Lidia Maksymowicz Paolo Rodari "Dziewczynka która, nie potrafiła nienawidzić",
"Teraźniejszość bez przeszłości to bardzo cienka linia. Rozpada się w jednej chwili i pozostaje tylko gruz."
Ile z obozowego koszmaru pamiętać może kilkuletnie dziecko ? W jak dużym stopniu dziecięcy pobyt w obozie wpływa na dalszy rozwój psychiczny, ujawniając się chociażby w codziennym zachowaniu w grupie rówieśniczej? Czy dzieci, nawet w tak małym wieku, mogą zmagać się z zespołem stresu pourazowego? To tylko niektóre z pytań, które nasuwają mi się po lekturze książki.
Lidia, a dokładnie Luda jako trzylatka jesienią 1943 roku trafiła do Auschwitz-Birkenau wraz z matką, dziadkami i przybranym bratem. Została wywieziona z terenów dzisiejszej Białorusi, gdzie jej rodzina zaangażowana była w pomoc partyzantom. W obozie trafiła na blok dziecięcy, ten z którego najmłodsi więźniowie zabierani byli do eksperymentów medycznych. Matka, na tyle na ile mogła, starała się ją odwiedzać, przy okazji wpajając dziewczynce najważniejsze dane dotyczące jej tożsamości. Koniec wojny rozdzielił jednak obie. Luda została wyzwolona w obozie, matka z marszem śmierci, trafiła do Bergen-Belsen.
"Dziewczynka, która nie potrafiła nienawidzić" jest po części obozowym świadectwem dziecka, jednego z najmłodszych, któremu udało się przeżyć, pozbawionego nie tylko dzieciństwa, ale również bliskości rodziny, ale jest również historią odłożonych w czasie poszukiwań rodziny i swoich korzeni. Wreszcie stanowi kolejny ważny głos naocznego świadka wydarzeń, dotyczący koszmaru wojny, jej wpływu na ludzi oraz obozowych doświadczeń. Współczesna Lidia numer obozowy 70072, jak sama mówi, jest strażniczką wspomnień własnych, na które nałożyły się również te, później zasłyszane od innych doświadczający piekło obozów osób. To właśnie wspomnieniami, także ku przestrodze, pragnie podzielić się z następnymi pokoleniami. Jej głos, bo przeżyła wiele, jest nadal bardzo istotny. Co ważne, brzmi niezwykle optymistycznie, ale uczula również na wiele zasadniczych kwestii jak chociażby dotyczących tolerancji.
W moim przekonaniu "Dziewczynka, która nie potrafiła nienawidzić" staje się też przyczynkiem do zadania sobie przez współczesne społeczeństwo wielu fundamentalnych pytań. Nie tylko tych, dotyczących wojny oraz obozowego życia, ale również o poszukiwanie korzeni, budowę swojej tożsamości w nowym otoczeniu, budzenie kolejnych wspomnień i wyłuskiwanir z zakamarków pamięci poszczególnych scen czy w końcu też wybór matki pomiędzy biologiczną i tą, która wychowała.
Słowa padające z ust Lidii Maksymowicz odpowiadającej pytającym ją ludziom czy zasadne jest przywożenie do Birkenau bądź innych obozów koncentracyjnych lub zagłady dzieci, którym chcielibyśmy pokazać, że wojna to było także ludobójstwo, że tak, warto pokazywać obóz również młodszym, bo tam także przebywały dzieci, brzmią niezwykle przekonująco. Zobaczenie takich miejsc może tylko pomóc zrozumieć, jak daleko jest w stanie posunąć się człowiek w swoim okrucieństwie. Rozmówczyni szanuje jednak wolę rodziców, którzy czekają często aż dzieci będą już dorosłe, żeby dopiero wtedy pokazać im obozy koncentrcyjne czy zagłady. Ze swojej strony wiem jak indywidualna to jest decyzja zarówno rodzica jak i dziecka. Ja przestąpiłam bramę Auschwitz-Birkenau dopiero za drugim podejściem, w wieku chyba dwunastu lat, w towarzystwie mamy i siostry. Rok lub dwa lata wcześniej sama zdecydowałam, że nie jestem gotowa, by tam wejść, chociaż miałam taką możliwość. Mój syn natomiast w wieku trzynastu lat chciał obóz zobaczyć i również już go odwiedził.
Doceniam książki, które zmuszają do refleksji i zastanowienia się po raz kolejny nad największą chyba tragedią XX wieku. Opowieści, które nie tylko poruszają, przywracają pamięć, ale pozostawiają również z wieloma pytaniami. Taka jest z pewnością "Dziewczynka, która nie potrafiła nienawidzić". Dziękuję bardzo@znakhoryzont za egzemplarz książki.