na miejscu zbrodni. Miała siedem lat i jej zeznania obciążyły brata.
Dziś jest po trzydziestce i wcale nie uporała się z przeszłością. Wiedzie marny żywot w obskurnym mieszkaniu, ze starym kotem. Nie dręczą jej koszmary - jest na nie uodporniona, a utrzymuje się z datków ludzi wzruszonych jej historią. Datków, które składali chętnie małej dziewczynce i które właśnie się kończą. W akcie desperacji i nadziei na honorarium, zgadza się na spotkanie z Klubem Kryminalnych Ciekawostek, którego odłam wierzy w niewinność jej brata. Kolejne spotkania i fakty sprawiają, że coraz bardziej zaczyna wątpić czy został on słusznie skazany. Miała w końcu tylko siedem lat...
Nowa powieść Gillian Flynn zaczyna się, gdy pozornie wszystko już wiadomo. Była masakra na farmie, jedna osoba przeżyła, winnego skazano - pozamiatane. Teraz spodziewamy się, że przez kolejne kartki książki będziemy poznawać historię biednej Libby i dowiadywać się, jak trudno jej poradzić sobie z demonami. Tymczasem mamy zagadkę kryminalną, której rozwiązywanie tak nas wciąga, że główna postać spada na dalszy plan.
Owszem, ma trudne życie. Jest poranioną i opuszczoną przez wszystkich kleptomanką. Ale najważniejsze jest to co stało się na farmie dwadzieścia pięć lat temu. Kto zabił? I z jakich powodów? Autorka umiejętnie prowadzi czytelnika do kolejnych faktów i dowodów poprzez odkrywanie przed nim przeszłości. Robi to zarówno poprzez retrospekcje - akcja prowadzona jest wielowątkowo. Kolejne rozdziały dzieją się albo współcześnie - wówczas ich narratorką jest Libby, lub w przeszłości w bliskich okolicach zbrodni, gdzie fakty na kilkadziesiąt godzin wstecz poznajemy przez Bena (domniemanego mordercę) lub matkę rodziny.
Jest to zabieg bardzo ciekawy dla czytelnika. To, czego dowiadujemy się, gdy akcja toczy się w 1985 roku mocno kontrastuje z tym, co aktualnie wie Libby i tym, czego podejrzewa. Historię więc poznajemy od każdej ze stron, co czyni ją bardziej interesującą i zarazem budzi w nas głód odkrycia prawdy. Przypomina to trochę serial kryminalny "Dowody zbrodni", gdzie policjantka rozwiązuje sprawy z przeszłości.
Gillian Flynn nakreśliła bardzo wyraziste postaci (nawet te epizodyczne). Niełatwą do lubienia główną bohaterkę i historię o zbrodni z przeszłości, której winowajcy poszukujemy, a która sama w sobie jest tak niesmaczna, że nieraz (wątek pedofilski) walczymy wewnętrznie, aby czytać kolejne akapity.
Czyta się jednak nad wyraz sprawnie, bo Flynn potrafi pisać wciągająco. Stopniowo budować zaciekawienie odbiorcy i krok po kroku prowadzić go krętymi ścieżkami do celu - odpowiedzi na pytanie o zbrodniarza. Ale nie tylko sama zbrodnia jest tym, co przyciąga do książki.
Fascynują nas też bohaterowie: smutni, biedni, marni. Poznajemy ich rozterki i pełne
rozpaczy podejście do życia... jakby stracili całą nadzieję. Ten właśnie brak pocieszenia jest cechą charakterystyczną rodziny Day'ów. I chyba on właśnie daje nam siłę do czytania i wciąga nas pytanie czy na końcowych kartach Libby i Ben odnajdą choć iskierkę nadziei? A może nawet... szczęście?