Kto z Was miał okazję zobaczyć film "Trzy oblicza Ewy"? Biorąc pod uwagę, że jest to film z 1957 roku podejrzewam, że tylko nieliczni... Film opowiada o Evie White, przeciętnej gospodyni domowej, która od pewnego czasu cierpi na bóle głowy, połączone z zanikami pamięci. Gdy podczas jednego z takich zaników Eva niemal dusi swoją kilkuletnią córkę, decyduje się na leczenie. Lekarz szybko diagnozuje tzw. syndrom dysocjacji osobowości – w ciele kobiety mieszka kilka odrębnych świadomości... Film choć stary, nadal robi ogromne wrażenie, a tak niecodzienna dolegliwość okazuje się być wyjątkowo wdzięcznym tematem. Jednak to, czego doświadczyłam oglądając "Trzy oblicza Ewy" to jeszcze nic w porównaniu do tego, przez co przeszłam czytając książkę "Dziewczyny, których pożądał".
Jej autor, Jonathan Nasaw, to typowy człowiek-orkiestra, który zajmował się już chyba wszystkim. Był już gitarzystą basowym, telefonistą czy bibliotekarzem, jednak jak sam twierdzi, pisarstwo jest jego ulubionym zawodem. "Dziewczyny, których pożądał" to jego literacki debiut i pierwsza książka w serii kryminalnych przypadków agenta FBI E.L. Pendera.
W wyniku rutynowej kontroli zostaje zatrzymany niejaki Ulysses Christopher Maxwell. Można sobie jedynie wyobrazić zaskoczenie policjantki, gdy odkrywa, że obok tego człowieka, na miejscu pasażera znajdują się zwłoki „świeżo wypatroszonej” kobiety o włosach koloru truskawkowy blond. Już chwilę później sama staje się ofiarą mężczyzny i tylko szybkiej interwencji kolegów zawdzięcza własne życie.
Psychiatra sądowy Irene Cogan, zostaje poproszona o wydanie fachowej ekspertyzy na temat Maxwella i dość szybko dochodzi do wniosku, że ma przed sobą wyjątkowy przypadek dysocjacyjnego zaburzenia osobowości. W umyśle tego człowieka zagnieździła się cała seria różnorodnych osobowości – od bardzo nieśmiałej, dziecięcej, poprzez zmysłową, kobiecą a kończąc na niezwykle bezwzględnej i sadystycznej. Za sprawą Maxa – osobowości „gospodarza”, całość zdaje się bardzo dobrze ze sobą współgrać, w określonych sytuacjach nawet współpracować. Podczas gdy specjalistka, zafascynowana niecodziennym pacjentem, zaczyna ulegać jego urokowi, do miasta zmierza inna postać...
Agent FBI E.L. Pender ma na swoim koncie wiele rozwiązanych spraw, jednak od wielu lat sen z jego powiek spędza pewien seryjny morderca, którego nigdy nie udało się schwytać. Gdy dociera do niego wiadomość, że pojawiła się kolejna ofiara o włosach w kolorze truskawkowy blond, budzą się stare nadzieje na zakończenie dręczącej go sprawy. Bez chwili zastanowienia wyrusza w drogę i niedługo później doprowadza do sytuacji, w której zostaje zamknięty sam na sam z domniemanym seryjnym mordercą. Niewiele brakuje, a za ten szalony pomysł zapłaciłby życiem. Max bowiem wcale nie ma zamiaru pozostać w niewoli. Zanim jednak przepadnie na dobre, uprowadza swoją panią psycholog - Irene. Nie dość, że kobieta może mu pomóc w przejęciu całkowitej kontroli nad pozostałymi osobowościami, to jeszcze Max doskonale wie, jaki kolor miały włosy Irene, zanim zaczęła je farbować. Rozpoczyna się wyścig z czasem...
Muszę przyznać, że chyba nigdy wcześniej nie czytałam równie dobrze napisanego i wciągającego thillera. Tej książki praktycznie się nie czyta, ją się pochłania. Bardzo rozbudowany wątek psychologiczny dostarcza nam całą masę interesujących informacji na temat choroby Maxa, bez nadmiaru skomplikowanych wywodów i pojęć. Idealne połączenie tego wątku z drugim – kryminalno-sensacyjnym sprawia, że książka zdecydowanie wyróżnia się na tle innych udanych thillerów i dostarcza czytelnikowi wyjątkowych wrażeń. Co prawda trudno mi ocenić, na ile prawdopodobny jest opisywany przypadek dysocjacyjnego zaburzenia osobowości, jednak całość przedstawiona jest tak wiarygodnie, tak autentycznie, że gotowa jestem uwierzyć w każdy detal. Oczywiście jak na dobry thiller przystało, istnieją pewne schematy, pewnych rozwiązań od początku można się spodziewać i do pewnego stopnia przewidzieć. Niemniej autor zadbał o całą masę nowych, zaskakujących informacji i zdarzeń, które będzie czytelnikowi dawkował aż do samego zakończenia...
Jestem pod ogromnym wrażeniem sposobu, w jaki autor zbudował swojego seryjnego mordercę. Nie ograniczył się jedynie do jego przerażających zbrodni i ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości, ale również powoli, kawałek po kawałeczku ukazywał nam zdarzenia, jakie ukształtowały każdą z jego chorych osobowości. Choć nic nie jest w stanie wytłumaczyć okrutnych czynów seryjnego mordercy, nietrudno o chwilę zadumy nad jego życiem, obfitującym w koszmarne wydarzenia.
Po całej serii zachwytów muszę zwrócić uwagę na jedną sprawę, która w kilku momentach zdecydowanie mnie irytowała. Autor dość często przytacza rozmowy Maxa z Irene, odsłaniając w ten sposób kolejne zakamarki jego chorej duszy. Te dialogi pełne są bardzo intensywnych emocji i naprawdę wspaniale się je czyta. Niestety kilkakrotnie dialogi zostają przerwane, by beznamiętny głos narratora dopowiedział dalszą część przeżyć Maxa. Przyznaję że te momenty bardzo mnie rozpraszały i żałuję że autor nie był bardziej konsekwentny w przedstawianiu całości rozmów między bohaterami.
Niezależnie od tej drobnej krytyki książkę polecam wszystkim fanom mocniejszych wrażeń, pewna doza odporności na bardziej drastyczne opisy jest tu zdecydowanie wskazana. Gwarantuję, że ta historia, na długo zapisze się w Waszej pamięci i jeszcze wiele razy będziecie rozmyślać nad niezwykłym przypadkiem Maxa...
Jak wspomniałam już wcześniej, książka jest pierwszą w serii kryminalnych przypadków E.L. Pendera. Warto jeszcze wspomnieć, że "Dziewczyny, których pożądał" nie jest również ostatnim spotkaniem z Maxem, który staje się bohaterem kolejnej książki... Pozostaje mieć nadzieję, że wydawnictwo zdecyduje się udostępnić polskim czytelnikom kolejne książki Jonathana Nasawa. Jeśli są one choć w połowie tak dobre jak pierwsza, na pewno warto będzie je przeczytać.