Neon Genesis Evangelion #1 recenzja

Fantastyczno-naukowa Ewangelia jutra i dominanta ludzkich pragnień i lęków

Autor: @belus15 ·8 minut
6 dni temu
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Zastanawiać się można, i sądzę taka ,,rozkmina" jest słuszna: czy rozmaite, barwne historie, w ogóle cały świat przedstawiony w tego rodzaju fantastyce naukowej, czy to w filmie, serialu animowanym czy komiksie klasycznym bądź mandze, a chodzi o odmianę Space Fantasy i Space Opera z silnym zaznaczonym tu motywem ,,mecha”, co oznacza mówiąc krótko tego rodzaj twór popkultury z najczęściej humanoidalnymi robotami, sterowanymi przez umieszczonego w jego wnętrzu pilota w roli głównej, to wciąż tego rodzaju rozrywka, styl w szeroko pojętym Sci-Fi (co ma na rynku ogromnych możliwości w kreacji rozrywki dla głodomorów kultury masowej duże znaczenie),która ma popyt, ma fandom, który chce tego doświadczać i całą gamę przemysłu wokół, który z ,,mecha” chce współpracować i produkować wszystko, co mecha może rozpromować a rynek tego gatunku rozwinąć w lukratywny interes? Czy żyjemy w takich popkulturowo czasach, w których Świat przyjmuje do siebie z otwartymi rękami motywy ,,mecha”? Czy powstaną tego rodzaju filmy, jak te ze specyficznej wizji reżysera G. Del Toro: "Pacific Rim"? Czy "Mobile Suit Gundam Seed Freedom", który o dziwo niedawno wszedł do polskich kin, jako klasyczne, mega typowe anime w gatunku ,,mecha” właśnie, podtrzyma stan zainteresowania tym tematem nie tylko w Polsce, ale i na świecie?

Większość ,,mechów", czyli pieszczotliwie nazywając niezliczone produkcje growe, filmowe, serialowe etc., które dotychczas powstały, jak wspominałem wyżej osadzone w oceanie fantastyczno-naukowych Uniwersów, bazują na podstawowym założeniu: w ich centrum, w osi fabuły również, umieszcza się m.in. humanoidalnie, wyglądające na ultra-zaawansowane technologicznie, najczęściej olbrzymich rozmiarów robotyczne konstrukcje mechaniczne. I co ciekawe takowe ,,mecha” mają w sobie coś bioorganicznego, najczęściej chodzi o komponent czy wspólny element, przez który lub za pośrednictwem którego ludzki pilot łączy się z ,,organizmem” robota, co pozwala na zaistnienie ,,więzi” mechaniczno-biologicznej między pilotem a ,,mecha” właśnie. To w jednym z najlepszych filmów live action wszech czasów w tym nurcie osadzonych, w "Pacific Rim" od wspomnianego Guillermo Del Toro takowym ,,bio" komponentem okazała się funkcja ,,dryftu": dość zaawansowane konstrukcyjnie neurozłącze, które musi być odpowiednie, aby nazwijmy to ,,mózg" mecha przyjął człowieka z nim się złączającego. Podczas seansu filmu widz mógł zauważyć, iż Del Toro i twórcy z nim współpracujący przy tej produkcji z jej scenariuszem poszli o krok dalej. Zaskoczyli nas poprzez dodanie do ,,dryftu” możliwości występowania tego procesu właśnie między dwiema osobami również, które to pilotują maszynę: musi istnieć między nimi zgodność emocjonalna i neuronalna, bo jak jej nie ma, wtem żaden z ochotników nie zostaje zaakceptowany przez ,,mecha"; ten brak akceptacji tyczy się także między nimi z osobna: równowaga na linii neurochemicznej między pilotami jest konieczna, ba!, najlepsza jest zgodność na linii ,,piloci-robot”. I tu przechodzimy do sedna niniejszych recenzenckich deliberacji, mimo iż owszem podany przykład to tylko jeden z omówionych tytułów z ogromnej ilości dostępnych produktów ,,mecha” w popkulturze czy mecha-podobnych, jednakże jest on na tyle podobny do tego Uniwersum, jego anime i przede wszystkim mangi, do której to wszystko dąży, że cholibka, tak bardzo na pierwszy rzut bezpośredniego skojarzenia przypomina mi, i zapewne wam również, bardzo, ale to bardzo mechanizm funkcjonowania Świata, jego elementy, w drobnym ujęciu bohaterów również: nie inaczej jak tylko Neon Genesis Evangelion!

,,Chwytnięcie za serce" fana rozkochanego w fantastyce naukowej, a również będącego anime-geekiem, nie do końca jest gwarantowane w przypadku zapoznania się z tym, co i jak przedstawia i omawia Uniwersum Neon Genesis Evangelion. Zapewne większość ochotników zacznie poznawać specyfikę Evangeliona poprzez słynne anime z lat 90-tych; dlatego oglądając tą serię zapewne zwrócimy uwagę – co przydarzyło się i mi –nie tylko na ten bardzo ,,wypukły” i bezpośredni wątek ,,mecha”, ale i napisane trudno, bo z rysem dramatycznym, niektórzy recenzenci mówią o tragizmie postaci, główne jednostki ludzkie, a przede wszystkim na najistotniejszego bohatera: Shinjiego Ikariego. Bo to my, ludzie, nasze emocje i przeżycia, w trudnym, zagrożonym zapaścią czy apokalipsą z powodu, jak w przypadku omawianego Uniwersum, najazdu potężnych istot obcych zwanych ,,Aniołami", Świecie, są najważniejsze. To odpowiednio nakreślona animacja Shinjiego, klatka po klatce, opisanie przez odpowiedni scenariusz, a w końcu reżyserię całego serialu – to samo tyczy się filmów pełnometrażowych Evangeliona – jego charakteru w taki sposób, aby był uwypuklony jak najbardziej jego pełen wad, ale i zalet naturalny ludzki charakter, jest w rzeczywistości ,,NGE" najistotniejsza. Nawet same okoliczności podgatunku ,,mecha” i tego, co daje nam poprze ten tytuł, jego filmowe odpowiedniki, no i w końcu poprzez mangę, są jedynie drobnym dodatkiem do tego, jak istotni dla całej tej opowieści są ludzie. W końcu w ,,NGE” to cywilizacja ludzi musi zrobić wszystko, aby przetrwać, a robi to poprzez biomechaniczne roboty, z którymi, co brzmi paradoksalnie, człowiek musi wytworzyć coś, o czym już napomknąłem przy okazji wspomnieniu o "Pacific Rim" na kształt ,,więzi”/,,dryftu”. A to z kolei czyni Evangeliony (Evy) tak samo ludzkimi, jak piloci, którzy nimi sterują. Czyż zatem ,,mecha” w tym Uniwersum nie są przedłużeniem ludzkiej natury, ale i czymś co częściowo można nazwać w ich przypadku: świadomym niezależnym bytem?

,,Klasykiem to niezaprzeczalnym jest, być musi też nadal" – być może w ten sposób odpowiedział by Wielki Mistrz Yoda, gdyby zapoznał się z Uniwersum Neon Genesis Evangelion najpierw poprzez klasyczny serial sprzed około 30 lat, a potem przez liczne filmy go ,,uwypuklające” bądź opowiadające alternatywę, którą to anime mogło by przedstawić. A co Mistrz Yoda rzekłby, gdyby przeczytał choć jeden z tomów mangi, która legła u podstawy zapewne podpadającego mu pod gusta tak słynnego serialu i oceanu filmów o dziwnych podtytułach pokroju "Evangelion 3.33: (Nie) możesz powtórzyć"? Cóż, ciężko stwierdzić, co tak wnikliwy i sprawny, także otwarty na różne doznania z różnych dziedzin umysł Yody by o tym sądził. Chyba każdy ma w sobie coś z naszego zielonego skrzaciego Wielkiego Mistrza Jasnej Strony Mocy, dlatego będąc po części Yodą, doświadczając pierwszego tomu komiksu, który wyszedł spod ręki Yoshiyukiego Sadamoto, poczułbym się lepiej niżeli po oglądaniu treści filmowo-serialowych ,,Evangeliona”. Tak też w rzeczywistości było ze mną w przypadku pilotowej mangi z tego wymiaru ,,mecha” rozrywki. Połknęła ona w całości, zjadła na śniadanie niektóre wady wielu odcinków głównego serialu animowanego, o którym mowa, skupiając się w większej mierze na intensyfikacji tego, co odpowiednie odcinki anime opowiadały to, co cały odpowiedni im tom pierwszy: akcja i dynamika narracji uległa ściśnięciu i ciekawej kompilacji z emocjonalnością Shinjiego, który to bądźmy szczerzy, w całym Uniwersum jest najważniejszą wraz z swym ojcem, ludzką postacią.

Z perspektywy nie tyle co upływu czasu i patrzenia się na mangę, którą dał nam wymiar "NGE" w dzisiejszych czasach, a z perspektywy spojrzenia na nią jeśli się żyło te trzy dekady temu i rozumiało się kulturę, technologię, konwenanse, nastroje społeczne i polityczne tamtych czasów i chłonęło się je, czy tego się chciało, czy nie - to w ten sposób powinno się spojrzeć, tak rozumieć i analizować serial Neon Genesis Evangelion oraz tom pierwszy mangi i kolejne z cyklu od mangaki Sadamoto. Sądzę, że ów komiks drogą pośrednią daje nam do zrozumienia, że nie jest to tylko opowieść o samotności i trudzie dorastania bez odpowiednio wykształconej więzi z rodzicami czy bliskimi, ale w dużej mierze również o tym, że człowiek żyjący w kokonie technologii, różnych ułatwień etc., może nie zrozumieć, co autor realizując ,,Evangeliona" dekady lat temu miał na myśli. Autor mangi zawarł tu sporo ,,proroctwa” – bo czy nie jest to swego rodzaju ostrzeżenie, że w zaawansowanej technologicznie przyszłości człowiek w obliczu zagrożenia, z którym nie będzie w stanie sobie poradzić może poczuć się strasznie samotny? Czy czekają nas trudne czasy, od których nie ocali nas nawet potężny sojusznik, jakim jest bio-robot typu ,,mecha”? Czy wytoczone przez mangakę działa, nie są tu zbyt trudne do analizy przy całej tej fantastyczno-naukowej bezpośredniej otoczce, budowie rzeczywistości i fabule? Częściowo nie dziwię się nierównym ocenom filmów z tego Uniwersum, nawet i głównego serialu, co również tyczy się recenzowanej mangi, po którą nie sięga się tak często jak wiele klasyków mangowych z podobnych lat produkcji. Tak, ,,Evangelion” jest cierpki… niczym pieprz i sól.

Tom pierwszy "NGE" powiedziałbym jest kłopotliwym i problematycznym tłem dla wielu emocji osobistych młodej osoby postawionej w trudnej życiowej sytuacji; także stanowi on trudny grunt pod analizę nastrojów społecznych i powiedziałbym etyczno-moralnych, które panowały w japońskim społeczeństwie, również częściowo na świecie, w okolicy połowy lat 90-tych XX wieku. Jako ,,mięsko fabularne”, jako po prostu typowa manga czy komiks, ów tom to całkiem dobre kilkanaście odcinków. Całkiem, całkiem dobre, ale na tym się zatrzymajmy - to nie jest ta wybitność i coś bardzo super dobrego, jeśli nie do końca przekonywał nas serial czy jakikolwiek evangelionowy film. Tak, w stosunku do tych mediów ta manga "NGE" wypada o rzędy lepiej, ale do ideału, którego można było oczekiwać, cóż, sporo zabrakło. ,,Evangelion" w wydaniu Sadamoto, jak na pierwsze ,,chaptery” z wielotomowej serii spełnia swe zadanie. I nie może się on nie podobać w stosunku do ,,audiowizualiów" Uniwersum. Sekretów interpretacyjnych jeszcze tu nie ma, ale pilot mangi zmusza nas powoli do tych refleksji, które przedstawia całe Uniwersum. Czytelnikowi na pełne gusta siądzie na pewno widzowi walor wizualny komiksu - bo te są w większości ogólnego rysunku, na kadrach, dynamicznych scenach, czy na planszach, gdzie podane są różnice skal, jak zestawienie robota z człowiekiem w jednym kadrze, co najmniej bardzo dobre. Najeźdźcy Ziemi, czyli ,,Anioły” wyglądają o wiele mroczniej, a samo ich nagłe pojawienie się z perspektywy Shinjiego jest po prostu bardziej nagłe niż w produkcjach anime.

,,Evangelion" to swego rodzaju dominanta w niepewności przyszłości w naszej rzeczywistości, która miała nastać po 2000 roku. To wyzwanie rzucone przez twórcę dla cywilizacji - ot taka lekcja pokory z wtłoczeniem do fabuły własnych przemyśleń i dramatycznych przeżyć związanych z tym, co nauczyło człowieka (w tym przypadku głównego architekta mangi) życie. Sama ,,kreska" pilota mangi "NGE" ostatecznie jest w porządku, jednakże to, co i jak oraz o czym opowiada to całe Uniwersum, co zaczyna tom pierwszy, robi już na start tę serię w odbiorze wymagającą.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-06-20
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Neon Genesis Evangelion #1
Neon Genesis Evangelion #1
Yoshiyuki Sadamoto
8.4/10
Cykl: Neon Genesis Evangelion, tom 1

Anno domini 2000 – w Antarktydę uderza meteoryt o wielkiej masie. Tą największą w historii katastrofę nazwano "drugim uderzeniem" podnosi się poziom wód, świat nękają klęski żywiołowe, upada gospodar...

Komentarze
Neon Genesis Evangelion #1
Neon Genesis Evangelion #1
Yoshiyuki Sadamoto
8.4/10
Cykl: Neon Genesis Evangelion, tom 1
Anno domini 2000 – w Antarktydę uderza meteoryt o wielkiej masie. Tą największą w historii katastrofę nazwano "drugim uderzeniem" podnosi się poziom wód, świat nękają klęski żywiołowe, upada gospodar...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @belus15

Punkt przełomu
Galaktyka i perspektywa Mocy oczami Mistrza Windu

Gwiezdne Wojny, co będę powtarzał zawsze, są tak specyficznym, nieodgadnionym światem - mimo iż zdawać by się można, że znamy je bardzo, ale to bardzo dokładnie – tak ur...

Recenzja książki Punkt przełomu
The Rise of Kylo Ren 1
Witaj w moim świecie... świecie Kylo Rena

Mówi się, że zdania nie zaczyna się od ,,A więc" bądź ,,Więc", jednak zważywszy na fakt pewnej anty-mocy i zaburzenia popkulturowej równowagi w uznaniu i rozumieniu dla ...

Recenzja książki The Rise of Kylo Ren 1

Nowe recenzje

Spectacular
Must have i must read dla fanów Caravalu <3
@maitiri_boo...:

„Spectacular” to świąteczna nowelka ze świata Caravalu. Akcja toczy się w przeddzień Wielkiego Święta w Valendzie i prz...

Recenzja książki Spectacular
Akademia Pana Kleksa
Akademia pana Kleksa
@Marcela:

Jan Brzechwa (właściwie Jan Wiktor Lesman) to polski poeta pochodzenia żydowskiego, autor bajek i wierszy dla dzieci, s...

Recenzja książki Akademia Pana Kleksa
Okupacja od kuchni
Sztuka przetrwania
@Bookmaania:

"Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania", to książka, która.. Rozwaliła mnie na łopatki. Dosłownie. Lektura ta ...

Recenzja książki Okupacja od kuchni
© 2007 - 2024 nakanapie.pl