Na gali z okazji trzydziestolecia szkoły muzycznej założonej przez matkę, Konstancję Nutę, spotykają się trzy pokolenia rodziny, a przede wszystkim trójka rodzeństwa. Seweryna, która jest dyrektorką szkoły i organizatorką uroczystości, pragnie udowodnić, że zasługuje na stanowisko odziedziczone po matce. Julia, fotografka, przyjeżdża z zagranicy, żeby profesjonalnie sfotografować uroczystość, i niespodziewanie spotyka pianistę, który był jej młodzieńczą miłością. Bogusz, biznesmen oraz człowiek sukcesu, doszukuje się wad w organizacji gali. Coraz krytyczniej patrzy też na własną żonę, która spycha na niego opiekę nad dziećmi. Starannie zaplanowane wydarzenie wymyka się spod kontroli – emocje biorą górę nad logiką, prowadząc do zmian, które zaważą nad przyszłością i wzajemnymi relacjami rodzeństwa.
"Co ja tu robię? - zapytuje samą siebie zamknąwszy oczy. - Jak długo muszę wykręcać się i wyginać, aby zadowolić mamę? Ile jeszcze mam udawać, że jestem kimś innym? Kimś więcej? Przecież ja się do tego nie nadaję."
Gaja Kołodziej nadała bohaterom dość oryginalne i wymowne w znaczeniu nazwisko rodowe - Nuta. Od razu kojarzy się z muzyką, prawda? Zresztą wątek muzyczny ma tu niebagatelne znaczenie. Zetkniemy się nie tylko z tytułowym fortepianem, ale i z kilkoma innymi instrumentami oraz muzycznym nazewnictwem.
Autorka obdarzyła postaci zarówno zaletami, jak i wadami i słabościami, przez co wydają się nam prawdziwi. Jednak nie każdego z nich polubimy. Wbrew pozorom to nie Konstancja, ani słynąca z despotycznego charakteru Seweryna wzbudzała moją największą niechęć, a Bogusz i jego zazdrość względem siostry. Z kolei najbardziej polubiłam ścigającą marzenia, roztargnioną, ciągle gdzieś w pędzie Julię.
Przyglądając się temu, jak zachowuje się i co myśli Seweryna, zastanawiałam się, czy kobieta jest w stanie się zmienić? Czy wreszcie otworzy oczy i uświadomi sobie, co w życiu jest najważniejsze? Czy gdy przygniecie ją ciężar obowiązków i odpowiedzialności, będzie potrafiła na nowo poprzestawiać swoje priorytety? Zacząć realizować własne plany i marzenia, a nie matki? No właśnie, a co z jej matką? Czy Konstancja Nuta również się zmieni? Nie mogę Wam tego zdradzić.
"Najważniejszy był dla niej wizerunek, któremu za każdą cenę usiłowała sprostać. Nie wizerunek, poprawia siebie w myślach, ale wyidealizowany wzorzec zachowania. Przez ostatnie siedem lat ustawicznie zmieniała proporcję między życiem zawodowym a prywatnym, aż doszła do sytuacji, w której jest dyrektorem przez niemal dwadzieścia godzin na dobę. Wypruwa sobie żyły i zarywa noce, wpędzając się w chroniczne niedospanie, aby przekuć siebie w wierną kopię swojej mamy."
Przez mniej więcej dwie trzecie książki akcja nie posuwa się jakoś specjalnie do przodu, ale potem przyspiesza i zaczyna się naprawdę sporo dziać. Nie jest to książka sporych rozmiarów, taka akurat do połknięcia na raz. Trzecioosobowa narracja pozwala niejako przyjrzeć się wszystkiemu z boku. Dialogów zbyt wiele nie znajdziecie. Z kolei opisy są bardzo obrazowe i sugestywne, czy to chodzi o bohaterów, ich zachowanie oraz wygląd, czy o kontekst wydarzeń i sytuacji. Jednakże zabrakło mi głębszego zgłębienia ich psychiki.
Ta rodzinna historia uświadamia, że marzenia i wyobrażenia o sobie często kłócą się z rzeczywistością. Moim zdaniem najważniejszy przekaz książki to: dawaj i bierz, pracuj i odpoczywaj. Tylko jak w tym wszystkim zachować równowagę? Jak to zrobić? To już chyba każdy z nas sam musi do tego dojść. I najważniejsze: ufajmy własnemu sercu!
"Fortepian" to dojrzała, skłaniająca do refleksji powieść obyczajowa o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, rodzinnych oczekiwaniach, obsesyjnym sprawowaniu kontroli nad wszystkim i wszystkimi, rywalizacji między rodzeństwem, podziale ról w małżeństwie, pragnieniu niezależności i wolności, zawiedzionych nadziejach. Ćwierćnuta wątpliwości, półnuta wyczekiwania, nuta gwałtowności - o tym jest ta książka. Myślę że lekturę bardziej docenią ci nieco starsi czytelnicy.