"Wszechświaty" Leonarda Patrignaniego są pierwszym tomem trylogii pod tym samym tytułem, a zarazem debiutem literackim autora. Od zawsze lubiłam sięgać po książki z gatunku fantastyki, a ten tytuł w ostatnim czasie w szczególny sposób przykuł moją uwagę. Nie powiem Wam w tej chwili, czy głównym powodem był rzut okiem na okładkę, czy też huczne zapowiedzi zbliżającej się premiery tej powieści. Grunt, że tytuł zapadł mi w pamięci na tyle, że postanowiłam się z nim zapoznać. Czy nasze spotkanie było udane? Czy sięgnę po kolejny tom trylogii? O tym może za chwilę. Wpierw słów kilka na temat fabuły.
Głównymi bohaterami są Alex Loria oraz Jenny Graver. Oboje od czterech lat doświadczają czegoś niezwykłego, nie dającego się w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Miewają pewne ataki, po których tracą przytomność, a kiedy zapadają się w nicość, są w stanie nawiązać ze sobą telepatyczną więź. W ostatnim czasie ich "spotkania" są coraz częstsze i intensywniejsze. Nadchodzi dzień, w którym Alex postanawia spotkać się na żywo z Jenny. W tym celu musi wyruszyć z rodzinnego Mediolanu i udać się do Melboyrne, gdzie mieszka dziewczyna. Dociera na umówione miejsce spotkania, jednakże nigdzie nie może dostrzec Jenny. Najdziwniejsze jest jednak to, że odbiera od niej telepatyczną wiadomość, iż znajduje się ona w tym samym miejscu, czeka na niego, a jego nie ma. Oboje dochodzą do wniosku, że psychika płata im figla, ponosi ich wybujała wyobraźnia, a może wręcz są obłąkani. Wkrótce okaże się, że wcale nie zwariowali. Każde z nich znajduje się czasoprzestrzeni alternatywnej, w rzeczywistości równoległej. Jakim sposobem udało im się zatem nawiązać kontakt? I co to może dla nich oznaczać?
Przyznam szczerze, że po skończonej lekturze "Wszechświatów" do końca nie wiem, co mam myśleć na temat tej powieści. Jedno muszę przyznać autorowi - odznacza się on niesamowicie kreatywnym umysłem, obłąkańczo wybujałą wyobraźnią. Zapewne nie jedno z Was czasami zadawało sobie pytania typu: co by było, gdyby moje życie w danej chwili potoczyło się inaczej? W zupełnie innym kierunku? Gdzie bym wówczas był i co robił? Historia Alexa i Jenny dostarcza nam w pewien sposób informacji na te pytania. Śledząc ich losy jesteśmy w stanie zobaczyć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby faktycznie prawdziwa była teoria o istnieniu światów równoległych. Autorowi udało się stworzyć opowieść, która wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Dzieje się tak dużo, że momentami czułam się wręcz zagubiona i próbowałam zrozumieć, co w danej chwili właściwie się wydarzyło i w jakim kierunku to wszystko podąża. Bohaterowie snują swoje przypuszczenia na temat tego, co ich spotyka, wyciągają wnioski, tworzą skomplikowane teorie. Jestem pewna, że nie jedna osoba poczuje przez to nie mały zawrót głowy. Ze mną właśnie tak było. Momentami byłam skołowana i nie wszystko potrafiłam zrozumieć. Pewne szczegóły związane z istnieniem alternatywnych rzeczywistości pozostały dla mnie zagadką, gdyż nigdzie w powieści nie znalazłam na nie odpowiedzi. Być może w kolejnym tomie zostaną one wytłumaczone, ale póki co czuję pewien niedosyt. Co prowadzi do tego, że nie do końca czuję się usatysfakcjonowana lekturą.
Niemniej jednak trzeba przyznać autorowi, że stworzył coś nietuzinkowego. Nie ma tu oklepanej historii, a jest coś nowego, wartego poznania. To, co spotkało Alexa i Jenny, jest czymś wyjątkowym, nie dającym się objąć rozumem. Patrząc na to, iż jest to literacki debiut autora, trzeba przyznać, że całkiem nie źle mu poszło. Choć jak wspominałam powyżej, pewne rzeczy powinny zostać bardziej dopracowane. Liczę więc na to, że kolejna część będzie pod tym względem o wiele lepsza. Zatem łatwo można się domyślić, iż zamierzam sięgnąć po kontynuację. Historia kończy się w takim momencie, że właściwie nie ma innej alternatywy. Wierzcie mi, jeśli zdecydujecie się przeczytać tę powieść i dotrzecie do zakończenia, sami będziecie przebierać nóżkami w oczekiwaniu na część drugą.
Moja ocena: 4/6