"Zima Muminków" to jedna z moich ulubionych części cyklu, obok "Doliny Muminków w listopadzie" i "Tatusia Muminka i Morza". Muminek budzi się w środku zimy, sam nie wiedząc, dlaczego, zagubiony, zdezorientowany i samotny. Cała reszta rodziny, jak co roku, śpi w brzuszkami wypełnionymi igliwiem, za oknami zalega śnieg, dotąd zupełnie obcy dla małego trolla. Nawet niezawodna, zawsze ciepła i wspierająca Mama Muminka nie reaguje na próby przebudzenia. Stopniowo jednak główny bohater zaczyna odnajdować się w tej nowej rzeczywistości, zarazem zbuntowany przeciwko niej i tęskniący za latem, jak i zafascynowany mnogością nowych odkryć. Poznaje coraz to nowe postacie, z zagubionego i pragnącego jedynie uciec do mamy dziecka staje się coraz bardziej gotowy na nowe wyzwania, nawet jego gładka skóra dostosowuje się do nowych warunków i pokrywa ciepłym puchem. Wyjątkowo lubię ten spokojny, tajemniczy, zimowy klimat, wyraziste postacie, jak zawsze piękne ilustracje autorki (która przecież jest nie tylko "mamą Muminków", ale też malarką i ilustratorką), nienachalne, za to bardzo trafne przemyślenia i zagubionego Muminka, niespodziewanie obudzonego w środku zimy, wrzuconego w realia świata, kóry jest mu zarazem bliski i daleki, znajomy, ale zupełnie inny. Wyraźnie odczuwalny jest motyw (charakterystyczny zresztą również dla innych części serii) powiązania samopoczucia i przemyśleń z przyrodą i porą roku, skupienia na sprawach z pozoru drobnych i przyziemnych, a mimo to znaczących, jak chociażby odbycie wielkiego, rytualnego niemal zimowego ogniska. Urzeka mnie wszechobecna atmosfera melancholii pomieszanej z optymizmem, mnogość osobowości stworzeń z Doliny, klimatyczne opisy. Dodam, że wyjątkową sympatią darzę postać Too Tiki, niezależnej, zaradnej, w przeciwieństwie do muminka dobrze rozumiejącej zimowy świat - podobno wzorowanej na wieloletniej partnerce autorki, Idzie Helmi Tuulikki Pietilä. Żałuję, że ta seria doczekała się licznych readaptacji i ekranizacji, które w moim odczuciu jedynie niepotrzebnie zaburzają odbiór oryginału, albo wręcz od niego odciągają. Bardzo zachęcam do zapoznania się z oryginałem.