Jest takie powiedzenie, że brak wiadomości to dobra wiadomość. Osobiście w nie nie wierzę. Wolę znać prawdę, nawet tę najgorszą i najczarniejszą niż być zawieszona w niepewności. Czekanie na wieści bywa czasem niesamowicie trudne, bolesne i destrukcyjne. Jedną z takich właśnie sytuacji jest czekanie na informacje o osobach zaginionych. To bardzo trudna sytuacja, gdy nagle znika nam ktoś bliski, wychodzi z domu i ślad po nim ginie. Telefon milczy, czas płynie, a cisza dobija. Rodziny czekające na zagionych przeżywają ogromny dramat. Nikomu oczywiście nie życzę, by kiedykolwiek musiał zmierzyć się z takim problemem, z taką sytuacją.
Problem zaginięć i poszukiwań osób przepadłych bez śladu porusza w swojej najnowszej powieści Małgorzata Warda. Autorka z której prozą miałam okazję już się spotkać. Po lekturze "Jak oddech" spodziewałam się emocji, dynamizmu i mocnych wrażeń. Nie zawiodłam się i sądzę, że za tę powieść należą się autorce gratulacje.
Główna bohaterka, a chwilami i narratorka to młoda dziewczyna o imieniu Jasmin. Pewnego dnia spotyka ją bardzo drastyczne przeżycie. Bez śladu przepada jej przyjaciel z dzieciństwa, ukochany i jak jej się wydaje pokrewna dusza Staszek. 21-letni chłopak wychodzi bardzo wcześnie z domu do pracy. Ma roznieść ulotki reklamowe i znika. Jego telefon milczy, a ona sam nie wraca do domu. Zaniepokojona matka informuje o tym dziewczynę oraz jej rodzicielkę z którą się od lat przyjaźni. Zaalarmowana policja podchodzi do zgłoszenia z dystansem. Zgodnie z procedurami może zacząć pracę dopiero po upływie 48 godzin. Czas płynie...... Aż wreszcie zostają wszczęte poszukiwania.
Rodzina i bliscy Staszka przeżywają prawdziwy horror. Nadzieja miesza się z rozpaczą, pojawia się niedowierzanie, w głowie rodzą się przerażające myśli, że miało miejsce najgorsze, że młody człowiek już nie żyje. Szczególnie matka chłopca i Jasmin wpadają w rozpacz. Kochają Staszka i chwilami nie potrafią wręcz uwierzyć, że on zniknął bez śladu. Autorce naprawdę świetnie udało się pokazać to, co czują bliscy po zaginięciu kogoś z rodziny, kogoś kogo darzą głębokim uczuciem. Te trudne chwile dłużą się niczym wieczność, każdy dźwięk telefonu brzmi niczym żałobny dzwon. Nadzieja miesza się z rozpaczą, nerwy napięte są do granic możliwości.
Wciąż pojawia się pytanie dlaczego młody zdrowy mężczyzna zniknął? Czy ktoś zrobił mu krzywdę, czy spotkało go jakieś nieszczęście, wypadek? Pojawienie się okropnego zdjęcia jest przysłowiową kropką nad "i" i doprowadza do najczarniejszych myśli. Kochające kobiety boją się, że Staś cierpi, jest maltretowany, dręczony, a może już nawet nie żyje.
W ten wątek, który określę jako sensacyjny pisarka wplata relację z wieloletniej znajomości Staszka i Jasmin. Para dzieciaków przyjaźniąca się w dzieciństwie przemienia się w zakochane po uszy nastolatki, które chcą spędzić ze sobą resztę życia. Marzą o ślubie, rodzinie, wspólnym mieszkaniu. To ostatnie udaje im się spełnić, gdy kończą szkołę średnią. Jasmin studiuje, a Staszek zarabia na ich utrzymanie. Obojgu w planach ta sytuacja wydawała się taka piękna i romantyczna, ale realne życie troszkę ich rozczarowuje. Trzeba zapłacić rachunki, czynsz, zmęczenie daje w kość, a dorosłe życie niesie sporo nie zawsze miłych niespodzianek. I nagle okazuje się, że wychodzą pewne traumy z dzieciństwa, które w dorosłym życiu potrafią nieźle namieszać.
Od tej książki, a właściwie od czytnika, bo czytałam w wersji elektornicznej nie mogłam się oderwać. Oczywiście byłam niezmiernie ciekawa co przydarzyło się Staszkowi, czy żyje. Ale i bardzo współczułam młodej, zakochanej dziewczynie, której serce musiało przeżyć olbrzymi szok. Ta powieść kryje w sobie sporo napięcia, burzę emocji, lęków i strachu. Jest połączeniem książki obyczajowej i sensacyjnej, a oba wątki komponują się ze sobą doskonale. Zakończenie nie jest przewidywalne i dzięki temu książka po prostu smakuje. Nie jest to lektura łatwa, ale warto ją poznać. Warto zagłębić się w jej treść, bowiem z pewnością zmieni ona Wasze zapatrywania na działanie takich organizacji jak Itaka. Nie zgodzę się z wyrokiem, że to książka tylko dla kobiet. Myślę, że Panowie, którzy po nią sięgną nie pożałują. Jako kobiecie trudno mi było zrozumieć motywy działania zaginionego bohatera, ale może czytającym mężczyznom będzie łatwiej. Książka jak najbardziej uczula na problem zaginięć i świetnie uświadamia, jak ważne w procesie poszukiwań są informacje od zwykłych ludzi. "Jak oddech" to lektura z dreszczykiem, ze sporą dawką sensacji która zrobiła na mnie spore wrażenie. Gorąco ją polecam.