Jakże mam opowiedzieć o tej książce, o której przeczytałam tyle dobrego? Należy ona do tych książek, które nazywam magicznymi, gdyż wprowadza czytelnika w inny świat i sprawia, że zatrzymujemy się na chwilę wsłuchani. Ale po kolei. Świat przedstawiony dotyczy kobiety, Francuzki, lekarki, która 60 lat temu - dobiegając czterdziestki - postanowiła zrealizować swoje marzenie z dzieciństwa, aby pojechać do pracy na Półwysep Arabski.
Pierwsza część książki opisuje przygotowania i sam przyjazd do Jemenu - narratorka miała przecież męża, dzieci, i jakoś musiała to racjonalnie przeprowadzić. Druga część opisuje pobyt w stolicy Sabie, zaś ostatnia część - podróże do ciekawych miejsc poza stolicą. Zdaję sobie sprawę, że inaczej odbierze tę opowieść osoba, która była już w krajach Bliskiego Wschodu, a inaczej ktoś taki jak ja - kto opiera się na zdjęciach z internetu, książkach i filmach. Jeszcze jest kategoria trzecia - ludzie znający tylko stereotypowe rysunki i Islam Wojujący. W każdym razie, nie jest to opowieść o religii, ale o cudownym świecie, troszkę średniowiecznym, troszkę współczesnym, troszkę opowieść o konkretnych ludziach i miejscach, które narratorka osobiście poznała. O tym świecie narratorka powiedziała w zakończeniu, że jest to świat troszkę jak arbuz - ma twardą skorupę, ale słodką i ponętną zawartość. Polecam wszystkim zagłębienie się w ten świat haremów, immamów, orientu, łaźni i tradycyjnej kultury. Wiele można poznać nie tylko o tamtych ludziach, ale i o swoich korzeniach. Dowiedziałam się wielu rzeczy, a jeszcze więcej chciałabym skonfrontować ze współczesnym Jemenem. Zaletą książki jest narratorka, którą cechuje ciekawość kultury, otwartość na ludzi, postawa szacunku dla ich godności, pokazywanie im tego, co w kulturze Zachodu jest najlepsze. Jednocześnie w toku opowieści o ludziach, ich historiach, i istocie ich życia, narratorka nie idealizuje zachodniego stylu życia. Gdy już skończymy czytać tę niezwykłą opowieść, świat przestawiony na długo zostaje w naszej wyobraźni. Myślimy też sobie o naszej kulturze, w której wyrośliśmy - czasach, gdy wspólne spędzano czas (co, teraz zostało zastąpione wizytami w supermarketach), częściej niż teraz urządzano babskie wieczory i spotkania rodzinne, a kredyty i awans nie stanowiły treści życia.