Patrick Leigh Fermor jest miłośnikiem podróży, zwiedzania i opisywania. Fascynują go średniowieczne klasztory, które przedstawia z pietyzmem godnym historiografa. Nie jest zakonnikiem, ale często pomieszkuje w klasztorach, ponieważ nie znosi hałasu, ceni błogi spokój klasztornych murów. Fascynuje go wszystko, co wiąże się z życiem w klasztorze, począwszy od historii poszczególnych domów zakonnych, reguł zakonnych, po współczesne ich funkcje i znaczenie oraz zwyczaje mieszkańców. Boleje nad licznymi ruinami przepięknych kiedyś budowli służących za schronienie mnichom. Dzisiaj to bezużyteczne kikuty. Przytacza historię ich powstania i upadku.
Opactwo Wandrille’a to benedyktyński klasztor we Francji. Autor chce napisać książkę, więc wprowadza się jako gość do klasztornej celi. Opisuje klasztor od wewnątrz. Opisy są tak realistyczne, że nie potrzeba ilustracji, a komentarz jest gęsto przeplatany wyrazami wyrażającymi zachwyt. Wspaniały, bogaty, plastyczny język. Z tych relacji dowiadujemy się, co jedzą mnisi, co czytają, jak siedzą i śpią.
Podkreśla różnice między bizantyjskimi mnichami a tymi rzymskokatolickimi w Kapadocji. Podaje zależności i warunki dostania się do klasztoru, zamieszkania w nim na kilka tygodni. Np. opisuje z namaszczeniem i zachwytem ruiny starego korytarza, w którym widzi ducha dziejów. Opisuje klasztory w La Grande Trappe i w Solesmes - siedziby cystersów. Pisze o nich:
„Klasztor cystersów to wstawiennicza pracownia, gorzka kraina najeżona kaktusowymi kolcami ekspiacji za piętrzące się od upadku człowieka, góry grzechów”.
Benedyktyni to surowa reguła, ale nic nie przebija wiecznie milczących cystersów. Opisuje bardzo surowe reguły zakonne z legendarnymi włącznie. Światełkiem w tunelu i nadzieją wśród surowych zasad, wiecznej pokuty i umartwienia jest raz dziennie płynące „Salve Regina” jako czułe spojrzenie Maryi. Przy okazji obala mity o ponurości i surowości klasztorów.
Skalne monastery Kapadocji i urokliwe, wykute w skale małe arcydzieła Cezarei, znacznie różnią się od siebie. Możemy je podziwiać, ale nie wiemy, kto w nich mieszkał i jak sobie mieszkańcy radzili, biorąc pod uwagę umieszczenie tych „mnisich cel” na znacznej wysokości.
Autor przytacza również krótką historię angielskich zakonów i klasztorów, które po długich latach nieobecności w przestrzeni kraju, będącej wynikiem reformacji, powracają w XIX w. i skromnie wypełniają swoje odwieczne funkcje. Piękny barokowy język, ciekawa narracja człowieka wędrującego od jednego klasztoru do drugiego, przypomina nieco eseje Herberta, które uwielbiam.