Holly Clarkson to atrakcyjna kobieta i żona Lessa. Całe życie mieszkała na wsi, dlatego przeprowadzka do Nowego Jorku była dla niej dużym wyzwaniem. Pomimo rozpoczęcia nowego życia, które obfituje w luksusy, Holly nie potrafi zapomnieć o przyjacielu z dzieciństwa...
Jamie wyruszył na wojnę do Afganistanu, ale obiecał, że do niej wróci. Jednak minęło wiele lat, a jego ciała dotąd nie odnaleziono…
Kiedy małżeństwo Clarksonów przeżywa kryzys, wyjazd służbowy jest dla kobiety jak spełnienie marzeń. Holly obiecuje sobie, że w słonecznym Dubaju nabierze dystansu i skupi się na sobie. Poznanie atrakcyjnego Safira jednak skutecznie komplikuje jej życie… oraz plany na przyszłość.
Jak potoczą się losy kobiety? Kim tak naprawdę jest Safir? Czy małżeństwo Holly i Lessa przetrwa próbę wierności?
Muszę przyznać, że czasem opis wydawnictwa zdradza za dużo. W tym wypadku jednak już tytuł nawiązuje do tego, co dzieje się… w drugiej połowie książki. Trochę słabo, prawda?
Właśnie to jest moim największym zarzutem, jeśli chodzi o tę powieść. Po prostu nie potrafiłam się zaangażować w tę historię tak, jakbym chciała. Z tyłu głowy cały czas miałam myśl, że ja przecież doskonale wiem, do czego to wszystko prowadzi. Po kilku rozdziałach więc obrałam inną taktykę – zamiast na fabule, skupiłam się na tym, jak autorka wykreowała postacie. Czy spotkało mnie pozytywne zaskoczenie?
Bohaterowie „Kochanki arystokraty” dzielą się na dwie kategorie. Pierwsza to takie postacie, które są pełne sprzeczności i mają swoją historię. Muszą wybierać między rozsądkiem a swoimi pragnieniami, jednocześnie starając się nie ranić innych ludzi. Druga kategoria to z kolei charaktery, które zachowują się nienaturalnie oraz serialowo. W ich działaniach nie ma logiki, chociaż starają się stworzyć pozory tego, że jest inaczej… Mam bardzo mieszane uczucia względem obu tych typów.
Moim zdaniem ta książka jest bardzo nierówna. Z jednej strony porusza ważne kwestie jak np. próby pogodzenia się z przeszłością czy problemy małżeńskie. Podobały mi się fragmenty wspomnień Holly, w których autorka ukazała jej relacje rodzinne oraz to, dlaczego tak bardzo przeżyła stratę przyjaciela. Jej żałoba była ukazana naturalnie. Plusem jest też to, że mąż naprawdę starał się ją wspierać. Mamy jednakże drugą stronę medalu…
Katarzyna Mak bardzo wyraźnie pokazuje, że jest to pierwszy tom historii. Czasem jednak nagromadzenie wątków sprawiało, że zwyczajnie gubiłam się w fabule. Na dodatek niektóre sceny erotyczne były mocno przesadzone, a czasami wręcz żenujące. Chodzi mi tu konkretnie o te mające miejsce w Dubaju, w którym zresztą dochodzi do wielu absurdów. I naprawdę rozumiem, że jest to książka rozrywkowa, ale w mojej opinii czasem dorosłe postacie zachowywały się lekkomyślnie. I bardzo infantylnie.
„Kochanka Arystokraty” nie należy do powieści, które mnie zachwyciły. Nie jest to zła książka, ma w zasadzie naprawdę dobre fragmenty, które wymieniłam wcześniej. Mimo wszystko nie potrafię jej też polecać, bo dla mnie była po prostu przeciętna. Przeczytałam ją, ale nie zostanie w mojej głowie jakoś szczególnie długo. Jeśli chcecie, to po nią sięgnijcie – wybór pozostawiam Wam.