Stefania Karolina Karpowicz urodziła się w styczniu 1876 roku w Wilnie. Jej rodzice posiadali majątek ziemski w Janowiczach, gdzie spędziła dzieciństwo. Była uważana za osobę bardzo zdolną, dlatego też rodzice postanowili ją kształcić. Pobierała nauki na pensji pani Sikorskiej w Warszawie. Tam też poznała Marię Skłodowską - Curie. W Krakowie uczęszczała na wykłady prof. Wincentego Zakrzewskiego i Wiktora Czermaka. Uczyła się malarstwa u Jacka Malczewskiego i Włodzimierza Tetmajera. Studia malarskie kontynuowała w Monachium, Paryżu i Szwajcarii. W końcu powróciła do majątku Janowicze, gdzie postanowiła wejść głęboko między lud i szerzyć oświatę. Wraz ze swą matką wprowadza te zamierzenia w czyn. W Krzyżewie powstaje szkoła rolnicza z internatem.
To właśnie tej niezwykłej kobiecie Celina Mioduszewska poświęca swą powieść, zatytułowaną "Dziedziczka lipowej alei". Poznajemy życie Stefanii od narodzin aż do śmierci. Pisarka miesza fakty z fikcją literacką, a losy bohaterki przedstawia czytelnikowi Any, pisarka, którą zainteresowały losy Karpowiczówny.
Nasza bohaterka przyszła na świat na przełomie epok pozytywizmu i Młodej Polski. Okresu, w którym idee kreatywnego realizmu splotły się z symbolizmem i dekadencką nirwaną. Przechodzi przez kolejne epoki - dwudziestolecie międzywojenne i dwie wojny. Z pewnością na światopogląd Stefanii i podjęte później decyzje miały wpływ czasy, w jakich żyła i osoby, które stanęły na jej drodze, takie jak Żeromski, Sienkiewicz, czy Reymont, który właśnie w tym czasie pisał "Chłopów".
Zapewne zapadły jej w pamięć słowa wykładowcy historii, Wincentego Zakrzewskiego, który głosił: "My ziemianie niesiemy na swych barkach odpowiedzialność za Polskę i Polaków. (...) Chłopi patrzą tylko, byleby było co do ust włożyć i żeby izbę ogrzać. Na nas spoczywa brzemię odparcia zniewolenia." (Tak na marginesie - szkoda, że o tych wybitnych osobistościach jest jedynie krótka wzmianka na kartach książki).
O ile do tej pory postać Stefanii Karpowicz znana była głównie lokalnej społeczności Podlasia, zapewne, dzięki Pani Mioduszewskiej pozna ją szersze grono osób. A warto, bo była to postać niezwykła. Odrzuciła możliwości, jakie przed nią stały, wielki świat i wybrała małą wieś Krzyżewo. Zrezygnowała ze szczęścia osobistego. Pomagała ubogim, walczyła z analfabetyzmem, działała na rzecz okolicznych chłopów. Sama bezinteresownie pracowała przez 47 lat jako nauczycielka różnych przedmiotów, w tym języka polskiego, francuskiego i historii. Uparcie dążyła do celu, pomimo przeciwności losu. Szkoła, istniejąca do dziś, jest jej trwałym pomnikiem. Jaką drogę musiała przejść nasza bohaterka, jak zdołała przetrwać historyczną zawieruchę i ocalić dzieło swego życia, przekonajcie się sami.
Do przeczytania "Dziedziczki lipowej alei" zachęca nie tylko wyjątkowa postać emancypantki, nauczycielki i malarki, ale też przyciągająca wzrok, piękna okładka. A czyta się szybko, bo książka liczy niewiele ponad dwieście stron. Same wydarzenia przedstawiono w ciekawy sposób, choć dość pobieżnie.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl