Mapy narobiły w ostatnim czasie wielkiego zamieszania. Ci, którzy już widzieli, wiedzą o czym mówię. Ci, którzy do środka jeszcze nie zajrzeli, niech zrobią to koniecznie. Niewątpliwie będzie to hit sezonu.
Książka zwaliła z nóg całą naszą czwórkę – dwóch dorosłych i dwóch poniżej metra trzydzieści pięć. Zachwyciły nas, sprawiły, że spędzamy nad lekturą długie godziny i za każdym razem odkrywamy coś nowego. Bo nie można tej książki przeczytać od razu, ot tak sobie, pobieżnie. Mapy wciągają i uzależniają. Zmuszają do głębszych poszukiwań – w Internecie, w innych książkach. Uczą też pokory – bowiem niejeden dorosły skomentuje nową informację – Ha, nie wiedziałem. Są też wspomnieniem z dzieciństwa – bo czyż nie ślęczeliśmy nad różnymi mapami w atlasie geograficznym? Szkoda, że kiedyś nie było takich książek. Niewątpliwie właśnie te Mapy pozwolą w niejednym dziecku odkryć naturę obieżyświata, awanturnika żądnego wrażeń, gotowego udać się na kraj świata, by zobaczyć kwiat płomienia Afryki. Tutaj na ponad stu stronach znajdziecie mapy 6 kontynentów i 42 krajów. Najbardziej reprezentowana jest nasza staruszka Europa: 17 państw, które można odwiedzić wertując kolorowe karty (nie kartki). Mapy Mizielińskich mają wiele wspólnego z tradycyjnymi mapami, jakich wiele: legenda informuje o stolicy, języku, powierzchni i liczbie mieszkańców. Niby jak na zwykłych mapach – są granice państw, góry, doliny, rzeki, morza, zatoki, wulkany. Siła tej książki to oczywiście ilustracje – całe ich mnóstwo. Miniatury przedstawiające różne charakterystyczne dla danego terenu aspekty życia: kultura, polityka, historia, kulinaria, sport, zabytki, budowle, przyroda. Autorom nie brak poczucia humoru, niekiedy ich rysunki wywołają uśmiech u czytelnika – a to za sprawą dziwacznej nazwy albo miny któregoś z bohaterów. Zresztą trzeba przyznać, że Mizielińscy wyszukali różnorodne informacje, nie stroniąc również od ploteczek i sensacji.
Książka kojarzy się ze starymi książkami – a to za sprawą grubych, kartonowych kart, dużego formatu, stonowanych kolorów. A może Mapy są właśnie jak mapy sprzed wieków, kiedy to były wykonywane ręcznie przez wprawnych kartografów?
Mapy mają przede wszystkim olbrzymią wartość edukacyjną. Można je oglądać już z najmniejszymi dziećmi. Przykład z naszego podwórka pokazuje, że i starsi mają niezłą frajdę z podróżowania palcem po mapie. W dodatku spędzamy ze sobą wiele chwil – w miłej atmosferze, czytając wspólnie, rozmawiając, planując wspólne podróże. Takie rodzinne czytanie jest nieocenione. Polecam wszystkim!