Felicitas D. Goodman "Egzorcyzmy Anneliese Michel - historia prawdziwa".
Latem 1976 rok, w Bawarii w społeczności Klingenberg, w strasznym stanie fizyczycznym, jak i psychicznym, zmarła Anneliese Michel. Był to dramat na skalę światową. Anneliese Michel zmarła bowiem po wielu sesjach egzorcyzmów. Proces był dużym zaskoczeniem, a jeszcze większym zaskoczeniem okazał się wyrok. Dwóch księży, odpowiedzialnych za egzorcyzmy, a także rodzice Anneliese, dostali wyrok w zawieszeniu. Jednakże nie sam wyrok był dla nich rozczarowaniem, bowiem sprawa należała do Najwyższego, żadne sądy nie mogły jej rozstrzygnąć. Najgorszą karą okazało się zwątpienie społeczeństwa, a także samego Kościoła, księży i biskupów.
Autorka sprawnie nakreśla życie Anneliese. Ma wgląd w akta sprawy, korespondencję rodziny Anneliese, a także samych księży, którzy sprawowali egzorcyzmy. Życie Anneliese było usłane przeciwnościami losu. Oczywiście, miała kochającą rodzinę, w swoim czasie nawet przyjaciela, który był z nią do samego końca. Młoda dziewczyna została opętana przez demony. I jak sama twierdziła w swoim pamiętniku, opętana została po to, by pokutować za innych. Dobrowolnie (choć nie od razu) zgodziła się przyjąć cierpienie na swoje barki. Właściwie, została wybrana do tego celu dużo wcześniej. W książce znajdziemy dokładny opis samych egzorcyzmów. Akcentowanie, kiedy wypowiadał się demon (A właściwie 6 demonów), a kiedy sama Anneliese. Opisy są brutalne, jakże prawdziwe. Osobiście słuchałam autentycznych nagrań, więc czytając, byłam po prostu przerażona. I chyba zawsze będę. Nie chciałam sobie wyobrażać, co tam się działo. Ale nie trudno o to, gdy się zna historię, widziało się zdjęcia, oglądało dokumenty na temat tego przypadku, słuchało nagrań. Nie da się przejść po tym do porządku dziennego. Nawet największy sceptyk miałby z tym problem.
Autorka opisuje życie tej młodej, dręczonej kobiety, opisuje egzorcyzmy, ale i sam proces po śmierci Anneliese. A ten był jednostronny, sprzeczny, ustawiony. Według autorki (I tu mogę się zgodzić) dziś mógłby zapaść inny wyrok. Jednakże to tylko pokazuje fałsz i obłudę. Brak otwarcia na zjawiska nadprzyrodzone. Brak zrozumienia dla ludzi, którzy są bardziej wrażliwi w tym temacie. A przynajmniej wtedy był brak. Nawet ze strony Kościoła, biskupów, którzy znali sytuację Anneliese, którzy dali pozwolenie na egzorcyzmy, a później rzucili księży w paszczę lwów, bez jakiejkolwiek pomocy, a choćby wsparcia moralnego.
To, czy ktoś wierzy, Anneliese Michel była opętana, to jego osobista sprawa. Tu nie chodzi tylko o wiarę. Tu chodzi przede wszystkim o otwarcie umysłu, próby zrozumienia czegoś, co przekracza normalne sprawy. Jak już kiedyś wspomniałam, osobiście miałam dobry kontakt z dwoma księżmi, którzy byli nimi z powołania, a także fajnego katechetę (tak właśnie sobie przypomniałam, że to on na lekcji religii puścił kiedyś dokument o Anneliese), te trzy osoby powiedziały kiedyś jedno i to samo, oczywiście innymi słowami, ale sens ten sam. Bowiem "jak można wierzyć w Boga a w Szatana i jego demony nie?".
Książka nie daje jasnej prawdy, bowiem, wszystko poza taśmami, listami i dziennikiem młodej dziewczyny, to tylko spekulacje. Fakty są namacalne, prawdziwe, jednoznaczne. A i tak znajdzie się grono osób, które na wszelkie możliwe sposoby będzie negowało pojmowanie opętania, tym samym samej historii Anneliese.
Każdego indywidualna sprawa w co wierzy. Ale każdy, naprawdę każdy, musi przyznać, że nie jest to oczywista, prosta sprawa. Ma bowiem inne, głębsze dno.
Książkę polecam, potrafi przerazić, jednocześnie skłania do przemyśleń. Nie da się jej przeczytać za jednym razem, przynajmniej mi się nie udało. Nie dlatego, że jest nudna. Nic z tych rzeczy. Jest po prostu zbyt ważna i poważna. Potrzebuje należytego skupienia.
Ps. W nocy nie dałam rady czytać. Nie, gdy w pamięci mam wrzaski z taśm. Jestem odporna na horror, a przynajmniej na tyle, że czytanie w nocy sprawia mi jakąś przyjemność. Tym razem nie mogłam. Moja podświadomość uderzyła we mnie prawdziwym, autentycznym przerażeniem.
Nie wiem, jak podsumować tą recenzję. Chyba tylko tak, że Anneliese Michel stała się przykładem prawdziwego cierpienia przez siły demoniczne, a jednocześnie nadzieją dla wszystkich innych. Bowiem za cierpienie, zawsze jest nagroda.