Czasem każdy lubi wrócić do tego, co było. Nieważne, czy to były złe chwile, czy dobre. Podczas świątecznych przygotowań wracasz się do roku, który prawdopodobnie był najtrudniejszym okresem w Twoim życiu - kiedy wszystko zaczęło się rozsypywać. Mąż okazał się inną osobą, za jaką go uważałaś, Twoja córka dosyć poważnie zachorowała, i jeszcze dodatkowo miałaś problemy w pracy. Przenieśmy się w rok 1989.
Kiedy wydawało się, że już gorzej być nie może - dosłownie pojawia się anioł, który wyciąga pomocną dłoń i odnawia w Tobie zaufanie i nadzieję. Niestety, nie wszystko trwa wiecznie. Anioł, czyli Matthew ma swoją tajemnicę, która może Was rozdzielić na zawsze. Jaką?
„Nie byłby to pierwszy przypadek, kiedy ktoś musi najpierw przejść przez piekło, żeby trafić do nieba.”
To moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Przyznaję się bez bicia, że mimo tej całej słodkości, zamierzam sięgnąć po inne książki pana Evansa. Na początku wydawała mi się strasznie przewidywalna, ale gdy już się czegoś domyślałam, wszystko okazywało się inne. Irytowały mnie pewne sytuacje, ale ogólnie książka podobała mi się, a to jest najważniejsze.
„Zastanawiam się, czy ci, którzy mówią,że "lepiej kochać i stracić niż nigdy nie kochać",
kiedykolwiek utracili ukochaną osobę.”
Poznajemy główną bohaterkę, Beth. Według mnie jest porządną, uczuciową, szczęśliwą kobietą, która mieszka ze swoją córką - Charlotte i mężem w dużym, wymarzonym domu. Wszystko dalej mogłoby się wydawać piękne, gdyby nie jedna, malutka karteczka, którą znalazła w ubraniu męża. Jak widać, czasem nawet coś tak małego, może zniszczyć zaufanie, nadzieję, i szczęście. Co było na niej napisane?
„Nawet najprostsze i najbardziej zwyczajne czynności nabierają niezwykłej wartości,
gdy mamy świadomość, że już się nie powtórzą.”
Do listy problemów dochodzi choroba córki, która wydaje się być czymś poważniejszym, i problemy finansowe. Wtedy pojawia się Matthew - którego Beth poznała przy "zderzeniu czołowym" w sklepie. Od pierwszego spotkania Beth była nim zauroczona, tylko na pewno nie chciała się do tego przyznać. Po sprawie z mężem straciła zaufanie do mężczyzn. Mimo wszystko tajemniczy pan Podaję-Pomocną-Dłoń nie odpuszcza, i chce, żeby Beth się z nim umówiła.
Niestety, tego dnia, gdy byli umówieni, Charlotte miała atak padaczki, i musieli koniecznie jechać do szpitala. Nikt dalej nie wie, co jej jest. To nie przeszkadza mężczyźnie, więc po prostu umawiają się na inny dzień. Przy okazji jej nowy znajomy opowiada o swoich przypuszczeniach, dotyczących problemu Char. I wiecie co? Trafił.
„Chyba jedyne,co wiedziałam na pewno, to fakt, że nie mogę jeszcze raz pozwolić się zniszczyć. Zbyt mało ze mnie zostało - moje serce było już niemal puste.”
Gdy już dochodzi do obiecanej randki, okazuje się, że Matthew niesamowicie dużo wie o Beth, jakby ją znał przez bardzo długi czas.. Na jej miejscu też bym pomyślała, że facet jest po prostu dobry w zgadywankach. Ale to coś więcej...
Książkę polecam tym, którzy lubią wzruszające historie i dziwne sytuacje - bez względu na wiek. Jeśli nie lubicie przesłodzonych historii, to odradzam. Mnie osobiście to nie kręci, ale od czasu do czasu miło po coś takiego sięgnąć. Autor pisze lekko, więc nie męczymy się z czytaniem, i przy okazji nie zauważamy, jak szybko przewracają się kolejne strony. Polecam.
„Jest taka historyjka o pewnym gentlemanie,który czytał gazetę w pociągu, gdy nagle konduktor zawołał: "Zepsuły się hamulce! Nabieramy szybkość i za chwilę rozbijemy się na stacji kolejowej - wszyscy z pociągu!" Pasażerowie zaczęli wyskakiwać, w chwili gdy konduktor już miał sam wyskoczyć, zauważył, że ów gentleman nadal spokojnie czyta gazetę. " A pan nie skacze?" - zapytał. Gentlemen odpowiedział: "Zaczekam, aż będę na stacji, i wtedy podejmę decyzję." Powinnam była wyskoczyć, zanim pociąg zaczął nabierać szybkości.”