Fiolet recenzja

Zdawałoby się, że o przybyszach z innych planet napisano już tak wiele książek,
że wręcz niemożliwością jest wymyślenie nowej przyczyny czy przebiegu ich wizyty
na naszej pięknej Ziemi. I właśnie teraz, gdy zdawałaby się, że o kosmitach napisano już wszystko, pojawił się „Fiolet” Magdaleny Kozak.
Autorka znowu – tak jak w trylogii „Nocarz”, „Renegat” i „Nikt” – zaskakuje swoją innowacyjnością i niekonwencjonalnym podejściem do tematu. Kto by się spodziewał,
że z nieba ludzkość zaatakują… kwiaty?! Oczywiście istnie kosmiczne, bo mierzące parędziesiąt metrów, pokryte twardym, fioletowym pancerzem i wytwarzające zabójczy dla ludzi cyjanowodór. Strach się bać? Na szczęście autorka z pomysłu godnego scenariusza filmu klasy C stworzyła lekturę tak wciągającą, że książka dosłownie czyta się sama.
Głowna bohaterka należy do elitarnej grupy najlepszych polskich spadochroniarzy, którzy chronią nasz kraj przed nasionami, z których wyrastają kosmici. Fachowe słownictwo
i świetnie przedstawione, łatwe do wyobrażenia skoki spadochronowe spodobają się nie tylko znawcom tego sportu, lecz także tym, którzy nigdy nie szybowali w przestworzach. Książka przedstawia także siłę przyjaźni aż po grób, miłości nie zawsze łatwej, pokiereszowanej przez czas i los, ale także okrucieństwa, chamstwa i podłości. Nie obejdzie się też bez nielegalnych wyścigów wewnątrz zamkniętej strefy, gdzie każdy maleńki błąd może prowadzić do śmierci.
Książkę czyta się jednym tchem, nie sposób się od niej oderwać. Świetnie zarysowane sylwetki bohaterów i wartka akcja, sprawiają, że czytający ma wrażenie uczestniczenia
w przedstawianych wydarzeniach. Na ogromny plus zasługuje realizm publikacji. Historia dzieje się w teraźniejszości, w Warszawie i przedstawia polskie realia, w których nie ma miejsca na przerysowane działania armii, czy super sprzęt. Występuje tylko to
co mamy na naszym krajowym podwórku.