Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc… Proste, prawdziwe stwierdzenie, jak logiczne i z założenia oczywiste, a jednak ma w sobie pewną poetyckość.
Na okładce w opisie znajduje się takie zdanie: „Jeśli czytając tę książkę, masz wrażenie, że to historia o Tobie, to masz rację”. A następnie pojawia się: „Opowieść o miłości, którą każdy z nas przeżył, przeżywa lub chciałby przeżyć.” „Zabójcza mieszanka sarkazmu i szczerości”. To tylko fragment, ale wiecie… Zachęciłam się. Byłam ciekawa, co stworzyła autorka. Literatura obyczajowa jest mi ostatnio bliższa niż kryminały czy thrillery (ale nadal je kocham, mają specjalne miejsce w moim serduszku), dlatego nie zastanawiałam się dwa razy. Wybrałam ją. Chciałam ją przeczytać, bo wzbudziła we mnie ciekawość. Dodatkowo minimalistyczna okładka – kupiła mnie całkowicie, nie będę kłamać. Spodobała mi się i to bardzo. Wzbudziła zaciekawienie, a w połączeniu z opisem, po prostu czułam, że muszę ją przeczytać. Nie wiem, czy tak czasami macie? Patrzycie na książkę i po prostu wiecie, że najzwyczajniej na świecie, musicie po nią sięgnąć, bo inaczej ciekawość Was zeżre. No po prostu musicie. I nie ma, że nie.
No to ja tak właśnie miałam z tą książką. Czułam wewnętrzną siłę przyciągania.
Doczekałam się.
Jest króciutka, ma lekko ponad dwieście stron i zdecydowanie można ją pochłonąć w jeden wieczór. Forma zapisu dodatkowo ułatwia szybkie czytanie, jednak treść… Z tą treścią jest różnie. Miałam takie chwile, że czytając ją, musiałam po prostu odłożyć ją na bok, wziąć kilka głębszych oddechów i wrócić do czytania.
Co z tą formą? Niektóre fragmenty są zapisane, jak wpisy z dziennika. Fragmenty dziennikowe przeplatane są tekstami, które są czymś w rodzaju dodatkowych przemyśleń… Bohaterki. Gdzieś z tyłu głowy krąży mi myśl, że może jednak autorki? Chyba przez te dziennikowe fragmenty mam wrażenie, że to autorka, że cała książka opowiada o niej, o jej przeżyciach, ale przecież nigdzie nie jest to napisane, wiec muszę ciągle sobie przypominać, że to fikcja. Fikcja może być różna. Może nas denerwować, może nas zachwycać. Zwracać uwagę na problemy, na stereotypowe myślenie. Fikcja może wrzucać wszystkich do jednego worka, może faworyzować, może być przerysowana. Może wszystko, dlatego właśnie jest fikcją.
Książka jest krótka, prosta i kontrowersyjna. Część osób będzie się utożsamiać z bohaterką, inna część nie będzie. Ja zdecydowanie jestem w tej drugiej części. Nie zachwyciła mnie, nie poczułam się tak, jakby ta opowieść była napisana o mnie. Było kilka fragmentów i uwag, z którymi się zgadzam, ale zdecydowanie była to mniejszość (zgadzam się z kilkoma uwagami z fragmentu zatytułowanego „Podstawowe błędy kobiet”).
Jest to specyficzna literatura. Napisana potocznym językiem, więc teoretycznie jej zrozumienie nie powinno być trudne, ale przede wszystkim uważam, że wszystko zależy od naszego życiowego doświadczenia i etapu życia, na jakim się znajdujemy, czytając tę książkę.
Mnie nie kupiła. Nie doświadczyłam takiej miłości, nie uważam, abym chciała przeżyć kiedykolwiek miłość, która została przedstawiona w tej książce. Cieszę się z tego, że mężczyzna, którego spotkałam na swojej drodze, i z którym zdecydowałam się spędzić wspólnie życie jest taki, jaki właśnie jest i nie przypomina w żaden sposób mężczyzny, o jakim jest mowa w „Wszyscy patrzymy na ten sam księżyc”.
Faktycznie wszyscy patrzymy na ten sam księżyc, ale każdy z nas widzi w nim coś innego.