Przed przeczytaniem "Błękitnego ptaka" nie wiedziałam, że będzie mi dane ujrzeć miejsca znane od całkiem innej strony, takiej której nie dostrzegało się na co dzień jako dziecko. Już na pierwszej strony zostały wspomniane miasta, które znam z tak zwanej "autopsji", w jednym urodziłam się i mieszkam do dnia dzisiejszego, drugie odwiedzałam i odwiedzam codziennie - z racji bliskiego sąsiedztwa i nie tylko. Chociaż moja perspektywa i twórcy jest zupełnie różna, znajomość topografii trochę pomaga, część punktów jeszcze istnieje, inne znikły z mapy miasta niedawno, a pozostałe zginęły w odmętach czasu. Jednak czytelnicy nie znający w ogóle Katowic, Wybrzeża czy też Kielc nie poczują nawet, że nie mieli okazji poznać tych miejsc, bo tak naprawdę stanowią one tylko barwne tło dla tytułowego niebieskiego ptaka, to jego sylwetka jest osią akcji, pierwszoplanowym bohaterem i głównym wątkiem. Z jego punktu widzenia mamy okazję poznać prawie trzy dekady historii, ale nie od strony wydarzeń znanych z podręczników czy też obrazów dokumentalnych, lecz z punktu widzenia człowieka, którego życie nie pasuje do typowego obrazu obywatela lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Może trochę analogii jest do sylwetek filmowych znanych z filmów "Konsul" czy też "Wielki Szu", lecz tak naprawdę książka Piotra Wojasza jest odrębnym opowiadaniem, gdzie przeszłość przedstawiana jest poprzez obraz kolejek i octu na sklepowych półkach, ale życia, które skupiało się najczęściej na tu i teraz, zarabianiu najczęściej na okazjach dawanych przez ustrój polityczno-gospodarczy, choć wcale nie zamierzonych, ludzkiej naiwności i czasem chciwości.
Jaka jest więc kronika czasów słusznie minionych, chociaż przez wielu wspominanych z łezkę, i to nie jedną, w oku? Pełen imprez, których rozmach może budzić zaskoczenie, szczególnie gdy porówna się je do oficjalnych czarno - białych fotografii z ówczesnych czasów. Zamiast urlopu z Funduszu Wczasów Pracowniczych czy też w zakładowych ośrodkach wypoczynkowych - apartamenty w Grand Hotel lub hotelu Victoria, a w tle ogromne sumy pieniędzy, wielokrotnie przekraczające średnie zarobki. Ale to jeszcze nie wszystko, bo do pełnej panoramy brakuje samochodów - nie z rodzaju syrenek, wołg czy też warszaw, lecz raczej kabrioletów fiata, a jak już dłuższa podróż, na przykład nad Bałtyk - to tylko samolotem. A gdzie w tym wszystkim miejsce na pracę, która była obowiązkowa no i potwierdzana pieczątką w dowodzie osobistym? Łapówką i odpowiednimi znajomościami można było załatwić i takie sprawy i wiele innych. Jednak nie samą zabawą człowiek żyje, a aktywność zawodową można określić jako swoista "prywatną inicjatywą".
"Błękitny ptak" stanowi swoistą kronikę świata, o istnieniu którego wiedziano, lecz tak naprawdę nikomu nie zależało by nagłaśniać to co się w nim działo. Opowieść ta przedstawia subiektywy pejzaż pewnego środowiska, dla większości egzotycznego i hermetycznego, od zawsze budzącego ciekawość i jednocześnie oburzenie, egzystującego tuż obok tego co znane jest z historii, rodzinnych wspomnień bądź różnorodnych archiwaliów, a przedstawiane jako ewenement, jednostkowy przypadek. Obiektywizm nie jest zamierzeniem autora, ale z drugiej strony, kto przywołując własną przeszłość może być całkowicie bezstronny? Czytelnik nie znajdzie w tej pozycji żalu za tym co było a raczej za ludźmi, nie ma usprawiedliwień, wyrzutów sumienia, czy przedstawiony opis ukazuje prawdę? Na pewno ukazuje fragment przeszłości z perspektywy jednego człowieka, to jego rzeczywistość i on gra w niej rolę główną, a fakty są takie jak je zapamiętał lub chciał pamiętać.