Klan Czerwonego Lisa recenzja

Za każdym razem kiedy wracam do Zwiadowców jest to dla mnie cudowne przeżycie, które przypomna mi dzieciństwo. Mimo, że seria jest skierowana do troche młodszych, niż ja czytelników, to i tak uwielbiam czytać o losach Willa Treaty'ego, Halta i Maddie!

Chciaż ta książka już nie opowiada o historii powyższych dwóch panów, a o nowym pokoleniu, gdzie występuje Maddie... To wciąż jest piękna historia, chciaż główna bohaterka często mnie wkurzała. Księżniczka-Zwiadowczyni jest strasznie zaopatrzona w siebie i uważa, że praktycznie wszystko wie.

No ale dobrze, książka opisuje zmaganie nowego pokolenia z tytułowym Klanem Czerwonego Lisa, który planuje przywrócić stary porządek, który planował niegdyś w królestwie. Chodzi im głównie o to, żeby krajem nie rządziła kobieta lecz mężczyzna. Właśnie w tej sprawie wyjechał Horace wraz z Gilanem, kiedy księżniczka wróciła do domu.

Gdy jednak Maddie odkrywa, że Zamkowi Araluen może zagrażać niebezpieczny spisek, a jej rodzina znajduje się w niebezpieczeństwie, bierze sprawy w swoje ręce i działa.

Jak zadziała to musicie się sami dowiedzieć, ale tak w ogóle to książka bardzo mi się podobała, zwłaszcza wprowadzenie nowych postaci. Bardzo shippuje Maddie z kapitanem straży zamku - Dimonem. Niestety bardzo kuleje to, że nie ma Willa... z strony na stornę staje się tylko wspomnieniem, co mnie bardzo smuci. Książce daje 6/10 z wielką nadzieją, że w 14 tomie pojawi się nasz stary kochany bohater.